[Czuwaj] panel "Szczera wola i zniewolenie"

Darek Brzuska brzuska w mp.pl
Pią, 15 Paź 2010, 20:37:23 CEST


Na wstępie chciałbym złożyć podziękowanie dla druha Tomka Maracewicza,
znanego szerzej pod szlachetnym mianem Marabut, za zaproszenie na dyskusję
panelową o powojennej historii harcerstwa. Dyskusja miała miejsce we
wtorek, w Warszawie, na Pradze Południe. Mimo pewnych zastrzeżeń, o
których piszę dalej, warto było, więc dziękuję.

Bezpośrednią, moim zdaniem, inspiracją do tego zdarzenia była chęć
zapoznania szerszego ogółu z wydaną niedawno książką „Szczera wola i
zniewolenie”. Autorem jest hm. dr Stanisław Czopowicz, a tematem książki
dzieje harcerstwa w okresie 1945-1980, zwłaszcza w aspekcie relacji
pomiędzy tzw. tradycyjnym harcerstwem a władzą w PRL.

Na temat książki nie wypowiem się, bo wprawdzie kupiłem ją sobie, ale
zapoznać się, choćby pobieżnie, nie było kiedy. Zwłaszcza że objętościowo
ma ta książka rozmiar małej encyklopedii.

Panel był ciekawy i dobrze prowadzony. Nie było wypowiedzi nudnych, nie
było zbędnych dłużyzn, nie było dygresji nie na temat i tym podobnych wad
utrudniających odbiór. Wiele nowego może się nie dowiedziałem, ale takie
całościowe spojrzenie, z kilku stron, na naszą powojenną historię, z
pewnością było przygodą intelektualną.

Dyskusja była nagrywana i może warto prosić organizatorów o udostępnienie
materiałów, gdyż szkoda byłoby utracić to, co wczoraj zostało powiedziane.

Czytając, wcześniej, skład uczestników panelu, miałem pewne obawy, czy aby
dyskusja nie zamieni się w festyn strzelecki, którego celem będzie
dzisiejszy ZHP. W rzeczywistości obawy były raczej nieuzasadnione, a
obiektywizmowi wypowiedzi właściwie nie mam nic do zarzucenia.

W toku dyskusji, oprócz omawiania historii, były też prezentowane rozmaite
tzw. refleksje. Jedna z nich utkwiła mi mocno w pamięci i pobudziła do
własnych refleksji. Ponieważ jednak mam wyraźnie spóźniony zapłon,
refleksje przyszły mi na myśl dopiero dziś. Macie ochotę - przeczytajcie.

Dh Stanisław Czopowicz w swojej wypowiedzi podzielił się ze słuchaczami
refleksją na temat dzisiejszego ZHP, który nie potrafi załatwić trudnych
spraw ze swojej historii. Jako przykład przywołał osobę jednego z zabójców
księdza Jerzego Popiełuszki, niegdyś instruktora ZHP, który to zabójca -
zdaniem prelegenta - nadal pozostaje instruktorem rezerwy ZHP, co świadczy
- zdaniem prelegenta - że ZHP nie chce, nie umie, nie zamierza rozliczyć
się ze swoją przeszłością.

Tu chcę wyrazić uznanie dla obecnego na sali hm. Rafała Bednarczyka,
który, gdy tylko było to możliwe, zabrał głos i wyjaśnił uczestnikom
panelu oraz całemu audytorium, że nie istnieje coś takiego jak rezerwa
instruktorska, że aby być członkiem ZHP trzeba, między innymi, opłacać
składki członkowskie, itp. Więc zarzut dha Czopowicza jest, jakby tu
powiedzieć, bezprzedmiotowy.

Tyle się działo, a teraz moje refleksje.

Zarzut nie jest nowy, słyszałem go w najgorszym okresie waśni pomiędzy ZHP
i ZHR, jeszcze w tamtym tysiącleciu. Już wtedy porażał mnie swoim absurdem
i nic się nie zmieniło. Jak stowarzyszenie może odpowiadać za jakiegoś
przestępcę, który kiedyś był w jego szeregach? Pewnie przez ZHP przewinęło
się parę milionów osób, paręset tysięcy było instruktorami, jakiś procent
w życiu popełnił rozmaite przestępstwa, do morderstw włącznie. I co?
Każdego trzeba wyrzucać, mimo że dawno nie jest członkiem naszego
stowarzyszenia?

Niemniej wygląda na to, że dh Stanisław głęboko wierzy w to, co mówi.

Początkowo pomyślałem, że takie stare, odgrzewane zarzuty nie są warte
niczego poza przemilczeniem, ale potem zmieniłem zdanie.


Dlaczego? Dlatego, że już dawno zastanawiałem się, dlaczego znaczna część
kadry instruktorskiej mojej organizacji, ZHP, tak alergicznie reaguje na
ZHR. Co było widać chociażby przy konsultacjach w nieszczęsnej sprawie
krzyża harcerskiego.

Urazy z historii? To już tylko takie dinozaury jak ja pamiętają, co działo
się dwadzieścia jeden lat wstecz. Z młodzieży - mało kto wie.

Może mamy w ZHP kompleksy, że ZHR to jest prawdziwsze harcerstwo? Chyba
nie - z tej choroby wyleczyliśmy się już z piętnaście lat temu.

A może po prostu widzimy ZHR jako zagrożenie? Ale w końcu - jakie
zagrożenie? Gdzie i kiedy? Do tej pory nie rozumiałem takiego punktu
widzenia. Od wtorku zaczynam rozumieć.

Bo wychodzi na to, że od autorytetu instruktorskiego, od osoby mającej -
tak myślę - niewątpliwy wpływ intelektualny na kształtowanie kadry ZHR,
płynie przekaz: tamta organizacja (czytaj: ZHP) ma w swoich szeregach
zabójców / morderców. Wprawdzie w rezerwie, ale ma. Stąd już tylko krok do
wniosku, że ZHP jest personifikacją zła. Jeżeli taka świadomość kształtuje
się w głowach kadry instruktorskiej ZHR, jest to zagrożenie dla ZHP.
Dlatego zaczynam rozumieć tych instruktorów ZHP, którzy się obawiają. Nie
podzielam obaw, ale zaczynam rozumieć.

Co nie zmienia faktu, że warto było tam przyjechać, że warto było
wysłuchać dyskusji, że miałem poczucie dobrze, w harcerskiej atmosferze,
przeżytego wieczoru.

Czuwaj!

hm. Dariusz Brzuska
drużynowy 254 Warszawskiej Drużyny Harcerskiej „Matecznik” im. Janka
Bytnara „Rudego”
członek RN ZHP, przewodniczący komisji prawnej RN ZHP

-- 
Używam programu pocztowego Opery: http://www.opera.com/mail/



Więcej informacji o liście dyskusyjnej Czuwaj