[Czuwaj] przyjazne panstwo

Pawel Dobosz pawel.dobosz w interia.pl
Pią, 1 Lut 2008, 11:29:32 CET


Odpowiadając..

Marcin Wojtczak napisał(a):
> Kierunek zmian, to ograniczenie naszych wymagań, do tego co wynika z 
> obowiązującego prawa i taka praca władz wyższych, aby spełnienie tych 
> wymagań w ramach harcerstwa było łatwiejsze niż poza nim.

Moim zdaniem prace powinny iść dwutorowo (wewnątrz i na zewnątrz), a
zacząć powinniśmy oczywiście od siebie.


> Państwowe przepisy dotyczące placówek wypoczynku nie są szczególnie 
> trudne do spełnienia. Można by powalczyć o wyłączenie spoza nich obozów

> liczących poniżej 10 osób oraz dla osób starszych niż 16 lat.

Zgadzam się. Od tego można zacząć.


Marcin Wojtczak napisał(a):
> Nie znalazłem żadnej podstawy prawnej dla rejestrowania w kuratoriach 
> biwaków.
czesiek.harcerstwo napisał(a):
> Problem w tym że znaczna część "biwaków"
> to niestety są faktycznie 2-5-dniowe "placówki wypoczynku".
> A jeszcze inne, mimo że nie zajmują się "wypoczynkiem"
> to są tak traktowane przez instruktorów ZHP
> bo tylko wtedy moga się "załapać"
> na samorzadowe dofinasowanie "wypczynku dzieci i młodziezy szkolnej"

Naprawdę?? To tu leży przyczyna problemu?? Czyli mam rozumieć, że jeżeli
nie chcę dofinansowania to nie muszę rejestrować biwaku jako placówki
wypoczynku.


Marcin Wojtczak napisał(a):
> Przepisy sanepidu dotyczą żywienia zbiorowego, dobrze byłoby uzyskać 
> zapis ile osób trzeba żywić, żeby żywienie było zbiorowe.
> W dokumentacji wydatków przepisy państwowe nie wymagają niczego poza 
> fakturami VAT (lub ich substytutami -biletami, paragonami, itp.). To nie

> jest takim dużym problemem poza obozami wędrownymi, można powalczyć o 
> uznawanie paragonów do wyższej kwoty.

To też dobry pomysł na początek.


Marcin Wojtczak napisał(a):
> Sprawa samodzielnej działalności zastępów jest do uregulowania poprzez 
> jakis rodzaj umowy między rodzicami, a drużynowymi, jest to sprawa poza

> przepisami państwowymi.

Czyli mam rozumieć, że rodzic może podpisać umowę z ZHP (np. zapisując
dziecko do harcerstwa, na początku roku albo przed obozem), w której wyrazi
zgodę m.in. na brak pełnoletniego opiekuna podczas zwiadów terenowych
zastępów. Zaś takie "pozostawienie dziecka bez opieki", przy dopełnieniu
wszystkich innych zasad bezpieczeństwa, nie stanowić będzie w razie
nieszczęśliwego wypadku, żadnej podstawy do domagania się odszkodowania od
ZHP/ drużynowego, odpowiedzialności karnej, itp.


admiral napisał(a):
> Ja tez moge powiedzec, kierunek sluszny, ale z jednym zasadniczym
> sprzeciwem.
> Zadnej ustawy o harcerstwie. Jestemy jednym z wielu stowarzyszen w
> Polsce,
> a o naszej sile, prestizu maja swiadczyc nasze dokonania, a nie ustawa.
> Jestem przeciwny wszelkim monopolizujacym pomyslom ustawowym. Tak jak
> pttk
> nie powinno miec monopolu na mowienie o turystyce, tak jak wopr nie
> powienien miec monoplu na ratowanie w wodzie, tak zhp nie powinno miec
> monopolu na wychowywanie dzieci i mlodziezy. Nie jestesmy rzadowa
agenda
> i
> nie potrzebujemy by, panstwo w jakikolwiek sposob odpowiadalo za nasza
> dzialanosc. To miedzy dzieckiem, druzyna a rodzicem ma przebiegac  trud
> negocjacji standardow zycia. A pomoca sluzyc moze pozarzadowy, a nie
> panstwowy system certyfikacji.
> 

Mi nie chodzi o monopolizację wychowania dzieci i młodzieży przez ZHP, czy
nawet przez wszystkie organizacje harcerskie, tylko o opisanie standardów
działalności harcerskiej. Przy czym zakładam, że działalność harcerska może
być wykonywana przez dowolny podmiot, a nie tylko przez organizacje
harcerskie. Może, żeby nazwa ustawy nie wprowadzała w błąd, lepiej nazywać
ją "Ustawą o niestandardowych formach aktywności ruchowej", czy jakoś
podobnie. 

Zgadzam się z Admirałem, że najlepszy byłby brak jakichkolwiek uregulowań
prawnych, a standardy powinny być ustalane bezpośrednio na linii uczestnik
(rodzic-opiekun). Zaś narzędziem pomocniczym rzeczywiście mógłby być system
certyfikacji.

Problem jednak w tym, że wielu rodziców średnio interesują wszystkie
szczegółowe warunki umowne. Ile osób tak na prawdę czyta wielostronicowe
umowy na świadczenie usług bankowych czy telekomunikacyjnych. Rodzic
podpisuje bez czytania i wysyła dziecko w "nieznane". Poza tym, nawet
jeżeli coś jest nie tak, to rodzić rzadko kiedy ma czas, ochotę i
możliwości zweryfikowania jakości standardu. W praktyce jedyną weryfikacją
jest opinia dziecka i ewentualne wypadki losowe. Ktoś mógłby powiedzieć,
nie interesuje się.. jego wina. Mógł przeczytać, mógł sprawdzić czy
organizacja posiada pozarządowy certyfikat jakości.

Ale takie podejście wymaga świadomowego swoich praw i odpowiedzialnego
społeczeństwa. W naszym cechy te kształtują się dopiero od niedawna.
Wcześniej ludzie liczyli na państwo. I nadal liczą - dlatego istnieje
Komisja Nadzoru Finansowego czy Urząd Komunikacji Elektronicznej. Ważny też
jest ogólny poziom dobrobytu. Jeżeli jest wysoki, i ludzie nie muszą ciągle
myśleć, jak zarobić na życie, to mają więcej czasu na czytanie umów,
certyfikatów, itp. W Polsce wciąż jeszcze większość społeczeństwa żyje na
stosunkowo niskim poziomie.

W sumie to nie upieram się przy konieczności stworzenia ustawy. Jeżeli
jednak ona nie powstanie, a wszystkie inne regulacje "ograniczające"
harcerstwo zostaną zniesione, to tym samym rzucimy się na głęboką wodę.
Możemy nauczyć się pływać od razu, pytanie tylko czy wszyscy i jakim
kosztem. 

Ja osobiście bym zaryzykował, ale społeczeństwo ("wsparte" szumem
medialnym) może mieć problem z tak drastyczną zmianą reguł gry.


Paweł







Pogoda na najblizsze dni.
Sprawdz >>> http://link.interia.pl/f1ce1



Więcej informacji o liście dyskusyjnej Czuwaj