[Czuwaj] 150 gramów i 3 dni.
Darek Brzuska
brzuska w mp.pl
Pon, 28 Maj 2007, 22:38:33 CEST
Michał Górecki napisał:
> Czesiu u mnie trwa szybko, dla czterech osób, dla dwóch i dla jednej.
> Ja jednak mam trochę większa wprawę w gotowaniu niż grupa 12 latków
> pod przewodnictwem 14 latka :)
>
> Powtarzam po raz kolejny - tak jestem zwolennikiem niezbyt wielkich
> obozów. Tak - jestem zwolennikiem obozów w lesie.
> Nie spotkałem sie natomiast z żadnym sensownym rozwiązaniem dotyczącym
> gotowania na obozie stałym, które NIE byłoby żywieniem zbiorowym.
>
> Sikor - wiem dobrze, że przez gotowanie tez wychowujemy. Gorzej jak te
> 20 dni razy 3 godziny można poświęcić na co innego.
>
> Mówię trzy godziny jeśli zastep jeszcze sam sie zaopatruje. A co.
> Hardkor to hardkor :P
>
> Cały obóz to kwestia pewnych kompromisów. Możemy zrezygnować jeszcze z
> namiotów (szałasy), menażek (miski rzeźbione z drewna), itp.
(...)
> Ja po prostu na spokojnie chce porozmawiać o możliwych rozwiązaniach.
> W praktyce. I plusach i minusach każdego.
Chyba mam grypę, bo od pierwszego do ostatniego słowa zgadzam się z
Michałem.
I też chciałbym spokojnie porozmawiać o możliwych rozwiązaniach, plusach i
minusach.
Mam drużynę, a w niej zastępy. Nie wiem co to jest obóz zastępów, wiem co
to jest obóz drużyny. Jako drużynowy odpowiadam za wychowanie, warunki
bytowania i bezpieczeństwo, a moja ograniczona wyobraźnia
czterdziestoletniego ojca i instruktora nie widzi możliwości, by zastępowy
- szóstoklasista prowadził obóz zastępu, dbał o wyżywienie i o harce
zastępu. Zresztą ciekawe, co wtedy robią przyboczni i drużynowy. Żeby nie
było wątpliwości, to łącznie spędziłem na obozach pod namiotami ponad dwa
lata, i obiecuję Wam, że nie były to obozy "hotelowe". Jak ktoś ma nadal
wątpliwości, niech przyjedzie i zobaczy tego lata.
Nie przeczę, że możliwe jest żywienie każdego zastępu z osobna. Łącznie z
tym, że z każdego zastępu co dzień jeden dyżurny idzie po zakupy a inny
dyżurny gotuje. Nie wiem jak to jest rozliczane (faktury) ale być może nie
musi być rozliczane w ogóle. I chętnie posłucham doświadczeń tych
instruktorów, którzy w takim stylu prowadzą obozy. Ale uprzedzam, nóż w
kieszeni mi się otworzy, jeżeli będzie to okraszone komentarzem w stylu:
To My Jesteśmy Najprawdziwszymi Harcerzami a wy to motłoch nie znający
prawdziwego obozowania. A taki ton już zaczyna pobrzmiewać.
Tak wiec poproszę o informacje o takim sposobie. Także o logistyce:
zapewnianie finansów, rozliczanie kosztów, sposób dostarczania energii do
termicznej obróbki żywności, usuwanie odpadów, mycie i zmywanie z
uwzględnieniem zasad minimalnej choćby ochrony środowiska.
Może jesteśmy rąbnięci (był taki dowcip o wariatach i o truskawkach), ale
czy to na biwaku drużyny, czy na kilkudniowym spływie w gromadzie
przyjaciół młodszych i starszych, robiliśmy wspólny kocioł, i to wydawało
się nam najwspanialsze. Ale nie muszę wiedzieć wszystkiego, więc być może
żywienie "wiele małych grup każda dla siebie" jest lepsze.
I rację ma Michał, pisząc, że gotowanie dla obozu przez zastęp to według
przepisów jest żywienie zbiorowe i nie ma zmiłuj. Przynajmniej w
rozumieniu obecnych przepisów. Nie mówię tu o sensie. Mówię o brzmieniu
przepisów. I trzeba pobierać i przechowywać próbki. Też nie ma zmiłuj.
Niezależnie od tego, czy jest fachowy kucharz, czy go nie ma. Zresztą
szacunek dla tych drużyn, gdzie nie ma. Jeżeli, ewentualnie, zastępowi mi
podrosną, a "Stado" ich mi nie skaperuje do siebie (pozdrowienia dla
Konrada), to może kiedyś sie pokuszę. Choć szansa niewielka, bo pewnie
będziemy jeździć całym środowiskiem, z zuchami i drużyną starszą razem, a
wtedy jednostka robi się już większa cokolwiek i fachowiec jest niezbędny.
No chyba, że ktoś podpowie, jak zuchy mają gotować dla siebie.
Przepraszam, byłem złośliwy.
Jeżeli obowiązek pobierania próbek, by wrócić do tematu wątku, byłby
jedynym kłopotem związanym z sanepidem, to nie ma żadnych kłopotów. To
bzdet.
Pozdrawiam i czekam z zainteresowaniem na kolejne wypowiedzi.
Darek Brzuska
BTW. Dominik! Jeżeli na obozie, na którym kontrola kazała zatrudnić
kucharza, było czysto, nie było zatruć i nikt się nie skarżył że chodzi
głodny, a mimo to kazali zatrudnić kucharza, to kontrola była bandą
ignorantów. Delikatnie rzecz ujmując. Jak spotkasz takiego kontrolera,
przekaż, mu proszę moją opinię, i dodaj, że pochodzi od autora
obowiązującej instrukcji sanitarnej (wiem, zdezaktualizowała się ciut).
Dla dyskutantów Czuwaja to może śmieszna rekomendacja, ale dla takiego
harcerskiego urzędasa, bo innego określenia chwilowo nie znajduję, może to
będzie jakiś argument.
D.
--
Używam programu pocztowego Opery: http://www.opera.com/mail/
Więcej informacji o liście dyskusyjnej Czuwaj