[Czuwaj] Re: Ustawa o harcerstwie

Damian Grzegorczyk s.slonko w interia.pl
Czw, 12 Lut 2009, 10:23:33 CET


> Pozatym jak już napisała nie jedna osoba - znakomita większość
> problemów to nasze problemy wewnętrzne. I które możemy rozwiązać
> własnymi siłami. Tylko nikt jakoś nie chce.

A kto ma chcieć?

Ja piszę tutaj z innej perspektywy niż Piotr również sugeruje, że jako  
KPW. Ale co do worków, nie wracajmy do tego. Jeszcze raz przepraszam.

Jakie jest moje podejście do tematu, przytoczę wypowiedź wczorajszą z  
forum.zhp.pl:

[quote]
Wydaje mi się bardziej, że chcemy "dostać" od państwa to co powinniśmy,  
aby nasza metoda była legalna, normalna, oficjalna, bez żadnych dyskusji,  
kontrowersji, itp. wcielona w życie, by wszyscy w razie "W" wiedzieli o co  
biega. By nasza metoda miała pewne.. umocowanie.

Bo nie mogę puścić moich zastępów na turniej zastępów bo organizator  
wymaga opiekuna na zastęp. (A jak drużyna ma 4 zastępy?)
Bo nie mogę fajnego programu zrealizować z swoją radą drużyny np. zbudować  
tratwę i popłynąć na naszą tzw. 'ostrowską wyspę' na piaskach (jakby się  
ktoś o tym dowiedział w hufcu to już bym nie mógł pełnić funkcji ;D),
bo kształcą nowych drużynowych, że gdzie harcerz - tam musi być pełnoletni  
instruktor ZHP.
Bo jeśli chcę zrobić zbiórkę z nocką (od piątku 18:00 do soboty 12:00) to  
muszę zarejestrować to jako biwak w hufcu.
Bo jeśli chcę zrobić w dniu wycieczkę to również mój hufiec każe mi się  
rejestrować -
bo tak sobie zweryfikowali sobie z państwowymi przepisami, że tak powinno  
być (no i z radcami prawnymi).
Co region to obyczaj? Bo nigdzie nie słyszałem takich absurdów.
[/quote]

Spojrzyjcie oczyma przeciętnego drużynowego w ZHP. Oni mają swoje zadanie,  
swój obowiązek. A ja tutaj rozmawiam z ludźmi z RN aktualnej, z ludźmi z  
byłych zespołów GK, z człowiekiem który chciał być dwukrotnie naczelnikiem  
GK. I mam wrażenie, że jeszcze sugerujesz, że my - drużynowi mamy się za  
to wziąść? Większość nawet nie jest tego świadoma, bo tak naturalnie  
przyswoiła sobie nadopiekuńczość, że to się w głowie nie mieści.  
Niemożliwe?

Już jakiś czas z powrotem wróciłem do granatowego sznura przejmując po  
kimś drużynę (wcześniejszy drużynowy po prostu odszedł, miał dość jak  
mówił). Wszystko byłoby okej, gdyby tych ludzi nie zepsuł. Dosłownie -  
zepsuł. Jadę do Poznania 27 grudnia na obchody związane z Powstaniem  
Wielkopolskim (bo gdzie indziej można obchodzić taką okrągłą rocznice), a  
ze mną dwie harcerki z drużyny. Planowo wysiadamy na stacji Poznań Główny.  
Jednak przy stacji Starołęka staję i wysiadam, a na koniec daję im  
kopertę. Wielka "czapa" (szok). W kopercie oczywiście zagadkowa,  
tajemnicza mapa, szmery bajery. Wrócilism do Ostrowa. Jaki dostałem  
ochrzan od reszty druzyny, że tak zrobiłem... nie chcielibyście tego  
widzieć. Im się to pale nie mieściło. Bali się mnie, że zrobię to samo im.  
Jakąś krzywdę. Dodam, że dziewczyny miały.. 16 lat. Zaraza przechodzi na  
innych.

Pomysł Rafała z oświadczeniem rodziców? Każdy radca interpretuje wszystko  
po swojemu. U kogoś coś dobrze działa i ma się okej. U nas pokazałem to  
samo i jakoś inaczej interpretują. Co kraj to obyczaj. Bez umocowania -  
lipa.

Jeden instruktor od nas miał dwa razy nieprzyjemnośći z tego powodu, że  
działał zgodnie z metodą harcerską. Stosował różne oświadczenia, szmer  
bajery, konsultowane z radcami nieradcami. Jednak co się nachodził to się  
nachodził, bo komuś - zależało na tym. A umocowanie w postaci ustawy daje  
gwarancje, rozumiecie? Gwarancje na bezdyskusyjne odpuszczenie, by wszscy  
od razu rozumieli o co biega.

-- 
"słonek"
Damian Grzegorczyk

----------------------------------------------------------------------
Zobacz najlepsze oferty nieruchomosci!
Sprawdz >>> http://link.interia.pl/f205d






Więcej informacji o liście dyskusyjnej Czuwaj