Re: [Czuwaj] Bezpieczeństwo i opiekunowie

Piotr Kołodziejczyk admiral w kolodziejczyk.waw.pl
Śro, 1 Cze 2005, 11:52:22 CEST


"Aleksander Senk" <senk w post.pl> napisał(a):

>> Co jeśli program to zakłada, rodzice się zgadzają, my się zgadzamy,
>> uczestnicy się zgadzają? Jak daleko sięga państwowa łapa?
> [ciach]
> 
> Siega daleko i bardzo wiele rzeczy ogranicza lub - w najlepszym wypadku - 

> wymaga
> specjalnych przeszkoleń i zaświadczen.
> A przepisy lub ich egzekwowanie idą coraz dalej w ogranicznaniu swobody. 
> (vide RCZ w
> sanepidzie ;-) czy chocby fantastyczne idee BSA majace przeciwdzialac 
> molestowaniu dzieci
> na obozach skautowych).
> 
> Jest to zapewne sluszne w przypadku wyjazdow, szkolen, kursow 
> komercyjnych, w ktorych
> odbiorcy nie znaja organizatorow.
> Ale w harcerstwie? Czy to nie powinno opierać sie bardziej na zaufaniu 

Tu bym akurat podążal w innym kierunku. Otóż jesli oddajemy dziecko pod 
opiekę innemu podmiotowi na mocy obowiązku (szkoła+wycieczki szkolne, 
sanatorium, dom dziecka etc), to rzeczywiście wymagam od państwa ciąglej 
kontroli i odpowiedzialności (państwa) za te dzieci. A skoro państwo 
odpowiada, to musi miec pełny wgląd w to, co sie dzieje na obozie i kupę 
przepisów. 
Innym podmiotom (komercyjnym) powinienem móc oddać dziecko na takiej samej 
zasadzie jak cioci, czy babci i doładnie na tych samych zasadach, co 
kupowanie kartofli (jak wybiore kiepskie, to bedzie mnie brzuch bolal). 
Czyli to na mnie jako rodzicu powinna spoczywac opowiedz na pytanie, czy ja 
temu podmiotowi ufam, i czy jestem w stanie powierzyc mu dzieci. Wtedy 
niejako oddolnie pojawilyby sie odpowiednie certyfikaty (np. certyfikat 
"oboz kategorii b - czyli budynek ogrzewany, toaleta w pokoju, albo 
kategorii f- las, latryna kopana etc.") 
Poza tym odpowiedzialnosc takiego podmiotu byla by taka:" nie musisz 
gotowac wody, do  picia, ale jak ktos sie rozchoruje, to lepiej nie byc w 
twojej skorze" ;-).

I teraz pozostaje pytanie na czym nam - harcerzom zalezy?
Czy chcemy ciagnac w kierunku "panstwowym"  - jezdzic jako "panstwowy" 
organizator, korzystac ze szkol, dostawac pieniadze z gminy, reprezentowac 
"rzesze mlodziezy polskiej"(w organizacjach typu rada mlodziezy), 
reklamowac sie jako _prawie przedluzenie_ systemu szkolnego - i w 
konsekwencji tego poddawac sie takim zasadom jak stolowka szkolna.
Czy tez chcemy powiedziec jasno, jestesmy organizacja poza sektorem 
panstwowym, nasze zasady prowadzenia obozow sa wynikiem naszego 
doswiadczenia i zaufania - umowy  miedzy nami, a rodzicami. Mozesz 
powierzyc nam swoje dziecko, jesli uwazasz, ze to pomoze mu sie rozwinac, 
ale musisz wiedziec, ze spimy w namiotach, a do garow wpadnie czasem 
szyszka. Jesli uwazasz, ze to nie szkodzi to zapraszamy. 

 

Zatem ja widze dwa przeciwstawne kierunki, ktore powinny byc jasno 
rozdzielone zarowno w duchu przepisow (i moim zdaniem sa ku temu pewne 
przeslanki), ja k i naszego wizerunku. Olek wspomnial o "Zawiszy" - moim 
zdaniem ta organizacja troche wlasnie idzie w tym "prywatnym" kierunku, a 
ZHP jak na razie troche w tym "panstwowym".

Podsumowaujac problem widze w tym na kim spoczywa odpowiedzialnosc za to, 
co sie dzieje z dzieckiem na wakacjach. Czy w rodzicach i ich decyzji z kim 
i na jakich zasadach wysylaja dziecko, czy na panstwie (jako zintegrowanym 
systemie organizacji wypoczynku dla dzieci) i jego aparacie kontrolnym.

Pozdr.,
Admiral 





--
Piotr Kołodziejczyk
email: piotr w kolodziejczyk.waw.pl
tel: +48604512362


Więcej informacji o liście dyskusyjnej Czuwaj