Re: [Czuwaj] BŚP

Paweł Dobosz pavveldobosz w gmail.com
Pon, 15 Gru 2008, 23:34:47 CET


> A historie (z różnych szczebli) o tym jak to świeczka gasła (i to po
> obu stronach granicy) sobie na razie daruję i pozwolę żyć druhom i
> druhnom mitem Tego Samego Ognia ;)))) (mam nadzieję że nie ma tu
> fizyków bo sobie by włosy z głowy teraz rwali :P)
>
> g00rek
>
> PS Nadal ciekawi mnie Obrząd Ponownego Rozpalenia :]

Tzw. mit Tego Samego Ognia to jedno.

Drugie to zaufanie, a trzecie to powinność.

Ufamy, że inni zrobili wszystko, żeby płomień "bezpiecznie" dotarł do
nas. A inni ufają nam, że "bezpieczenie" przekażemy go dalej.
Powierzono nam zadanie licząc na naszą słowność i odpowiedzialność. I
to nas zobowiązuje.

Obrzęd był bardzo spontaniczną reakcją na to, co się stało. Początkowo
nie wiedzieliśmy co robić. Nie sądzę (choć tego akurat nie wiem na
pewno), żeby ktokolwiek w pierwszej chwili pomyślał - zgasło? ok, kto
ma zapałki? Nasze myśli krążyły raczej wokół tego, jak my się teraz
pokażemy w hufcu bez Światełka. Kilka nerwowych chwil minęło, zanim w
końcu drużynowi, którzy z nami wtedy byli, wpadli na pomysł, co w tej
sytuacji poradzić. Pomysł był genialny, a z perspektywy czasu jeszcze
bardziej mi się dzisiaj podoba. Powiedzieli nam, że jeżeli tylko
będziemy bardzo chcieli, jeżeli na prawdę nam zależy to jesteśmy w
stanie odtworzyć ten płomień, który zgasł. Nie ważne, że będzie to
płomień od nowej zapałki. Ważne, żebyśmy naprawdę zapragnęli, żeby to
był znowu Ten Sam Płomień. I tak się stało. Stanęliśmy w czymś na
kształt bardzo ściśnionego kręgu - chodziło też o to, żeby osłonić
otwarty lampion od wiatru. W milczeniu, w zamyśleniu. I w środku tego
kręgu drużynowi rozpalili betlejemski ogień na nowo. Tak to mniej
więcej wyglądało.
,
Paweł


Więcej informacji o liście dyskusyjnej Czuwaj