[Czuwaj] program w druzynach?
Piotr Kołodziejczyk
admiral w pomaranczarnia.org
Nie, 1 Lut 2009, 19:10:44 CET
W dniu 1 lutego 2009 17:37 użytkownik <seascout w o2.pl> napisał:
> Ale co w tym zlego? To, co mowisz zmierza w strone organizacji
> totalnej, ktora nie tylko powie co masz mowisz swoim harcerzom, ale
> dostarczy ci gotowy skrypt, przeszkolonego kowca (z odpowiednia
> odznaka), odpowiednia baze szkoleniowoa,
> (ciach!)
>
> Piotr, proszę Cię, przeczytaj to co napisałem, a nie wal na oślep tylko dlatego, że w pewnych kręgach wypada krytykować wszystko co Klepacz napisze. Bez względu czy ma rację czy nie...
Naprawde wierzysz, ze jestem bulterierem pewnych kregow do szczucia
Klepacza? Rafal (Mirmilku!), nie desperuj ;))
Ale do rzeczy, przeciez zaczelismy juz kilka tygodni temu ten temat na
spotkaniu. Chodzi o role GK w tworzeniu tego, co robi druzyna. ja
jestem zwolennikiem podejscia, ktore mowi, ze GK ma sie nie zajmowac
druzyna. Jak zadzwoni do GK biedny druzynowy z pytaniem "a co ja mam
zrobic ze swoja druzyna", to odpowiedz nie powinna brzmiec "najpierw z
przybocznymi porozstawiaj punkty w lesie, a potem reszte przegon w
zastepach ta trasa i niec wygra zastep, ktory zaliczy najwieksza
liczbe punktow", tylko raczej "zadzwon do swojego komendanta hufca -
tu masz numer:606...", ", albo "za tydzien w Twojej choragwi bedzie
kurs druzynowych, koniecznie wez w nim udzial". Chyba pisalem juz to
kiedys - nazwalbym to taka zasada pomocniczosci, ale dajaca wedke, nie
rybe.
Bo on ma poszukac, nie dostac pakiet druzynowego. Tak sadze.
>
> Nie mówię o instytucji totalnej. Mam na myśli organizację, w której drużynowy jeśli chce poprowadzić zajęcia o uchodźcach - to ktoś mu pomoże w taki sposób, ze albo drużynowy znajdzie sobie propozycje zajęć (które może modyfikować, zmieniać, dostosowywać do swojego środowiska jak nie ma czasu - to w całości skopiować) albo ktoś mu powie, kto może mu pomóc.
>
Twierdze, ze to odmozdza i nie uczy samodzielnego myslenia. Wole zeby
bylo mniej harcerzy, ale naprawde sie czegos uczyli, niz zeby bylo
wiecej, ale na poziomie dobrej koloni. Jesli druzynowy nie potrafi
wymyslec czegos fajnego dla ludzi, a jego komendant hufca nie potrafi
go tego nauczyc, to lepiej zeby ich w ogole nie bylo, ze polece
klasykiem ;)
> Nie byłoby nic złego w modelu który opisujesz, gdyby nie to, ze on nie działa. Drużynowi odtwórczo powtarzają tego czego nauczyli się na kursie drużynowych, albo sami przeżyli w drużynie. Nie mamy żadnego programu dla dorosłych, którzy nie byli w ZHP, a chca być drużynowymi. Nikt im nie powie co dokładnie maja robić na zbiórkach - więc wytyczną do pracy jest system stopni harcerskich i wymagania w nim zawarte. I nie wierzę, że tu GK nic nie jest w stanie wymyślić (jak piszesz), albo, że GK nie powinna nic wymyślać. Jeśli gdzieś mają być zmienione wymagania na stopnie harcerskie to tylko w GK!
>
Ja natomiast sadze, ze program centralny nie dziala i szkoda czasu i
zasobów. Tylko ciekawe unikalne pomysly lokalnych liderow, maja szanse
sie przebic u mlodych ludzi. Ja jestem zwolennikiem takiego
harcerstwa, w ktorym organizacja daje METODE, a nie scenariusz.
Organizacja ma udzielic ogolnyc wskazowek - "zobacz, co kreci mlodych
i zrob to", "niech to co zrobisz bedzie naturalne, osadzone w ich
realiach", "kieruj sie wartosciami zawartymi w ph", "pamietaj o
przykladzie wlasnym" itd.
A nie: " wez trzy kilo ziemniakow, umyj, obierz, zetrzyj na tarce,
smaz w glebokim tluszczu....." - "stosowac dla 13-14 latkow, przy
pietnastolatkach dodaj 3g soli".
Nie tedy droga.
> Koniec końców, program mamy słaby, nudny, przestarzały. Straciliśmy inicjatywę, która mieliśmy jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych. To tu ktoś pisał, ze to co kręciło młodych ludzi w tamtym okresie, pierwsi mieli harcerze: CB radia, paintball, wspinaczka skałkowa itp. Co dziś mamy takiego co by było naszą przewagą programową dzisiaj?
>
Tu jest zgoda. Ale metoda nie jest wymyslanie ciekawych rzeczy za
druzynowych. Wybaczcie co niektorzy, ale mi jest coraz ciezej
odtworzyc co kreci dzieciaki i z wiekiem to sie poglebia (uszanowania
dla tych co nie traca kontaktu).
Twierdze, ze harcerstwu potrzebna jest gleboka rewolucja, w wielu
wymiarach. Ale zmiana nie powinna dotyczyc tworzenia nowych cykli
zbiorek. To w dalszym ciagu powinno byc w druzynach. Jeśli wladze
wyzszego szczebla maja pomagac w druzynach, to tylko w takim zakresie,
ze jakby kazdy funkcyjny od komendanta hufca w zwyz mial pod opieka
kilka druzyn w relacjach bezposrednich, to pewnie byloby wiecej z tego
pozytku niz z siedzenia w biurach. Ciekawe zreszta jak sie to w tej
chwili rozklada, liczba kadry powyżej hufca, do liczy druzyn.
> Koniec końców, notujemy systematyczny spadek liczebny od lat. Nie wiemy dlaczego. Zaklinamy rzeczywistość. Jedni mówią, że wcale nie ma spadku, że spisy są fałszowane, inni szukają przyczyn poza ZHP. Obsesyjnie boimy się przyznać przed sobą, ze często, przegrywamy, bo tak naprawdę nie mamy nic ciekawego do zaoferowania młodemu człowiekowi. Nie mamy żadnego systemu wsparcia dla drużynowego, który zostaje sam, ma wymyślać - jak piszesz - cały program i jeszcze tłumaczyć się ze wszystkiego co robi. Tacy ludzie jak Darek poradzą sobie. Młodsi, słabiej zmotywowani - i odchodzą...
>
No dobrze, ja zawsze bylem zwolennikiem luznego podejscia do programu
pracy w sensie biurokratycznym. Co wiecej sadze, ze w ogole idea
programowania pracy druzyn, szczepow, prob na stopnie jest zbyt daleko
posunieta. Jestem goracym zwolennikiem
odpuszczenia tej idei w formie jaka chyba obecnie dominuje. Wiele osob
potrafi swietnie planowac bez pisania szczegolowych dokumentow.
Jestem rowniez przeciwnikiem standaryzacji wszystkiego, a szczegolnie
ksztalcenia. Ale to inny temat.
Wsparcie powinno plynac tylko ze strony hufca, bo tam sie rozgrywa
harcerstwo, a nie w GK. GK niech reformuje rozne biurokratyczne
procedury, niech sobie gada z sanepidem o obozach, bada!! zwiazek, czy
bierze udzial w bardzo waznych konferencjach dot. mlodziezy, ale
przede wszystkim niech kombinuje jak ksztalcic funkcjonariuszy swojej
organizacji, ale niech sie nie zajmuje programem. Nie wierze w zaden
centralny pomysl na zbiorke, ktory mialby uzdrowic zwiazek.
> Więc co można zrobić? Ja bym się przyjrzał tym, którzy rozwijają się liczebnie. I co się okazuje? W Belgii rocznie +5%. I to bez ustawy o harcerstwie! Dania, Wielka Brytania... nie ma tam organizacji totalnych. Ale jak lider chce (powtarzam - JAK CHCE!) to na wyciągniecie ręki ma gotowe programy. A wsparcie jakie ma drużynowy jest do pozazdroszczenia.
>
> Moim zdaniem, nie jest złe to, że u nas tak nie ma. U nas złe jest to, że nikt nie chce tego zmieniać, uważając że jest dobrze jak jest. Łatwo jest zwalić winę na hufiec (jak to robisz) - że nie pomaga. Ale nie budujemy żadnych mechanizmów motywujących hufce do budowania wsparcia dla drużynowych! Nikt nie mówi o wizji jak ma wyglądać program organizacji! Na czym ma się ona skupić! (poza braterstwem).
>
>
Nie przesadzaj takich, co sadza, ze jest dobrze, to juz chyba nie ma,
jest tu ktos taki?
Moze tu jeszcze jest kwestia tego, ze roznie rozumiemy program. Ja
jestem zwolennikiem waskiego podejscia, czyli takiego, w ktorym
program, to po prostu ciag zdarzen w druzynach. System stopni,
sprawnosci, idea namiestnictw, czy innych zespolow celowych to dla
mnie raczej narzedzia metodyczne, a nie program. Z tego punktu
widzenia GK (ale wlasciwie wole gdy jest to RN) powinna zajmowac sie
wlasnie reforma tych narzedzi, a nie tym co maja robic druzynowi.
admiral
Więcej informacji o liście dyskusyjnej Czuwaj