Re: [Czuwaj] Prawicowo - narodowo...uwaga DŁUGIE
Grzegorz Skrukwa
greegors w icpnet.pl
Wto, 4 Wrz 2007, 17:31:24 CEST
----- Original Message -----
From: "T.Rex" <trex w harcerstwo.net>
To: "Lista dyskusyjna harcerek i harcerzy." <czuwaj w listy.czuwaj.net>
Sent: Monday, August 27, 2007 11:48 PM
Subject: Re: [Czuwaj] Prawicowo - narodowo...
> Podzielam twoje zdanie i z niecierpliwością oczekuję owej "wolnej chwilki'
Lepiej późno niż wcale. Uwaga, długie.
TŻ: "Patriotyzm nie ma żadnego uzasadnienia moralnego - jest zbędnym
reliktem przeszłości, pozostałością po czasach, gdy hordy plemienne wiodły
wojny o terytorium, żywność i kobiety""
GS:
Tekst jest zarówno nieuczciwy intelektualnie, jak i po prostu słaby.
Autor używa różnych pojęć niezgodnie zarówno ze znaczeniami przyjętymi w
dyskursie naukowym,
jak i potocznym.
Zacząć trzeba od tego że "patriotyzm" to słowo które nie doczekało się o
żadnych naukowych ujęć teoretycznych (w
odróżnieniu od terminu "nacjonalizm" obrosłego ogromną dyskusją i wieloma
teoriami). Tym niemniej jest jakieś slownikowe znaczenie w języku polskim,
którego warto się trzymać.
Na ogół rozumiemy patriotyzm jako "miłość do ojczyzny" lub "miłość do
państwa"
(trochę węższy zakres). Za ojczyznę uważa się państwo lub
ewentualnie nie będące państwem terytorium które można wyodrębnić za
pomocą kryteriów politycznych, etnicznych lub kulturowych (np. patriotyzm
polski w XIX w. gdy nie było państwa polskiego).
W języku polskim słowo patriotyzm ma pozytywne konotacje, np. definiuje się
go jako miłość do ojczyzny i narodu która idzie w parze z szacunkiem i
brakiem wrogości wobec innych narodów.
Ale nawet idąc panu Żuradzkiemu na rękę i traktując patriotyzm jako coś
neutralnego etycznie, zauważamy, że p. Żuradzki permanentnie miesza
znaczenie słowa "patriotyzm" z polami
znaczeniowymi słów "nacjonalizm", "szowinizm", "ksenofobia", "etniczność",
"więź plemienna",
"egoizm narodowy".
Jak np. można mówić o patriotyzmie w przypadku hord
plemiennych? Horda ma to do siebie, że nie jest związana z terytorium ani
nie tworzy państwa. Maksymalnie upraszczając: państwo = terytorium + ludność
+ władza. Horda nie spełnia tych warunków. W odniesieniu do społeczności
przedpaństwowych można mówić o
ksenofobii plemiennej czy więzi plemiennej, ekskluzywizmie itd. ale nie o
patriotyzmie. Na temat
tego czym jest plemię, etnos, naród, państwo, o czy to państwo stwarza
narody czy odwrotnie, czy plemiona mogą istnieć wewnątrz państwa, ukazało
się setki publikacji i trwają bardzo ostre dyskusje w nauce światowej.
Generalnie istnieją dwie szkoły: primordialiści przyjmują że ludzkość od
zawsze dzieliła się na jakieś odłamy i współczesne narody są tylko kolejnym
ich wcieleniem. Konstruktywiści przyjmują, że narody powstały dopiero w XIX
i XX w. w konsekwencji rewolucji przemysłowej. To oczywiście duże
uproszczenie, ale tak
mniej więcej wygląda dyskusja. Natomiast za taką dezynwolturę jaką
zaprezentował pan mgr TŻ wybuchłaby salwa śmiechu na każdej konferencji
naukowej etnologów lub historyków .
Odwracając kota ogonem, można powiedzieć że pan Żuradzki ma rację i jej
jednocześnie nie ma: wojny o terytorium, kobiety i żywność (a także o ropę,
gaz, słodką wodę, łowiska morskie itd.) nadal się toczą i będzie się ich
toczyć coraz więcej, więc "patriotyzm" taki jak on sobie wyobraża jest jak
najbardziej potrzebny uzasadniony aktualny. Konflikt arabsko-izraelski,
konflikt w Darfurze etc. to w dużym stopniu konflikty o wodę i żywność, a w
miarę zmian klimatycznych będzie takich wojen coraz więcej, może będą także
w Europie. Czego oczywiście nie należy sobie życzyć, ale jest to możliwe. I
niestety nie jest to relikt przeszłości.
Rażące jest, że pan Żuradzki bawi się w autorytet moralny,
kategorycznie ocenia co jest moralne a co nie, co jest zbędne a co nie.
Powinien napisać przynajmniej "moim zdaniem" lub "z mojego punktu widzenia",
bo to co pisze mocno odbiega od ogólnie przyjętych poglądów.
TŻ: "setki ludzi wyszkolonych do zabijania innych ludzi. Przejechały
dziesiątki pojazdów skonstruowanych w ten sposób, by jak najskuteczniej
niszczyć inne pojazdy i eliminować ich kierowców. Przeleciało kilka
samolotów przeznaczonych do walki z innymi samolotami i zrzucania
śmiercionośnych bomb. [.] maszyny do zabijania, która w ciągu sekundy może
rozwalić dziesiątki naszych wrogów."
GS: Pierwsze akapity artykułu sprawiają wrażenie, jakby licealista
pisał ćwiczenie na lekcję polskiego pt. "skonstruuj tekst z największą
liczbą rzeczowników i przymiotników konotujących się z przemocą i
zabijaniem". To jest po prostu szarża stylistyczna w złym guście. Słowo
"zabijać" pojawia się aż 4 czy 5 razy, do tego mamy "rozrywanie na strzępy",
"maszyny do zabijania" (kilka razy), "brutalny", "krwawy", "skłonności
mordercze", "ociekająca krwią piła", "wypruwanie wnętrzności" itd. Autor
mógłby pisać reklamówki do krwawych gier komputerowych...
TŻ: "Ta prawicowa fascynacja skłonnością do przemocy - elementem
niewątpliwie zwierzęcym w człowieku - zawsze wprawiała mnie w zdumienie."
GS: Skłonność do przemocy nie jest
ani prawicowa ani lewicowa. Przemoc jest afirmowana również przez lewicę:
wystarczy wspomnieć koszulki z Che Guevarą, inne T-shirty o lewicowej
symbolice na których często reprodukowane są koktajle Mołotowa, bomby itd.,.
pozdrowienie wzniesioną pięścią, emblematy różnych lewicowych ruchów
politycznych
zawierające kbk Kałasznikowa, symbol czerwonej gwiazdy (oznacza zbrojną
rewolucję na
5 kontynentach), okrzyki "śmierć burżujom" itd.. Ostatecznie zaś teoretykami
którzy najdobitniej uzasadnili użycie przemocy w walce społecznej byli
Marks, Engels, Lenin i Gramsci.
Główna teza zawarta w pierwszym paragrafie ("Zauroczeni przemocą") to po
prostu intelektualne dresiarstwo. Autor sugeruje, że 1) patrioci to ludzie
którzy podziwiają maszyny do zabijania, 2) ludzie interesujący się
uzbrojeniem i sprzętem wojskowym mają mentalność pięciolatka zafascynowanego
plastikowymi żołnierzykami.
Chociaż to jest ładnie napisane, ale nie różni
się niczym od takich wulgarnych stwierdzeń jak : "Ekolodzy broniący Rospudy
to
ćpuny i pedały", "Wszyscy co jeżdża na rowerach to pedały" (sam słyszałem z
ust karka), "zwolennicy PiS to zakompleksione mohery i kacze mózgi",
"zwolennicy PO to wykształciuchy, aferzyści i zdrajcy narodu", itd.
Rynsztokowe
wyzwisko: krytykuje się jakąś grupę (tu "patriotów") z powodu poglądów na
sprawy polityczne lub kulturowe, ale zamiast polemizować z tymi poglądami,
zarzuca się przeciwnikom kompleksy, patologie charakteru itd.
TŻ: "Peter Singer, etyk z Princeton, w wydanej niedawno po polsku książce
"Jeden świat" zwrócił uwagę, że w czasach, w których przyszło nam żyć,
patriotyzm może też prowadzić do katastrofalnych skutków praktycznych -
m.in. z powodu zmian klimatycznych, globalizacji czy zagrożenia terroryzmem.
Singer pisze, [...]"
Powoływanie się na Singera... no cóż. bioetyk będący zwolennikiem eugeniki i
eutanazji to autorytet co najmniej kontrowersyjny... Dla wielu odbiorów
powołanie na Singera raczej obniża niż podnosi wartość argumentacji.
TŻ: "Efekt cieplarniany wywołany przez emisję dwutlenku węgla w krajach
Zachodu może doprowadzić do katastrofalnych powodzi w Bangladeszu, w wyniku
których zginą tysiące ludzi. Podobnie jest z gospodarką: subsydiowanie
produkcji rolnej przez Unię Europejską może w krajach Afryki pociągnąć za
sobą śmierć tysięcy ludzi na łatwo wyleczalne choroby. Nie umieraliby tak
łatwo, gdyby ich kraje miały za co kupić lekarstwa. Ale pieniędzy nie mają,
bo jedyny produkt, który mogłyby eksportować do Europy, to żywność, przed
którą się bronimy niesieni patriotycznymi zrywem do popierania tego, co
"nasze"
GS: A to jest zapewne prawda, ale nie do końca. Autor dość nonszalancko
lokuje odpowiedzialność za te zjawiska. Sorry, jacy "my"? Polska
przystąpiła do UE bardzo niedawno i
to nie my wymyśliliśmy politykę rolną opartą na dotowaniu własnego
rolnictwa, zresztą taką uprawia przede wszystkim USA, które mają decydujący
głos w WTO. A nawet gdyby przyjąć
że "my" jako obywatele UE też za to odpowiadamy, to jest to odpowiedzialność
dość wątpliwa. Przełożenie między wyborcą w Polsce który przeważnie nawet
nie wie o tych problemach, a urzędnikami w Brukseli
jest bardzo dalekie. Negatywne skutki globalizacji są związane z kryzysem
państwa
narodowego, a nie z egoizmem narodowym. Za emisję gazów cieplarnianych
tudzież za niedopuszczanie produktów rolnych państw afrykańskich do rynków
europejskich i amerykańskich odpowiadają nie "patrioci", a przede wszystkim
korporacje ponadnarodowe oraz WTO i MFW, kontrolowane przez USA.
Jedyna jakie miały miejsce w Polsce "patriotyczne zrywy" przeciw obcej
żywności, to słynne wysypywanie zboża importowanego ze Słowacji i Węgier, a
kraje te w Afryce nie leżą. Nie słyszałem, żeby wskutek tego Słowacy i
Węgrzy głodowali.
Zresztą problem Afryki w dużym stopniu wynika ze zjawiska dokładnie
odwrotnego: kraje afrykańskie są zmuszone do hodowania na eksport w systemie
przemysłowo-monokulturowym produktów służących do wytwarzania używek na
użytek europejski: kawy, herbaty, czekolady itd. Nastawienie na eksport a
nie na rynek wewnętrzny krajom afrykańskim szkodzi, a nie pomaga.
TŻ: " Typowy patriota to ktoś, kto nie jest w stanie zgodzić się na drobną
nawet niedogodność dla swojej wspólnoty, by ratować czyjeś życie w odległym
kraju."
GS: Można to skwitować jednym słowem: bzdura. To zdanie ma taką samą wartość
jak stwierdzenie "typowy Polak to złodziej samochodów", "typowy Rosjanin to
pijak", "typowy Niemiec to wielbiciel Hitlera" itd.
Mnóstwo Polaków, wśród nich
byli na pewno w przeważającej większości "typowi patrioci" oddawało krew dla
Węgrów w 1956, dla Rumunów w 1989, nie wspominając już o pieniądzach
wpłacanych na pomoc ofiarom trzęsień ziemi w Armenii, czy po
tsunami w Azji, o kierowcach którzy jeździli do Bośni, o harcerzach w tym z
mojej drużyny którzy zbierali w 1994 zeszyty i kredki dla dzieci z Bośni - a
przecież Polska wtedy dopiero co przechodziła transformację, było wówczas
znaczące zubożenie społeczeństwa, bezrobocie itd.
TŻ: "Ci, którzy twierdzą, że z moralnego punktu widzenia patriotyzm jest
postawą pożądaną, muszą uznawać, że wartość życia człowieka zmienia się wraz
z jego narodowością."
GS: Najzwyklejsza bzdura, zupełnie niczym nie uzasadnione wnioski,
wynikające z fałszywych założeń przyjętych przez autora na wstępie. Autor
imputuje ogółowi ludzkości wyznawanie ideologii nazistowskiej.
To nie wartość życia się zmniejsza wraz z narodowością, tylko nasza realna
możliwość pomagania innym się zmniejsza wraz z oddaleniem geograficznym.
TŻ: "Skoro jestem Polakiem, to nie muszę poważać Niemców.
Afrykańczycy zaś mogą mrzeć jak muchy - nie ruszy mnie to, bo są daleko i
nie z mojego plemienia."
GS: Doprowadzanie rzeczy do absurdu. Nie uwzględnia w ogóle realiów
antropologii. Jest rzeczą naturalną że stopień związku emocjonalnego z
ludźmi spośród 5 miliardów zamieszujących Ziemię jest różny i zależny m.in.
od pokrewieńśtwa i bliskości geograficznej. Każdy człowiek jest jakby
środkiem współśrodkowych kręgów, tworzonych przez coraz większe wspólnoty -
od rodziny, poprzez m.in. naród, po ogół gatunku Homo sapiens. Do
największych
poświęceń jesteśmy skłonni dla własnych dzieci, małżonka, rodziców, braci,
do trochę mniejszych na rzecz dalszej rodziny czy przyjaciół, itd. itd.
Ja się szczerze przejmuję losem Afrykańczyków, ale co mogę realnie zrobić by
im pomóc? Pojechać do Darfuru i walczyć z arabskimi dżandżawidami
mordującymi Murzynów?! Podłkładać bomby pod ambasady państw afrykańskich
rządzonych przez skorumpowane reżimy dyktatorskie okradające własną
ludność?! Mogę, owszem, wpłacić
pieniadze na rzecz pomocy humanitarnej dla Darfuru, choć być może jest to
naiwne, bo nie wiadomo ile z tych pieniędzy realnie dotrze do
potrzebujących.
Mogę głosować w wyborach na jakichś polskich antyglobalistów, którzy będą
mieli w programie wystąpienie Polski z WTO i uruchomienie produkcji tanich
leków dla Afryki, albo samemu założyć partię z takim programem. No ale to
już absurd i utopia.
Mogę natomiast bardzo realnie pomóc biednemu czy choremu
sąsiadowi z bloku, choć oczywiście jego nieszczęście w obiektywnej skali
jest znacznie mniejsze niż głodujących Darfurczyków. Jest
całkowicie zrozumiałe, że Polaków bardziej wzruszyła powódź na Dolnym Śląsku
w 1997, trochę mniej powódź na Ukrainie, a znacznie mniej trrzęsienie ziemi
w Pakistanie. Myślę jednak, że gdyby palił się akademik w którym mieszkam i
miałbym szansę kogoś uratować, to nie zastanawiałbym się w którym pokoju
mieszkają Turcy, a w którym Polacy...
Autor ma może odrobinę racji, co koresponduje z wywiadem z Janiną Ochojską
kilka stron wcześniej. Powiedziała tam ona, że Polacy są za malo wrażliwi na
nieszczęścia rozgrywające się poza naszym krajem. Prawdopodobnie jest to
racja, ale też warto uwzględnić kontekst historyczny -
Polska nie miała kolonii w Azji, Afryce ani Ameryce i nie ma takich
moralnych zobowiązań jak byłe państwa kolonialne, w związku z tym też
świadomość tych problemów jest dużo mniejsza.
TŻ: " Cześć powstających wówczas partii politycznych (na ziemiach polskich
była to przede wszystkim Narodowa Demokracja) postanowiła wykorzystać
najniższe instynkty owego niewykształconego ludu - nienawiść do wszystkiego,
co inne i obce. W tym sensie nowoczesny patriotyzm jest równolatkiem
nowoczesnego antysemityzmu."
GS: Znów seria dalece idących uproszczeń i półprawd. Jeżeli ktoś sądzi że
dzisiejszy polski (czy jakikolwiek inny) patriotyzm jest taki sam jak w II
połowie XIX w. to po prostu myśli w sposób ahistoryczny. Po drodze była
choćby II wojna światowa i PRL które wiele spraw radykalnie zmodyfikowały.
Polski patriotyzm czy ściślej kształt polskiej tożsamości narodowej to coś
co ciągle się zmienia. Powstanie nowoczesnej polskiej świadomości narodowej
to nie jakieś jedno wydarzenie, ale proces który trwał co najmniej ponad 100
lat, od końca XVIII w. do czasów II RP co najmniej.
Twórcy Narodowej Demokracji (i analogiczni do nich politycy innych narodów)
to nie byli jacyś spin-doktorzy czy "technologowie polityczni" którzy
przeprowadzili badania, stwierdzili "aha, lud nienawidzi obcych, to
wprowadzimy do naszego programu antysemityzm". Tak może wygląda tworzenie
programów politycznych dzisiaj, ale nie w XIX wieku.
Pojawienie się antysemityzmu było niestety w jakimś stopniu nieuchronnym
wynikiem procesów modernizacyjnych odobny proces - reakcja społeczna
skietowana przeciw tzw. mobilnym grupom diaspornym - występuje wszędzie tam
gdzie dokonuje się przejście od społeczeństwa agrarnego do industrialnego.
Odpowiednikiem antysemityzmu w krajach europejskich była np. nienawiść do
Ormian w Imperium Osmańskim, ksenofobia czarnych Afrykanów wobec kupców
hinduskich w Afryce Wschodniej po dekolonizacji, lub wrogość ludności
indonezyjskiej i malajskiej wobec kupców pochodzenia chińskiego.
W tym sensie więc nowoczesny antysemityzm jest równolatkiem kolei,
przemysłu, telegrafu, telefonu, szczepionek, ubezpieczeń społecznych, prawa
wyborczego dla kobiet., prawa do rozwodów itd. itd.
TŻ: "Podział świata na państwa narodowe jest przypadkowym i krótkim epizodem
w dziejach ludzkości - istnieje nie dłużej niż jakieś 150 lat. "
GS: Krótkim niewątpliwie, jeśli postawimy go na tle choćby ostatnich
czterech tysiącleci historii jako tako znanej ze źródeł pisanych. Ale na
pewno nie przypadkowym. Pan Żuradzki najwyraźniej nie słyszał o nazwiskach
Ernest Gellner i Benedict Anderson, ani o innych badaczach dziejów narodów i
nacjonalizmów, mimo że studiuje w Londynie, a to najważniejszy w światowej
nauce ośrodek badań nad tymi zagadnieniami. Najkrócej ujmując: powstanie
państw narodowych jest integralnie związane z przemianami
ekonomiczno-społecznymi ostatnich kilku stuleci, przede wszystkim z
rewolucją przemysłową i rewolucja informacyjną (przede wszystkim pojawieniem
się druku).
Dodać można jeszcze dwie kwestie:
1) Państwo narodowe jest wspaniałym osiągnieciem ludzkości, zapewniło
ludziom możliwość uczestnictwa we wspólnocie, godnego życia i realizowania
potrzeb duchowych oraz materialnych. Dzięki państwu narodowemu mamy
powszechne ubezpieczenia społeczne, powszechne prawo wyborcze, opiekę
zdrowotną, powszechnie dostępne muzea, powszechną edukację, a także parki
nomen omen narodowe. W ramach budowy państw narodowych zniesiono
niewolnictwo, poddaństwo i pańszczyznę. Wyznawcami i
realizatorami idei państwa narodowego byli np. Clemenceau, T.G. Masaryk,
Wilson, Lincoln, de Gaulle, Teodor Herzl, Venizelos, Sun Jat Sen, Lazaro
Cardenas, Simon Bolivar, Kemal Ataturk,
George Orwell, Baden-Powell, Małkowski, Kamiński, Wincenty Witos, Ignacy
Daszyński, Józef Piłsudski, Wyspiański, Sibelius, Dvorzak, Mickiewicz,
Żeromski, Mahatma Gandhi, większość przywódców afrykańskich i azjatyckich w
dobie dekolonizacji.... ogromna część najwybitniejszych mężów stanu i ludzi
kultury
XIX i XX w., wielu laureatów pokojowej i literackiej Nagrody Nobla itd.
Istnieja tylko trzy alternatywy dla państwa narodowego:
- miasto-państwo (np. Singapur)
- imperium wielonarodowościowe (ZSRR, Austro-Węgry)
- stan chaosu i anarchii, vide współczesna Somalia
Oczywiście możliwe są różne formy mieszane, np. współczesne USA to coś
pomiędzy imperium wielonarodowościowym a państwem narodowym. Tak czy owak
żadna z tych alternatyw nie wydaje się sympatyczniejsza od państwa
narodowego.
2) Kryzys państwa narodowego który niewątpliwe narasta od przełomu lat
60-tych i 70-tych XX w. wcale nie jest powodem do optymizmu. Państwo
narodowe przynajmniej w Europie jest dziś podkopywane od dołu i od góry. Od
góry - przez projekty zastąpienia tożsamości narodowych nową
ogólnoeuropejską, od dołu - przez ruchy regionalistyczne. Jednak
regionalizmy to próby tworzenia państw narodowych tylko w mniejszej skali
geograficznej. Dzisiejsi regionaliści np. katalońscy, flamandzcy, bretońscy,
śląscy itd. powtarzają dokładnie to samo co robili twórcy ruchów narodowych
w XIX i I połowie XX w. A nawet gorzej, bo ksenofobia (czasem dobrze
zakamuflowana ale jednak jest) i produkowanie sztucznych mitów historycznych
występuje
tam w stopniu nawet większym. Dziś regionalizmy niosą ze sobą znacznie
więcej agresji niż nacjonalizmy "starych" państw narodowych.
Poza tym lukę która powstaje po rozpadzie państwa narodowego wypełni ktoś
inny. To mogą być korporacje ponadnarodowe (już teraz są silniejsze od
większości państw świata), sekty religijne i ruchy fundamentalistycze (to co
się stało ostatnio w Iraku i Strefie Gazy), albo po prostu zorganizowane
grupy
przestępcze jak w Rio de Janeiro. Kryzys państwa narodowego to także
prywatyzacja przemocy - co już obserwujemy. Państwo wycofuje się np. z
organizowania sił zbrojnych - ich rolę przejmują firmy wojskowe, co widzimy
np. w Iraku. Czy to dobrze? Chyba nie, bo jest to odwrót od hasko-genewskich
standardów prowadzenia wojny. Czyli zmiana na gorsze: więcej zbrodni
wojennych, mniejsze poszanowanie życia, zarówno kombatantów, jak osób
cywilnych.
Rolę policji przejmują firmy ochroniarskie, a
w biedniejszych dzielnicach - gangi itd.
Ja szczerze wolę żyć w świecie państw narodowych z defiladami wojskowymi,
niż w świecie bez państw narodowych. Szefów gangów, guru sekt i prezesów
korporacji się nie wybiera, a prezydentów jednak tak.
Z pana Żuradzkiego kiepski i niespójny etyk. Z jednej strony się powołuje na
Singera, a z drugiej strony dyskredytuje wszystko co biologiczne (jak sam
pisze "zwierzęce") w człowieku.Odnoszę wrażenie, że jego poglądy etyczne są
bliskie katarskiemu
manicheizmowi.
pozdrawiam
GS
PS. A propos defilady 15 VIII. Błąd też jest w felietonie Kazimierza Kutza w
"GW" na ten temat. Kutz pisze m.in. o fladze prezydenckiej per "nowość".
Flaga prezydencka istmieje w RP od 1919 roku. Niby drobiazg, ale taki błąd
od razu sugeruje, że to zły Kaczor w swej skłonności do bizantynizmu
wymyślił jakąś "nowość" - flagę prezydencką. Zapewniam, że taką samą miał
Kwaśniewski, Wałęsa, Jaruzelski, a jeszcze wcześniej Mościcki,
Wojciechowski, Narutowicz i Piłsudski.
Więcej informacji o liście dyskusyjnej Czuwaj