[Czuwaj] Re: pytanie sentymentalne, "wkrętki"

Darek Brzuska brzuska w mp.pl
Śro, 27 Gru 2006, 23:53:31 CET


Jak wspominamy, to wspominamy. Kolej na mnie.

Przyrzeczenie składałem w listopadzie 1977 roku w sali lekcyjnej nr 60 -  
pracowni języka rosyjskiego w Szkole Podstawowej nr 159 im. Konstantego  
Jagiełły na warszawskim Żoliborzu. Być może po tym zostało mi  
zainteresowanie rosyjską poezją śpiewaną. Wbrew pozorom miejsce nie miało  
żadnego związku z jakąkolwiek indoktrynacją, poszczególne drużyny mojego  
ówczesnego szczepu (Szczep 125 WDHiZ im. Ludwiki Wawrzyńskiej) miewały  
zbiórki w różnych salach szkolnych. Jak na salę szkolną, to z perspektywy  
lat oceniam, że drużynowa (licealistka) maksymalnie zadbała o klimat i  
nastrój. Przyłożyla się na tyle, na ile pozwoliło miejsce. Ciemność,  
świece, rozkaz, Prawo Harcerskie, gawęda, krąg itp. Składałem jako jedyny.  
Rota ta, którą cytował Piotr Giczela. Tak było...

Zobowiązanie, razem z nominacją do stopnia organizatora (kto wie że był  
taki stopień instruktorski?) w październiku 1982, na polanie w Lipkowie w  
Puszczy Kampinoskiej, tam, gdzie "pan Zagłoba z panem Wołodyjowskim Bohuna  
usiekli", że zacytuję tego pierwszego. Rajd całego szczepu. Ognisko. Grono  
kolegów i przyjaciół oraz spora gromadka zuchów, harcerek i harcerzy. Ale  
mnie wtedy dziewczyny wycałowały... Oficjalny tekst zobowiązania, z tego  
co pamiętam, przez komendantkę szczepu został cokolwiek skrócony, i nie  
musiałem się zobowiązywać do jakiejkolwiek ideologizacji, co mi zostało do  
dzisiaj... Wkręcania nie było, choć zobowiązania nie spodziewałem się.  
Wiedziałem o rozkazie komendanta hufca, ale nie spodziewałem się.

Co do wkręcania przy Przyrzeczeniu - jestem sceptyczny. Nie żebym odsądzał  
wkręcających od czci i wiary, ale jako drużynowy wolę nie.
W mojej drużynie dzieciak sam, po spełnieniu warunków, deklaruje, że chce  
zostać harcerzem (harcerką). No, czasem trzeba go w tym celu delikatnie  
popchnąć. Rada drużyny ocenia postawę delikwenta, jak mamy zastrzeżenia to  
delikwentowi o tym mówimy. Jak nie mamy zastrzeżeń, to zazwyczaj też  
mówimy, i że ma czekać i się spodziewać... W końcu sobie zasłużył i  
zapracował. To nie prezent, dawany w miarę dobrego humoru drużynowego i  
rady drużyny, tylko podsumowanie pewnego etapu pracy nad sobą. Często  
uroczystość Przyrzeczenia rozpoczynamy od jakiegoś elementu krótkiej  
próby, zadania do wykonania. I kandydat już wtedy wie, po co się go wysyła  
z zadaniem do lasu...

A jak robimy zobowiązanie, to najczęściej delikwenta uroczyście zapraszamy  
w jakieś miejsce, a potem rozwijamy imprezę, często pokonując jeszcze  
jakąś trasę.

Jak złapię jeszcze trochę czasu, to opiszę najgorsze Przyrzeczenie,  
ktorego byłem świadkiem. Ale nie dziś.

Czuwaj poświątecznie!

Darek Brzuska
254 WDH "Matecznik"
Hufiec ZHP Warszawa-Żoliborz

-- 
Używam programu pocztowego Opery: http://www.opera.com/mail/


Więcej informacji o liście dyskusyjnej Czuwaj