[Czuwaj] Gra w białą kartkę
Michal Gorecki
g00rek64 w gmail.com
Wto, 3 Lut 2009, 11:38:02 CET
Dyskusje na temat tego ile programu powinno być dane odgórnie
przypominają mi moje skojarzenie sprzed jakiegoś czasu gdy podobna
dyskusja (tu czy gdzie indziej) się odbywała.
Wyobraźmy sobie, że na pewnym rajdzie, sadzamy 300 osób, trójkami, na
sali i dajemy im kartkę a0 i flamastry. I mówimy: "grajcie!".
Zero reguł, zero wskazówek, godzina czasu.
Pewnie część osób wpadnie na pomysł co takiego robić, wymyśli jakąs
grę, jakąś zabawę, spędzi z pożytkiem ten czas. Boję się jednak, że
większość po prostu nie będzie wiedziała co ma zrobić, a część być
może spędzi ten czas bezproduktywnie.
Wyobraźmy sobie teraz wariant kiedy dajemy im "Chińczyka". Tu sprawa
prosta - zasady są, wiadomo co robić. Choć pewnie niektórych to
ogranicza, bo godzina gry w chińczyka to masakra jakaś :) Ale
zdecydowana większość , a może wszyscy, są zajęci, wiedza co robić.
Oczywiście pierwszy wariant świetnie by zadziałał jeśli mielibyśmy
samym geniuszy, kreatywnych artystów i zapalonych mistrzów gier. Ale
nie mamy!
Co więc zrobić? Dać wszystkim czyste kartki i wskazać półkę z grami
nieopodal. Kto będzie chciał to z niej skorzysta.
***
Na tej zasadzie działają programy skautowe. Tam często nawet
zdobywanie stopni nie jest obowiązkowe! Jeśli drużynowy wie co ma
robić i sobie poradzi to niech sobie radzi. I nikt mu się nie wtrąca.
A jeśli potrzebuje pomocy? Ma pełno materiałów.
Czy to złe rozwiązanie? Czy od ciągłego powtarzania jak mantry
"programpowstajewdrużynach programpowstajewdrużynach
programpowstajewdrużynach programpowstajewdrużynach
programpowstajewdrużynach programpowstajewdrużynach" ten program tam
nagle zacznie powstawać? Tak wspaniały że harcerstwo odzyska nagle
blask i chwałę? :]
Nie sądzę.
Więc powtórzę jeszcze raz. Czego potrzebujemy? (oprócz innych sprawa
tak oczywistych jak reaniamcja systemu zastępowego - powiedzcie mi,
czy coś w tej kwestii już drgnęło?)
Dobrego szkieletu, czyli systemu stopni. Takiego który ludzie będą
chcieli zdobywać sami z siebie. Jeśli nie chcą, to znaczy że jest do
niczego. Zamiast walczyć o to czy ma to być ćwik, czy ćwok, czy
odkrywca, czy pionier, powinniśmy się zastanowić co jest w nim "sexy",
a może co jest "unsexy", że ludzie nie chcą stopni zdobywać.
Może zastanowić się w ogóle nad nim, sa organizacje, które nie mają
jednego kręgosłupa w postaci właśnie stopni.
Dla mnie to może być "różowy słoń" a nie H.O. o ile poprawi to
zdobywalność. Historia nie ma tu nic do tego.
Dobrych narzędzi. Które mogą być zawarte właśnie w propozycjach
programowych. Nie opasłe tomiska na cały rok. Ot, trochę dydaktyki,
linki do poszerzenia wiedzy, jakieś odznaki do zdobycia. Tego typu
rzeczy (czy sprawności też nie stały się przypadkiem "unsexy"? Czy
ludzie chcą je zdobywać?).
Wydawałoby się że harcerstwo to "gra" a my nie mamy żadnych prawie
elementów "punktów" do zdobywania. Oprócz wspomnianych pozostaje nam
co? Odznaki PTTK których nikt już prawie nie zdobywa (zresztą to nie
nasze narzędzie)? Co jeszcze? Znaki służb? To samo.
Programy które widziałem zawierały co kilka lat zmieniane systemy
odznak, plakietek, oznaczeń i innych rzeczy, których zdobywanie zawsze
było częścią skautowej przygody. A u nas skostniały system równie
kręcący młodych ludzi co ordery pradziadka. "Heeloooł!"
***
Mój ulubiony przykład - "Explorer's Belt". Program krótki zwięzły.
"Wyjedźcie za granicę, zróbcie to i to i możecie nosić zamiast pasa
skautowego specjalny pas, który KAZDY BEDZIE MOGL ZAUWAZYC".
- Zobacz ten gość ma EXPLORER'S BELT na sobie!
I tak dalej, kurczę przecież tego typu sprawy nas kręciły w
harcerstwie, a nie kolejna preambuła do stopnia (której nikt nie
czyta, zaręczam was).
Nie dawajmy ludziom pustej kartki, bo harcerstwo przestanie zupełnie
być pociągające. Bo co generalnie jest pociągającego w pustej kartce?
Dla większości? Nic. I czemu ta pustą kartkę ma akurat zapełniać w
harcerstwie? Które na dodatek jest wieśniackie wg większości kolegów z
gimnazjum ("bo znowu pokazali w telewizji noszenie jakiejś świeczki
przez ludzi ubranych w namioty?")
***
I to nie może być "książka" napisana przez kogoś. To musi być program
- zaplanowany od początku w detalach, napisany, wdrożony. OD TEGO jest
jakże zapomniany członek GK d/s programu. Od TEGO jest jego zespół.
Notabene w większośc zarządów które znam - jedna z ważniejszych osób.
Bo chyba właśnie PROGRAM, a nie ZARZĄDZANIE ani FINANSE dotyka
bezpośrednio najwazniejszych osób w naszej organizacji. Także nie
KSZTAŁCENIE o którym tu czesto mowa. Owszem jest ono wazne, ale
wtórnie bo kształci ludzi, którzy dopiero potem robią program. Ale nie
zapominajmy że GK powinna tworzyć także rzeczy które dotykają
BEZPOŚREDNIO członków ZHP. Tych najważniejszych. HARCERZY. (i HARCERKI
ma się rozumieć ;) )
g00rek
Więcej informacji o liście dyskusyjnej Czuwaj