[Czuwaj] Re: Paczka Czuwaj, Tom 19, Numer 50
admiral
admiral w pomaranczarnia.org
Pią, 26 Maj 2006, 19:19:02 CEST
Marcin Bednarski napisał(a):
>Dnia piątek, 26 maja 2006 13:42, admiral napisał:
>
>
>
>Tę argumentację można zastosować do każdej zmiany. Dlaczego nie możemy w takim
>razie przyjmowac tych, którzy nie chcą zadeklarować służby Polsce? Możnaby
>przecież zmienić Polsce na Ojczyźnie otwierając się w ten sposób bardziej na
>ludzi, którzy są w Polsce tylko rezydentami. W moim środowisku mieliśmy
>niedawno spotkania z uchodźcami z Czeczenii i Inguszetii. Są bardzo drazliwi
>w sprawach narodowściowych (nic dziwnego). Wspomniana zmiana Polsce n a
>Ojczyźnie otworzyła by ZHP na udział takich ludzi w naszej pracy. Zgodziłbys
>się na taką zmianę? Pozostałe wartości (ile ich jeszcze pozostało?) bez
>zmian. Tylko ta jedna.
>
>
Wlasnie mowilem o roznicy miedzy wszystkimi pozostalymi wartosciami, a
tym. W przypadku picia, rodzicow, przyrody etc, mozmy wymagac,
deklaracji. To od kazdego z nas zalezy, czy popiera idee, poglad, czy
chce robic tak i tak. W przypadku wiary, wydaje mi sie ze rzecz nie jest
taka prosta. Przeciez nie chodzi odklepanie fomulki, ale o wyznanie
wiary. To chyba _nie do konca od woli_ (strasznie przeciez silnej) Tomka
zalezy, czy uwierzy, czy nie. To jest sprawa nawet nie przeczucia. Moze
to jak z miloscia. "Chcesz z nami byc, to musisz pokochac". To jest
wlasnie cos z pozamaterialnej sfery. Tego sie nie da opisac umyslem
racjonalnym. Dlatego wlasnie sadze, ze nie mozna tego wymagac, jak
deklaracji pogladow.
>A na czym bedzie polegał rozwój duchowy Tomka w ramach ZHP? Rozwój duchowy,
>który jest jakościowo różny od społecznego, psychicznego i osobowości. Ja
>ciągle nie wiem czym jest dla ateisty "duchowość". To znaczy ja rozumiem, że
>można rozumieć ducha jako "energię psychiczną, właściwości psychiczne
>człowieka; umysł, świadomość, myślenie itp", ale przy takim rozumieniu rozwój
>duchowy jest powtórzeniem rozwoju psychicznego i rozwoju osobowości i staje
>się niepotrzeby, ale póki jest w naszych statutowych celach, to musi coś
>oznaczać. Dla mnie oznacza rozwijanie związków ze światem niematerialnym
>poprzez wyznawanie właściwej każdemu wiary, a co oznacza dla ateisty?(tylko
>bez majestatu gór czy prozy Paulo Coello proszę)
>
>
>
Z tym rozwojem duchowym, to rzeczywicie jest problem. Bo tojest takie
troche "slowo-wytrych" niby dla kazdego jasne, ale w inny sposob. Dla
jednych (mimo sprzeciwu innych) i tak bedzie to po prostu wszystko, co
pomaga rozwijac wiez z Bogiem. Dla innych zglebianie czlowieka i natury.
Dlatego jestem przeciwnikiem tego typu sformulowan w oficjalnych
dokumentach. Zreszta obawiam sie, ze zadna uchwala najjasniejszych Rad
Naczelnych, i Naczelnikow Wszystich Naczelnikow, nie zmieni tego stanu,
ze to sformulowanie jest niejednoznaczne i nieostre.
>>A przy okazji sprawa wiary dzieci jest ciekawa nie tylko w kontekscie
>>harcerstwa. Jesli dziecko od malenkosci mowi: "wierze" i jego wiara sie
>>rozwija, to jest ok. Ale jesli dziecko pyta: "Co ten ksiadz tam podnosi za
>>ciasteczko?", to co mu powidziec?
>>
>>
>
>Ja mu mówię, że to jest Jezus Chrystus, bo w to wierzę.
>
>
>
>>Jak zmusic dziecko do wyznania "wierze"? Czy wystarczy mu to "wgrac",
>>przez powtarzanie codzienne w modlitwie?
>>
>>
>
>Nie da się chyba nikogo zmusić do wiary. Przymuszanie się zwykle niczym dobrym
>nie kończy.
>
>
>
I o to chodzi. Nie mowisz mu: "Ja ci powiem, co to jest i masz tak
uwazac ". Mowisz, mu ze ty wierzysz, to wlasnie jest To. I dajesz mu
wybór! Ajesli on jeszcze nie wierzy, to odrzucisz go? Nie mozemy sie
dalej bawic, dopoki nie uwierzysz, albo dopoki nie zadeklarujesz, ze
wierzysz?
>Ciekawe, że o to pytasz. Gdybym był ateistą, to bym powiedział, że wiara
>dziecka jest konsekwencją procesu psychicznego wdrukowania mu tej wiary przez
>rodziców. Dziecko uczy się interpretować rzeczywistosć zgodnie ze
>światopoglądem rodziców. Symbolika, którą dziecko zasymilowało w środowisku
>rodzinnym jest tak silna, że większość ludzi pozostaje pod jej wpływem do
>końca życia, choć im są starsi (a szczególnie w okresach sensytywnych np.
>adolescencji) tym łatwiej im asymilować inne interpretacje świata, które moga
>współistenieć lub wypierać wcześniej zasymilowane. To wyjaśnia popularność
>ślubów kościelnych wśród osób, które w istocie nie praktykują żadnej religii
>oraz tak duży odsetek wiąż przyznających się w Polsce do wiary. Tak bym
>powiedział. Ale może źle sobie wyobrażam rozumowanie ateisty?
>
>
>
Ale ten przypadek, nie rodzi problemu. Jesli dziecko wierzy, bo "tatus
tak mowi i ja wierze tatusiowi, wiec wierze, ze tak mui byc", to
wszystkojest ok. ALe mowimy o tej pewnie malusienkiej grupie ludzi,
ktorzy mowia "no dobrze, tatusiu, ale mi cos tu nie gra, ja tu nic nie
widze, a poza tym jak to mozliwe zeby tak....". No i czy ta byc moze
malusienka grupa "glupiutkich pytajkow" nie zasluguje na to, by nie
klamac? Czyli mowic, ze wierza, choc nie wierza? Przciez nie tego mamy
ich nauczyc.
W dalszym ciagu nie wiem, w czym to przeszkadza tym, ktorzy uwierzyli.
Chodzi o strach przed pokusa, ze choc wierza (ale sie wahaja), wybiora
wersje bez Boga? Jesli tak, to wtedy dopiero trzeba sie napracowac, by
jednak wybrali wiare...
Admiral
Admiral
Więcej informacji o liście dyskusyjnej Czuwaj