[Czuwaj] o piciu w wieku 45 lat

Darek Brzuska brzuska w mp.pl
Nie, 15 Paź 2006, 19:05:43 CEST


Witajcie.

Andrzej Rolewicz napisał ciekawy list, z tezami którego można zgadzać się  
lub nie, niemniej czytałem go z zainteresowaniem. Cóż, Andrzeju. Ostatni  
raz osobiście widzieliśmy się latem 2001 i od tego czasu nie zdarzyło się  
pogadać...

Mam w omawianej kwestii troszeczkę inne zdanie niż prezentowane przez  
Ciebie. Trochę bliżej mi, jako drużynowemu, do argumentacji, którą  
przedstawiał Krzysiek Ludwig. Cóż, mi jako inżynierowi zawsze trafiała do  
przekonania argumentacja bazująca na "jaki praktyczny cel chcemy osiągnąć  
i jakie środki w tym celu najlepiej stosować". Podkreślam - najlepiej.  
Inne środki też pewnie prowadzą do celu.

Natomiast pozwolę sobie, z własnych doświadczeń, nie zgodzić się z  
przykładem:
> 45 letni facet, który
> odmawia lampki wina do np. karkówki podczas grilla - wzbudza obecnie
> współczucie - proszę, nie obrażaj się na mnie czy na goorka -
> pogadamy, jak będziesz miał te 45 lat, bo poglądy też z wiekiem ewoluują
> i będąc w twoim wieku byłem abstynentem.
Czuję się wywołany do tablicy i chcę "pogadać"... Otóż nie zauważyłem.  
Będąc w towarzystwie, które pije lampkę wina do karkówki przy grillu, lub  
w podobnej sytuacji nie zauważyłem, bym budził współczucie. Nie zauważyłem  
także, by impreza stawała się gorsza przez to, że ja odmawiam. Właściwie w  
kręgu znajomych odmawiać nie muszę, bo już nawet nie proponują. I nie  
zauważyłem także zmniejszenia ilości imprez, na których bywam. Ja traktuję  
normalnie kolegów którzy lubią napoje zawierające etanol, i jestem w  
stanie zrozumieć i tolerować kolegę, któremu już cokolwiek zaczyna szumieć  
w głowie. A on jest w stanie normalnie traktować i tolerować mnie. No, nie  
mam jeszcze 45, ale już blisko, coraz bliżej...

Osobną kwestią na takim grillu jest spora grupka tych, którzy odmawiają,  
bo prowadzą samochód. Nie harcerze, a nie piją... I prędzej oni budzą  
współczucie, bo chcieliby, a nie mogą...

> niestety, nie da się mnie tak latwo wyrzucić z organizacji, ponieważ
> nie mam harcmistrza :))))
Ponieważ "mam", czy powinienem się czegoś obawiać? Jakieś polowanie na  
harcmistrzów? Sezon ochronny się skończył? A może załapałem się do jakiejś  
łże-elity czy do innych wykształciuchów z ZOMO? :-)) Dajcie znać,  
uprzedźcie w imię harcerskiego braterstwa :-))

Tu anegdotka. Mój poprzedni dyrektor kiedyś, na spotkaniu częstował  
żeńszeniówką. Podziękowałem jak zwykle, a on nalegał, mówiąc że to dobrze  
wpływa na męskość. Nie skusiłem się, są dwie możliwości:
a)jaki tam ze mnie mężczyzna, więc i tak nie potrzebuję
b)przecież ze mnie supermężczyzna, więc i tak nie potrzebuję
Żeby było ciekawiej, obecne tam panie skusiły się. Może chciały sprawdzić,  
jak to jest być mężczyzną.
Później bywało, że dyrektor mówił o mnie "nasz harcerz". Czy ze  
współczuciem, czy z zazdrością, czy chciał być dowcipny po prostu - nie  
mam pojęcia.

To tak na uboczu tematu...

pozdrawiam

Darek Brzuska
drużynowy
254 Warszawska Drużyna Harcerska "Matecznik"
im. Janka Bytnara "Rudego"
hufiec ZHP Warszawa-Żoliborz

-- 
Używam programu pocztowego Opery: http://www.opera.com/mail/


Więcej informacji o liście dyskusyjnej Czuwaj