[Czuwaj] od Darka Brzuski w odpowiedzi A. Starskiemu
Grzegorz Całek
g.c w onet.pl
Pią, 20 Maj 2005, 13:52:12 CEST
Przeczytałem Twoją wypowiedź, Andrzeju, i ponieważ pewne treści
skierowałeś bezpośrednio do mnie, to bezpośrednio ja będę się trochę do
Twojego listu odnosił.
Oczekiwałem od Was próby usłyszenia naszych poglądów, więc na zasadzie
wzajemności postaram się usłyszeć Twoje poglądy, i odnieść się do nich
własnymi słowami, nie zaś używając zwyczajowego cytowania przy pomocy
znaków ">" lub podobnych. Zwłaszcza że piszę te słowa nie mając dostępu do
tekstów źródłowych, tylko ot tak, jak mi w duszy gra i jak pamiętam.
Rozumiem twój dyskomfort, bo postawiony z naszej strony zarzut
niedotrzymania obietnicy/słowa jest zarzutem ciężkim.
Jestem w stanie zrozumieć, że każda z rozmawiających stron - Ty i
Grzegorz - słyszeliście nawzajem od siebie to, co wydawało się wam
oczywiste, zaś niekoniecznie było oczywiste dla drugiej strony. Możliwości
interpretacyjne powstają nawet przy precyzyjnie sformułowanych traktatach
pisanych przez fachowców biegłych w prawie, a co dopiero podczas szybko
prowadzonej rozmowy.
W świetle tego upada zarzut niedotrzymania słowa. Tak więc za ten zarzut
chcę Ciebie przeprosić.
Natomiast moim zdaniem w dalszym ciągu uprawniony pozostaje mój pogląd, iż
dla Waszego i dla naszego środowiska inne zagadnienia, inne sposoby
postępowania, wreszcie inne interesy są ważne i uznawane za priorytetowe.
I jak już pisałem, mój dyskomfort wynika z dotychczasowego mojego
przekonania, że na harcerstwo patrzymy podobnie.
Bardzo dobrym przykładem wzajemnego niezrozumienia intencji są Twoje
słowa, że proponowaliśmy Wam głosowanie na jednego kandydata wskazanego
przez Żoliborz (i na odwrót).
Że co? Że jak?
Spotkaliśmy się wczoraj w żoliborskim gronie kilku osób najbardziej
zaangażowanych emocjonalnie w to, co się zdarzyło między naszymi hufcami,
i im bardziej wczytywaliśmy się w ten zarzut, tym bardziej nie
pojmowaliśmy, w jaki sposób mogłeś tak pojąć żoliborskie intencje.
Jeżeli taka informacja została przekazana Twoim instruktorom, to nie
dziwię się, że nie chcieli w takiej szopce uczestniczyć. Ja też bym nie
chciał, też by mnie poniosło i pewnie używałbym słów uważanych za
obelżywe. (Chciałem napisać "uważanych za nieparlamentarne", ale się
zreflektowałem...)
Kolejny przykład niezrozumienia, tym razem pewnie mojego:
Napisałeś, bym nie odnosił się do tego, co w Waszym hufcu mówiliście przed
zbiórką wyborczą, bo nie mam o tym żadnej wiedzy.
Masz rację, nie mam o tym żadnej wiedzy. Pisałem na podstawie listów,
które dostałem od mokotowskich instruktorów. Z listy "Czuwaj" i osobiście
do mnie. Tak napisałem, jak zrozumiałem. Jednak chcę zauważyć że w swojej
poprzedniej wypowiedzi pytałem chyba co najmniej trzykrotnie: "Czy dobrze
rozumiem?"
Jeżeli nie omawialiście w mokotowskim gronie perspektywy "3:0 dla
Żoliborza" to jestem w błędzie i przepraszam. Źle zrozumiałem.
Przyszedł mi do głowy jeszcze inny aspekt możliwych nieporozumień.
Rzeczywiście nie musieliście wiedzieć o naszym zamiarze wystawienia dwóch
kandydatów. W naszej świadomości wiedzieliście, ale tak naprawdę wcale
niekoniecznie. I wtedy mogliście przypuszczać, że chcemy Was "wykosić".
Te nieporozumienia jednak tylko wzmagają dyskomfort wynikający z
dotychczasowego mojego przekonania, że na harcerstwo patrzymy podobnie.
Napisałeś, o ile dobrze pamiętam, że ewentualne ustalenia nt.
samoograniczenia się w kandydowaniu powinny być podjęte w gronie
kandydatów, a nie poprzez decyzję komendantów hufców. Absolutnie się z
tobą zgadzam. Tak właśnie było na Żoliborzu.
Żeby było jeszcze ciekawiej, żoliborską grupę wyborców do tego rozwiązania
przekonywałem osobiście ja - instruktor właściwie tylko pełniący funkcję
drużynowego (zresztą znany jako czepialski, maruda i krytykant), a nie
komendant hufca mocą władzy swojej i autorytetu. I nie miałem z tym
większego problemu. I tak myślę sobie od wczoraj, że nie jest aż tak źle
na Żoliborzu ze wspólnotą odczuć, poglądów i widzenia harcerstwa wśród
instruktorów, jak to był łaskaw zdiagnozować mój kolega i namiestnik
Marcin "Parasol" Bednarski.
Nie uczyniłem tego wcześniej, więc teraz jasno muszę podkreślić: takie
samoograniczanie się kandydatów jest obarczone sporym ryzykiem. Z dwóch
stron:
Po pierwsze - partnerski hufiec może tego samego nie chcieć zrobić, i
wtedy wszystko leży - co niniejszym zostało przećwiczone.
Po drugie w hufcu którego kandydaci sami postanowili ograniczyć swoją
liczbę też może wyskoczyć gość, który powie: a ja mam w nosie wasze
dżentelmeńskie umawianie się, nie będziecie mi tu ograniczać mojego
biernego prawa wyborczego, wy się ograniczajcie a ja i tak będę
kandydował. I takiemu gościowi cała reszta hufca może tylko ...
(ocenzurowano).
Ale "po drugie" jest tylko gdybaniem. Tak się nie stało, co wzmaga moją
myśl, że nie jest aż tak źle na Żoliborzu...
No i nie mamy, Żoliborz, swojego delegata. Wiem, wiem, że się deklarujecie
z chęcią bycia również naszymi delegatami. I myślę, że robicie to
szczerze, choć nie ma co ukrywać, że taka deklaracja jest standardowym
postępowaniem zwycięzcy (vide: prezydent wszystkich...) i z tej racji
szczególnego entuzjazmu nie budzi.
Ja myślę, że jednak delegat to ktoś więcej niż tylko i wyłącznie osoba
powołana w demokratycznych wyborach do sprawowania władzy. Gdyby miało być
tak, to rzeczywiście powinna być jedna lista ogólnozwiązkowa i powszechne
głosowanie na listę.
Wtedy wybieralibyśmy nie delegatów (_wydelegowanych_ przez pewną grupę),
nie przedstawicieli (_przedstawiających_ potrzeby, problemy i interesy
pewnej grupy), a po prostu pewien zespół sprawujący władzę. Nie oceniam,
czy to byłoby lepiej czy gorzej. Zaznaczam tylko, że inaczej niż w tej
chwili.
Kończąc, próbuję, Andrzeju, zrozumieć Wasze rozumowanie i przyjęty sposób
postępowania. Przyjęte przez Was założenia i decyzje są w pewien sposób
konsekwentne, zgodne z obowiązującymi przepisami, oparte na pewnym
rozumieniu demokracji.
Ale by zrozumieć Wasze rozumowania do końca, potrzebuję jeszcze trochę
wiedzy.
Zakładam: Wasze poglądy, Wasza droga jest konsekwentna i właściwa. Ale
chciałbym jeszcze dowiedzieć się, jakich argumentów użyjecie, by przekonać
instruktorów dowolnego hufca, by za cztery lata dobrowolnie stworzyli z
Waszym hufcem wspólny rejon wyborczy.
To już wtedy chyba będę wiedział, czy mamy szansę na podobne widzenie
harcerstwa, czy jednak jeszcze nie teraz.
Czuwaj!
Darek Brzuska
Więcej informacji o liście dyskusyjnej Czuwaj