[Czuwaj] Regulamin musztry AD 1997 - aktualny, czy nie?

Michał Górecki g00rek64 w gmail.com
Czw, 7 Lut 2008, 19:21:04 CET


07-02-08, Krzysztof Ludwig <krzysiekl w interia.pl> napisał(a):

> Mnie zmuszono do nauczenia się rolowania koca :) Choć już nie pamiętam, jak
> to się robiło.

A ja zroluję. Na dwa sposoby :) Mój koc nie rozpadał się po 10
rzutach, wygrałem tym jakiś bieg ;) Wtedy myślałem, że na tym polega
harcerstwo... :]

Ale wróćmy do musztry. Widzicie, owszem uważam że to może być niezły
fun dla dzieciaków. Stosowany rozważnie, z umiarem.

Ale kurcze nie oszukujmy się, tu nie o to chodzi. Musztra to nasz
kolejny fetysz. Przecież tu nie chodzi o musztrę na zbiórkach, tylko o
szoł na większych apelach. O meldowanie z pompą komendantowi hufca i
problemach typu "czy przy podnoszeniu ręki do daszka mówi się czuwaj
czy nie?" W Warszawie, Krakowie i chyba kilku innych miastach - mówi
się. W innych nie mówi się. Straszne!!
I wiele innych tego typu spraw. Jak meldujemy? Co mówimy?

Ja znowu będę strasznym burzycielem, ale ile z tego potrzebujemy? Czy
te puste symbole, to meldowanie kolejnym szczeblom coś nam daje? Czy
tłumaczymy to ciągłością naszej historii, tradycji? W jakim celu
instruktorzy na wszystkich szczeblach odstawiają ten taniec? Czy go
potrzebujemy?

Czy my naprawdę nie powinniśmy odejść kilka kroków na bok i nie
zastanowić się nad tym wszystkim? Tak jak przy przeprowadzce patrzysz
nagle na swoje nazbierane graty i... połowę wyrzucasz? Bo okazują się
gratami a nie mega cennymi artefaktami?

Czy potrzebujemy takiego sztywnego podejścia do tylu spraw? Czy
naprawde potrzebujemy sztywnego rozkładu polegającego na apelach,
capstrzykach i tym podobnych sprawach? Pamietam, gdy podczas
konferencji WOSM w Słowenii razem z Pewnym Autorem Testu o Harcerstwie
i Pewnym Kandydatem Na Naczelnika (sorry, ochrona danych osobowych!)
śmialiśmy sie do rozpuku z tego, że przecież nie było apelu i nie
podano rozkładu dnia! :D

Chyba przydałaby się nam dyskusja o tym co jest "jedną z opcji" a co
jest tak na prawde "rdzeniem". Bo jeszcze niedawno, a nawet teraz u
wielu instruktorów, porzadny instruktor to taki który porządnie
musztruje, robi porządne apele, zna pbsługę telefonu polowego, itp,
itd... heh.

Marzy mi się konferencja na której porozmawialibyśmy z prawdziwym
dystansem o tym co na naszym harcerskim strcyhu jest prawdziwym
skarbem, a co zwykłym starociem którego należy włożyć do muzeum.
Problem w tym że wielu instruktorów (dość mało świadomych - niestety)
patrzy na harcerstwo przez pryzmat historii. Swojej historii.
Harcerstwo to JEGO była drużyna, JEGO obozy, JEGO przygody. Kiedyś to
było panie. Teraz plastik i masakra. Heh.

Hough.

g00rek


Więcej informacji o liście dyskusyjnej Czuwaj