[Czuwaj] Harcerskie Ideały

Pawel Dobosz pawel.dobosz w interia.pl
Czw, 22 Lut 2007, 14:39:11 CET


Dzisiaj tak bardziej od siebie..
(ale znowu długo)


Nie będę udawał, że abstenencja była dla mnie kiedykolwiek wartością
autoteliczną. Dlaczego? Nie wiem. Być może dlatego, że nie zaszczepiono mi
tej idei w dzieciństwie. A być może dlatego, że doszukując się sensu w
różnych wartościach, tej akuarat nie zinternalizowałem. W każdym razie nie
przypominam sobie, żeby wpajano mi ideę absytnencji jako sposobu na życie.
A przynajmniej ja tego tak nie odbierałem. To zawsze była określona
zasada, reguła postępowania, której powinienem przestrzegać będąc
harcerzem, czy instruktorem harcerskim. Tylko tyle, i aż tyle. Jednak to
nie Przyrzeczenie było dla mnie w tej kwestii najważniejsze. Decydującą
okazała się rola harcerskiego wychowawcy i opiekuna. Tak sobie teraz
myślę, że gdybym nie został instruktorem to pewnie nie zostałbym
abstynentem. A tak.. już prawie 6 lat bez alkoholu. Czy to mi coś dało,
oprócz satysfakcji? Na pewno. Czy coś utraciłem? Jakiś dysonans cały czas
we mnie jest..

Będąc instruktorem zawsze walczyłem o przestrzeganie określonych zasad. A
nie było to wcale łatwe. Już jako drużynowy wielokrotnie stawiałem sprawę
"na ostrzu noża". Byłem o włos od wyrzucenia przyjaciela z drużyny, bo ten
złamał reguły i zawiódł moje zaufanie (skończyło się na naganie w
rozkazie). A gdy okazało się, że spora część członków drużyny pomimo moich
próśb i gróźb, nic sobie nie robi z harcerskich zasad, to po prostu im
podziękowałem. Wiem, wiem.. kiepski był ze mnie pedagog. Podobnie, choć
może w bardziej subtelny sposób, postępowałem na funkcji komendanta hufca.
Wiem, że problemy z piciem alkoholu na wyjazdach harcerskich miały też inne
środowiska. Udało nam się jednak wspólnie doprowadzić do sytuacji, w której
takie przypadki praktycznie nie mają miejsca. A jeżeli tylko mamy jakiś
sygnał, że coś jest nie tak, od razu reagujemy. I bez znaczenia jest tu
wiek uczestników imprezy, ich status, czy przynależność organizacyjna. W
harcerstwie nie ma miejsca na alkohol, a zasady obowiązują wszystkich bez
wyjątku.

Tylko, że normy zachowań w określonych sytuacjach to jedno, a wartości,
które nadają życiu sens to drugie. Ich nie można wymóc albo narzucić. Ich
wybór to kwestia własnego sumienia. Dlatego pomimo, że zdecydowałem się na
abstynencję z racji takiej, że tego wymagała ode mnie organizacja (osobisty
przykład instruktora) to nie mogłem pogodzić się z faktem, że Prawo
Harcerskie zakazuje czegoś, co samo w sobie nie jest złe. A złe jest
jedynie wtedy, kiedy sie do tego nieodpowiedzialnie podchodzi. Większość
instruktorów, których znam do kwestii picia alkoholu podchodzi bardzo
odpowiedzialnie. Co więcej, wszyscy oni są wspaniałymi wychowawcami,
osobami cieszącymi się dużym autorytetem wśród młodych ludzi i ich
rodziców. Dlaczego zatem muszą deklarować coś, z czym nie do końca się
zgadzają, a jedynie szanują?  Dlaczego nie mogą być autentyczni?

Przyznaję, że nie mamy takiego zaplecza intelektualnego jak inne
środowiska ideowe. Aktywnie działających harcmistrzów jest u nas jak na
lekarstwo. Większość instruktorów zajmuje się bieżącą pracą wychowawczą, i
jak już kiedyś pisałem nie żyją oni sprawami całego Związku.Traktują je
raczej jako swego rodzaju ciekawostki ze świata. Zaś abstrakcyjne dyskusje
na temat wyższości abstynencji typu A nad abstynencją typu B pozostają dla
nas sprawą cały czas bardzo odległą. Ale, chociaż nie możemy się równać
Ideowcom przez duże "I", to i tak jestem dumny z naszych instruktorów, że
uwierzyli, że ich głos w sprawie wychowania młodych ludzi może być
słyszalny. Że ich doświadczenie życiowe także może się w organizacji
liczyć. I to niezależnie od tego, jak kontrowersyjne mogą się wydawać
niektóre poglądy. Nie zawsze tak było..

Prawdą jest, że nie byliśmy przygotowani do konferencji tak, jakbyśmy
sobie tego wszyscy tego życzyli. Ale prawdą jest też, ze zrobiliśmy
wszystko, co w naszej mocy, żeby się do tej dyskusji odpowiednio
przygotować. I to w dodatku w sytuacji, kiedy wyższe szczeble wcale nam
sprawy nie ułatwiały. Szukając uzasadnienia do stanowiska za całkowitą
abstynencją w ZHP (to było to, które odrzuciliśmy) zmuszeni byliśmy sięgać
po wydawnictwa ZHRowskie (Henryk Grzywka, "Gawędy przy ognisku"). A w
sprawie ateistów to już w ogóle żadnego wsparcia. Kiedy o tym rozmawiam z
członkiem komendy chorągwi to słyszę "poczekajmy na inicjatywę władz
naczelnych". Na szczeblu centralnym słyszę z kolei - "harcerstwo bez Boga
to nie harcestwo" albo "wprowadzenie drugiej roty spowoduje, że zostaniemy
usunięci ze struktur skautowych, a w nasze miejsce wejdzie ZHR". Zaś od
komisarza WOSMU " tak, to faktycznie trudny temat". I co ma w tej sytuacji
zrobić drużynowy, w którego drużynie działają ateiści. Ma pracować z nimi
bez Przyrzeczenia i tylko z 9 punktami Prawa. Czy jest w ogóle dla nich
miejsce w ZHP? Co z drużynowymi i instruktorami, którzy nie uznają
istnienia Boga? Czy powinni zostać poddani weryfikacji? Dlaczego nikt nie
chce dać jasnej odpowiedzi?..

Ideały zawarte w Prawie Harcerskim to wartości, które podzielać powinni
wszyscy członkowie Związku Harcerstwa Polskiego. Niestety, aktualnie (a
tak na prawdę od zawsze) mamy do czynienia z dyskusją świadczącą o tym, że
wcale tak nie jest. Problemem nie jest jednak rozstrzygnięcie, która strona
tego sporu ma dzisiaj rację (bo rację mają obie), ale wskazanie kierunku, w
jakim organizacja powinna teraz podążyć. Bo na razie stoimy w miejscu
rozdarci pomiędzy dwoma wizjami harcerstwa. Jedną skrajnie ideową,
niemalże utopijną, a drugą niewątpliwie płytszą, lecz jednocześnie
bardziej autentyczną.

Wiem, że dla wielu zabrzmi to jak herezja, ale mnie osobiście wizja
Andrzeja Małkowskiego nie przekonuje. Nie twierdzę, że promując ideę
abstynencji nie miał on racji. Uważam jedynie, że ruch harcerski
osiągnąłby znacznie więcej nie wymagając od instruktorów takiego
poświęcenia. Z drugiej strony zdaje też sobie sprawę, że Związek
Harcerstwa Polskiego powstał m.in. po to, aby ideę abstynencji zaszczepić
w sercach i umysłach młodych ludzi. I nie przeczę, czasem to się udaje.
Jednak w moim, jak i w wielu innych przypadkach to się niestety nie udało.
Jedyne, co mogę przyznać to fakt, że nawet okresowa abstynencja bardzo
silnie kształtuje charakter. Tylko, że tak rozumiane "nie picie alkoholu"
kojarzy mi sie bardziej z próbą głodu, samotności albo milczenia podczas
zdobywania sprawności "Trzy Pióra", a nie z wartością, dla której
chciałbym poświęcić życie.

Dzisiaj nie widzę już siebie w roli instruktora harcerskiego. Dlaczego? Bo
nie mam tak na prawdę "szczerej woli całym życiem.." zdobywać kolejnych
poziomów abstynencji. A tym samym, mój osobisty przykład instruktora byłby
z gruntu fałszywy. Ale pomimo tego, że poglądy (a może raczej ich źródło),
które prezentuję budzą czasem mniej lub bardziej skrywane lekceważenie to
nadal chcę działać na rzecz Związku Harcerstwa Polskiego. I to niezależnie
od decyzji jaką podejmie Zjazd Programowy. Choć, już tak na marginesie, nie
potrafię wyobrazić sobie głosowania nad wartościami przy założeniu, że
większość "50% +1" delegatów ma rację. Może jestem naiwny i nieżyciowy,
ale moim zdaniem decyzje tak fundamentalne powinny być podejmowane w
drodze konsensusu, albo przynajmniej, w drodze wspólnego dla WSZYSTKICH
delegatów kompromisu.


pozdrawiam,
Paweł



----------------------------------------------------------------------
Gdy nie ma dzieci... - zobacz >> http://link.interia.pl/f19eb



Więcej informacji o liście dyskusyjnej Czuwaj