[Czuwaj] ple ple ple na zyczenie Adriana
Aleksander Senk
senk w post.pl
Śro, 8 Lut 2006, 19:50:58 CET
Adrian Łaskarzewski napisał(a):
> O romantykach i pozytywistach ple ple ple mnóstwo listów ple ple ple.
> Kiedy zapytałem o konkrety - cisza (s00hy obiecał, że napisze dzisiaj, czyli wczoraj).
Ok, ok - juz odpowiadam.
Napisalem kiedys:
>Natomiast w naszym zwiazku zwycieza model przerabiania starych rozwiazan
>>na cos co ma dzialac w obecnych warunkach, bez naprawiania powodow,
>>ktore przeszkadzaja w pracy "tradycyjnym" sposobem.
>>Niestety - ja uwazam to za krotkowzroczne. To takie leczenie objawowe. I
>>to jeszcze lekami, ktorym zdarza sie byc srednio dopasowanymi.
A Ty zapytales:
O jakich rozwišzaniach, powodach, "tradycyjnych" sposobach, objawach i
lekach piszesz?
Je�li możesz podać jakie� konkretne przykłady to podaj, proszę.
I dlaczego słowo tradycyjny (sposób) jest w cudzysłowiu?
Mysle, ze dobrym przykladem takiego dzialania jest nowy podzial
metodyczny - mam na mysli zwlaszcza podzial na pion harcerski i
starszoharcerski.
Ja rozumiem, ze bycie w jednej druzynie, ktora ma zbiorki np. raz na
tydzien, 10 letniego chlopca i 15 letniej dziewczyny jest zupelnie
bezsensowna. Roznica rozwoju psychofizycznego i zainteresowan jest ogromna.
Ale rozwiazanie, ktore bym widzial, to:
1. Powrot do zasady, ze harcerzem zostaje sie w klasie piatej, a nie
czwartej
2. Wszechstronne wzmacnianie systemu zastepowego (metodyka pracy
zastepu, sylwetka zastepowego, metodyka pracy druzyny pracujacej
systemem zastepowym itp. - a nie chodzi tu tylko o proporcje liczby
zbiorek).
3. Stawianie na monopolciowosc druzyn polaczona z tworzeniem
koedukacyjnych szczepow.
Ten sposob pozwala wyeliminowac kilkadziesiat % problemow, ktore maja
miejsce w zwiazku z rozniacami w rozwoju psychofizycznym i roznymi
potrzebami czlonków druzyny.
Unika sie zarazem bardzo wielu problemów wychowawczych (a czasem i - o
ironio - organizacyjnych), ktore rodza sie przy rozdzieleniu ludzi w
grupie wiekowej 11-15. (Czy mam wymieniac? Czy znajomosc sytuacji
mlodziezy w gimnazjach wystarczy za ten opis?)
I tu pojawia sie podzial, ktory ja nazywam patrzeniem przez pryzmat
organizacji lub przez pryzmat ruchu.
Jedni - widzac realia, dostosuja do nich zasady, regulaminy, wytyczne,
system pracy itp. (przy innych sprawach osoby patrzace przez pryzmat
organizacji zmienią jeszcze wymagania ideowe, traktujac idee i symbole w
sposob narzedziowy). Wszystko po to, aby organizacja zaczela zwiekszac
swoja liczebnosc.
Zmiana taka pociaga za soba zmiany w idealach wychowawczych, w tym, kogo
wychowamy. Mysle, ze nad tym aspektem nie bylo w naszym zwiazku
glebokiej refleksji - skupiono sie na potrzebach organizacji.
Drudzy - bedą starali sie silniej pracowac nad zrozumieniem i
upowszechnieniem idei i metody, nad dostosowywaniem organizacji do
zasad, ktore sprawia, ze ruch bedzie mogl osiagac takie cele
wychowawcze, jakie sobie zaklada. Godzac sie z tym, ze ograniczy to
liczbe osob, ktore temu wychowawczemu wplywowi beda poddane.
I w tym wlasnie, widze najwieksza roznice miedzy "liberalami" a
"konserwatystami" w ZHP.
Jak to mozna wyczytac z mojego wykresu - nie jest to tak bardzo roznica
w wyznwanych osobiscie wartosciach. Choc ona istnieje, to nie jest
jednak diametralnie rozna.
Rozne jest podejscie do celow ZHP.
Czy mamy jak najwieksza liczbe osob poddac jakiemukolwiek, chocby
lekkiemu, oddzialywaniu wychowawczemu? Czy kazdy powinien przezyc
"przygode z mundurem" (bo to juz nawet nie jest przygoda z ideą czy
przygoda z lesnym obozem czy tym podobne).
Czy tez moze powinnismy zawęzić nasze pole dzialania, ale znacznie
poglębic nasz wplyw wychowawczy?
Ja opowiadam sie za drugim rozwiazaniem.
Przyznam takze, ze upatruje zrodel tego pierwszego w czasach PRL i
monopolu ZHP na dzialalnosc mlodziezową.
Patrzenie na ten okres sprawilo, ze wielu instruktorow utworzylo sobie
swoistą wizje misji społeczna harcerstwa - ktora jest (niemozliwa do
osiagniecia) mieszanka harcerstwa z czasow Sz.Sz. i lat 70/80...
S00hy zaraz zarzuci mi, ze "chce harcerstwa dla dzieci bogatej
inteligencji z Mokotowa".
A ja oczywiscie bede sie bronil - bo akurat na terenie, na ktorym od
zawsze (czyli takze w swoich najlepszych czasach) dziala moj szczep
mielismy zawsze do czynienia z mieszanka osob o pochodzeniu
inteligenckim i robotniczym, zamoznych i biednych. I dzieki temu wiem,
ze intelekt, wrazliwosc czy zafascynowanie ideami i ideałami nie jest
wlasciwe tylko dzieciom z domow zamoznych, gdzie rodzice wykladaja na
wyzszych uczelniach...
No i sie rozpisalem na takie abstrakcyjne tamty, a wpadlem tu tylko po
to, zeby zapytac o mala rzecz.. ale to moze w nastepnym mailu.
pozdrawiam
olek
Więcej informacji o liście dyskusyjnej Czuwaj