[Czuwaj] 150 gramów i 3 dni.
Marcin Wojtczak
majcin w autograf.pl
Pon, 28 Maj 2007, 11:33:21 CEST
Michał Górecki napisał(a):
> 27-05-07, Seascout <seascout w go2.pl> napisał(a):
>
>> Mi się to podoba. Może dzięki temu wreszcie odejdziemy w ZHP od
>> "żywienia
>> zbiorowego typu zamkniętego" na rzecz "żywienia we własnym zakresie"
>> czyli
>> przygotowanego samodzielnie w zastępach przez harcerzy?
>>
>> Wtedy nie będą potrzebne ani 3 lodówki, ani próbki żywności, ani 12
>> desek do
>> krojenia i instrukcja w sprawie mycia rąk...
>
> Rafał, to nie do końca takie proste.
> Ja rozumiem wędrowników na obozie wędrownym, ale na obozie stałym -
> dla harcerzy, to raczej gorsza sprawa. Nawet w lesie.
>
> Wiem, bo jeździłem zawsze na obozy 100% leśne, i dzień w którym sami
> przyrządzamy posiłki był... głównie poświęcony na to.
>
> Gotowanie gotowaniem, ale tak na prawde wszystko trzeba wyważyć.
> Dodam, że samodzielne gotowanie w jednych organizacjach jest normą
> (fajnie, bo tak skautowo i wogóle), w innych twierdza, że to strata
> czasu który może być wykorzystany na inny program, bardziej
> urozmaicony.
>
> Myślę, że w obu podejściach jest trochę prawdy...
> Chociaż może po prostu nie wpadłem na jakiś fajny system na obóz
> stały, który godzi te podejścia.
>
myslę, że problem z dniem w którym uczestnicy sami przygotowują posiłki
jest 1, a nie 21 i dlatego tyle czasu to zajmuje
większość obozóe, na których byłem, to obozy samodzielne, bez kucharza,
gotuował zastep służbowy pod opiekją instruktora (za każdym razem
innego, żeby wszyscy mogle się wykazac w kuchni), isże o gotowaniu, bo
przy sniadanich i kolacjach opieka nie była potrzebna. obozy liczyły od
30 do 50 osób, wiek uczestników 11-15 lat.
Dodam jezcze, że na większości z tych obozów nie mieliśmy samochodu i
zakupyrobilismy przy pomocy roweru, łódki lub PKS.
W drugim tygodniu obozu większość zastępów tak wyrabiała się z kuchnią,
że uczestniczyła normalnie w progrmie obozu, a przy tym normą był obiad
dwudaniowy często z własnoręcznie upieczonym ciastem.
Na kurcie żeglarskim załogi przygotowywały obiad jednecześnie ze
śniadaniem i 2 godziny przed obiadem wysadzały na brzeg jedną osobe,
którą włączała gaz pod garnkami.
Nie wiem jak organizacyjnie było rozwiązane dostarczanie chleba rowerem
na śniadania, bo moja rola ograniczała sie do wkładania gotówki do sakw,
a świeży chleb jakos zawsze na sniadanie był.
Na "normalnych" (może raczej nienornalnych) obozach tak się nie udaje,
bo są po prostu za duże, ale przy kuchni na 200 osób wymagania sanepidu
są jak najbardziej na miejscu, bo niby czemu kuchnia karmiąca 200
harcerzy ma podlegać innym przepisom niż kuchnia dla 200 studentów?
Marcin Wojtczak
Więcej informacji o liście dyskusyjnej Czuwaj