[Czuwaj] swiety jerzy
Rafal.Suchocki w pse.pl
Rafal.Suchocki w pse.pl
Wto, 28 Mar 2006, 10:47:09 CEST
>-----Original Message-----
>From: Dominik Jan Domin [mailto:djdomin w biol.uni.torun.pl]
>> Naprawdę ciekawy artykuł!!!
>> I bardzo interesujące uzasadnienie Prawa Harcerskiego w Piśmie Świętym!
>> I ocena wychowania religijnego.
>> Nie ze wszystkim się zgadzam, ale artykuł rekomenduję
>> Pozdrawiam
>
>Bardzo dobry artykuł. Przyłączam sie do poleceń i rekomendacji.
Ja jednak podszedłbym do niego krytycznie. Niewątpliwie jeden z fundamentów (oprócz służby Polsce i bliźnim) - Bóg, jest często w pracy harcerskiej pomijany, lub sprowadzany do pustosłowia. Znam nieliczne środowiska, które realizują wychowanie duchowe w sposób pełny i świadomy (jak np. Sokołów Podlaski). Jednakże autor niniejszego artykułu (wybaczcie kolokwializm) przegina w drugą stronę. Traktując wiarę jako remedium na wszystko. Wiele tez zawartych w artykule jest dobrych, ja jednak zajmę się tymi, z którymi nie do końca potrafię się zgodzić.
Ale po kolei:
"W Polsce, a także w harcerstwie w sprawach wiary istnieje tragiczne nieporozumienie. Polega ono na tym, że w imię wolności sumienia nie wolno mówić o Bogu, w którego wierzą te dzieci, ale wolno zmuszać je do zabawy potępione zarówno przez wszystkie Kościoły chrześcijańskie, judaizm i islam."
Nie znam środowiska, w którym NIE WOLNO mówić o Bogu. Nie sadzę aby takie przypadki istniały. Jeśli już brak jest takich rozmów, to wynika to bardziej z ignorancji drużynowego, jego brakiem zainteresowania czy też ateizmem Tudzież strachem przed podejmowaniem takich tematów.
Co do obrzędowości. I wynikających z niej zagrożeń. Prowadziłem już na obozach i zimowiskach wiele obrzędowości - od Harrego Pottera po egipską, słowiańską czy japońską. Jestem przekonany, iż żadna z nich nie miała wpływu na religijną postawę moich wychowanków. To, że w obozie stał Światowid, nie spowodowało, iż wychowałem stado neopogan. A dobrze poprowadzona obrzędowość pozwoliła w sposób strawny, łatwy i przyjemny przekazać wiele trudnych treści. I to zarówno na początku mojej instruktorskiej ścieżki - kiedy jako 17 letni drużynowy pojechałem na obóz - jak i później - kiedy na ostatnim obozie przed przekazaniem drużyny - jako 26 letni podharcmistrz wprowadziłem obrzędowość oparta na twórczości Terrego Pratcheta. W międzyczasie gdzieś pojawiła się świadomość celów ;-). Ale to temat na inną historię.
Jeśli chodzi o interpretacje symboliki, to niewątpliwie jest ona bardzo ciekawa. Niemniej autor czasami zapędza się zbyt daleko wywodząc lilię od zwieńczeń świątyni Salomona ;-) czy tez określając obozy jako "odtworzenie pierwotnej wspólnoty ewangelicznej".
Pewien dysonans wprowadza także brak konsekwencji autora. Bo z jednej strony możemy przeczytać, iż:
"Harcerstwo jest więc dążeniem do doskonałości. Dążeniem w istocie nigdy nie osiągalnym, nigdy się nie kończącym, bo doskonali możemy być jedynie w Chrystusie przez wiarę. " - z czym się zgadzam.
Z drugiej zaś:
"Niewierzący stara się być harcerzem. Wierzący harcerzem po prostu jest." - z czym zgodzić się nie mogę. Autor pomija tu kwestię poszukujących wiary.
"Dobrze, Baden-Powell, Małkowski i inni myśleli o organizacji religijnej, ale dziś, u progu XXI wieku, kto by się przejmował takimi sprawami." - tu mógłbym polemizować. Zakładam, jednak iż, "organizacja religijna" to tylko niezręczne sformułowanie autora.
Wspominałem, już iż autor traktuje wiarę jako remedium na wszystko. Dobitnie wskazują na to dwa przykłady podane pod koniec artykułu. Ja jednak jestem przekonany, iż do zdania egzaminów do szkół średnich potrzeba czegoś więcej niż modlitwy i czytania Biblii ;-) (choć to nigdy nikomu nie zaszkodziło).
Podsumowując - wszystkie te uwagi nie dyskwalifikują w moich oczach tego artykułu. Ciągle brak jest dobrych tekstów o wychowaniu duchowym (choć druhna Jola Łaba wraz ze swoim zespołem, wykonuje w tym zakresie syzyfową pracę).
--
s00hy
Hufiec Warszawa Praga Północ
Więcej informacji o liście dyskusyjnej Czuwaj