RE: [Czuwaj] Pytanie do Rafała Klepacza

[Seascout]

::Piszę artykuł o konieczności organizowania szkoleń z zakresu pierwszej
::pomocy. Założenie artykułu jest m.in. takie, aby pokazać, że pierwszą
::pomocą, jej udzielaniem powinni zajmować się wszyscy, ba nawet
::szkolenia młodych adeptów ratownictwa, tworzeniem różnego rodzaju
::organizacji skupiających ratowników - wolontariuszy, zajmują się
::ludzie różnych profesji.
[R:] 


W ogóle, to trwa jakaś dyskusja czy szkoleniami z zakresu ratownictwa
powszechnego (czy pomocy przedlekarskiej czy przedmedycznej czy jakkolwiek
inaczej to nazwiemy) powinni się zajmować nielekarze, albo
nieprofesjonaliści.

Założenie jest takie, że laik laikowi szybciej wytłumaczy w czym rzecz. Jako
szef HSR zauważałem, że część naszych instruktorów jak zaczęła studia na
wydziałach ratowniczych to zaczęli niechcący wprowadzać do treści wykładów
słownictwo, które nic nie wnosiło do wiedzy, a wręcz powodowało że wiara nie
rozumiała o czym wykładowca mówi. Na kursach instruktorskich HSR
przestrzegamy przed nadużywaniem naukowego słownictwa...

Stąd Towarzystwo Medycyny Stanów i Nagłych i Medycyny Katastrof (którego
prezes jest zresztą w Radzie Programowej HSR) przyjmuje w swoje szeregi
nielekarzy i nie ratowników zawodowych.

No i w modelu amerykańskim, hiszpańskim czy brytyjskim, ratownictwem nie
zajmują się lekarze. Ich wykształcenie, wiedza zbyt wiele kosztują, żeby
marnować to do wożenia ich w karetce. Zakres czynności ratowniczych jest
opisany procedurami i powtarzalny więc lekarz w karetce to marnowanie
zasobów.

Dodać trzeba, że w wielu krajach pogotowie ratunkowe opiera się wyłącznie na
ratownikach społecznych (np. niektóre landy w Niemczech, Włoszech czy w
Wielkiej Brytanii) i na wiedzy którą organizacje same przekazują swoim
członkom w oparciu o międzynarodowe standardy.

Ja z wykształcenia jestem magistrem socjologii. W szefostwie HSR - gdy byłem
szefem - byli między innymi: studentka polonistyki i białorutynistyki i
ekonomistka.

Pozdrawiam


Seascout