Re: [Czuwaj] Gra w białą kartkę

Grzegorz Skrukwa greegors w icpnet.pl
Wto, 3 Lut 2009, 21:17:44 CET


Całkowicie się zgadzam z g00rkiem :-)

Niektórzy mają chyba złe skojarzenia. Program centralny czy program odgórny
się kojarzy od razu z
latami 70-tymi i akcjami typu "Azymut Huta Katowice", "Iskra" itp.
sporządzaniem albumów na bristolu i robieniem wywiadów z
"budowniczymi Polski Ludowej".

Nigdy 100%, nigdy nawet 10% drużynowych nie będzie artystami-mistrzami.
Zawsze większość drużynowych to będą rzemieślnicy. Organizacja powinna się
to starać, by to byli dobrzy rzemieślnicy, a nie partacze. A nie przerabiać
rzemieślników na artystów. Tak był zresztą pomyślane założenia
Baden-Powella - skautmistrzem miał być każdy dobry obywatel, który przeczyta
"Scouting for Boys".

We wszystkich okresach kiedy harcerstwo działało dobrze, rozwijało się
liczebnie i było skuteczne wychowawczo, większość drużynowych to byli
właśnie rzemieślnicy, którym organizacja i ruch harcerski dały dobre
narzędzia pracy. Np. w latach 30-tych - jak spojrzymy na stopnie, wiek i
zawód drużynowych z tego okresu uważanego za "Złoty Wiek", to przecież
większość z nich nie miała stopni instruktorskich, byli drużynowymi po
próbie, ćwikami itd., wykształacenie często średnie albo i nie, wiek koło 20
lat, zawody typu "laborant chemiczny", "urzędnik pocztowy", "rzeźbiarz w
fabryce mebli artystycznych", owszem - często także "nauczyciel". Ale nie
wierzę by wszyscy ci ludzie mieli talent na miarę Kamińskiego czy "Zeus"a z
przedwojennej Pomarańczarni. I nie wierzę też by ówczesny ZHP miał ambicję
ich na takich mistrzów przerabiać. Zwłaszcza, że przed wojną kadencje
drużynowych trwały krótko - zmiany zdarzały się i co półtora roku,  nawet w
dobrych środowiskach któe mimo właśnie tej rotacj drużynowych były dobre!
Dlaczego tak było? Bo były  poradniki z dziesiątkami gotowców, z
nieśmiertlenym Wyrobkiem na czele. Bo inspirująca była rola zlotów
(centralnych, chorągwianych, miejskich). No i była bogata prasa harcerska
opisująca przede wszystkim co się dzieje w drużynach (typu "U Zielonej
Szesnastki na obozie", "Co słychać w Drużynie im. Sobieskiego" itd.)

Janusz, pisałeś że
"Zasadnicza część programu musi
powstawać w drużynach. Inaczej nie będzie to program własny, dopasowany do
członków tych drużyn. Harcerze będą odgrywać cudze pomysły, wymyślone
gdzieś indziej i w innych warunkach. To zawsze będzie mniej wartościowe
niż robienie tego co samemu się wymyśli."

Kurczę, kiedy zostałem zastępowym mając 15 lat, to ponad połowa zbiórek
które przeprowadziłem były mniej lub bardziej wzorowane na tym co wyczytałem
w "Vademecum zastępowego" Marka Kudasiewicza, w "Informatorze harcerskim"
oraz jeszcze w 2 czy 3 podobnych książkach. I to się sprawdzało. Jakoś nie
wierzę, żeby te warunki między róznymi środowiskami aż tak bardzo się
różniły. I chciałbym żeby dziś zastępowi i drużynowi sięgali przynajmniej
tak często do tego rodzaju lektur. Wiele razy organizowałem gry terenowe w
oparciu o "gotowce" z książeczki Pawła Wieczorka-Kohuba "Szkoła harców". I
nie mam kompleksów z tego powodu. Itd.

W latach 80-tych i I połowie 90-tych jedną z najlepszych drużyn w Poznaniu
była 37 PDH "Bractwo Kruka i Kojota". Środowisko założone przez człowieka,
który był prawdziwym Mistrzem: Maciej Rydlewicz "Mokasyn", człowiek o
ogromnym talencie, kreatywności, charyzmie itd. Po nim było jeszcze kilku
wybitnych następców. Cała Polska mogła zapoznać się z ich propozycjami, bo
organizowali co roku jesienią Wielką Grę Wojenną - Zlot Drużyn
Zaprzyjaznionych "Perkun". Impreza na 1000 osób, do 1988 nielegalna albo
przynajmniej półlegalna. Pomysły podpatrzone w BKIK stosowaliśmy garściami w
moim środowisku, myślę że wiele innych drużyn i szczepów robiło to samo. U
nas jeszcze dodatkowo wpływał fakt, że byliśmy z BKIK blisko zaprzyjaźnieni,
nawet raz mieliśmy wspólny obóz, a kilka razy obozy obok siebie. Ogromna
szkoda że dorobek tamtego BKIK nie został opisany i w formie np. ksiązki. Bo
śmiało można ich porównać z Wileńską Czarną 13 Grzesiaka  - tak jak ksiązka
Wasilewskiego "Pod totemem słońca" o WCT jest wzorcowym opisem dobrego
obozu. To że czerpaliśmy wzory z BKIK, staraliśmy się mieć obrzędowość
podobną do nich (choć nie identyczną), organizować podobne gry terenowe, w
podobny sposób urządzać obóz - moim zdaniem było tylko dobre. Bo to były
dobre wzory (oczywiście pewne  zastrzeżenia można zawsze znaleść).

Kiedyś w papierowym "Na Tropie" w l. 90-tych były "gotowce" - mi szczególnie
zapadł w pamięc konspekt zajęć dla harcerzy starszych (wędrowników)
"Światowa restauracja" o problemie głodu na świecie. W szczepie je
zrealizowaliśmy 2 razy, dokładnie wg tego wzoru i wyszło świetnie. Gdybym
sam od zera miał wymyślać zajęcia o globalizacji i głodzie na świecie, to
jako historyk zajmujący się współczesnymi stosunkami międzynarodowymi na
pewno bym mógł przygotować merytoryczny podkład bardzo dobrze, ale wątpię
czy bym wpadł kiedykolwiek na tak dobry pomysł na formę jak "światowa
restauracja" (gorąco polecam te zajęcia).

"Centralny program" nie musi oznaczać (nie powinien oznaczać) że wszystkie
drużyny w Polsce robią to samo, ani o to by blokować ludzi którzy są
naprawdę mistrzami - kreatorami (jak wspomniany wyżej "Mokasyn"). Chodzi o
to, by ich  dokonania były przekładane na propozycje dostępne wszystkim.
Powinny to robić zespoły GK oraz namiestnictwa w hufcach i chorągwiach -
powinny zbierać i kolportować opisy udanych zbiorek, obozow, biwakow itd, i
kolportować je w formie gazetek, portali internetowych itd.
 Tyle że tego nie robią. Dlaczego? Bo albo są to zespoły na papierze, albo
składają sie z ludzi którzy sami nie byli wcześniej drużynowymi i nie wiedzą
czego drużynowy potrzebuje, albo mają złe priorytety, np. "integrowanie
pionu zuchowego" czyli organizowanie rajdów itp.

Pozdrawiam
GS







Więcej informacji o liście dyskusyjnej Czuwaj