[Czuwaj] Drużynowi, instruktorzy, stopnie etc
Jerzy Kowski
yooreck7 w wp.pl
Wto, 2 Cze 2009, 06:17:45 CEST
Czytam i czytam tę dyskusję i w chwili, kiedy trafiła mi się wolna chwila
podzielę się z Wami swoją opinią na kilka poruszanych tematów:
Kurs drużynowych a kurs pwd:
Nie wiem czy tej kwestii zmieniło się coś w ostatnim czasie, ale jeszcze nie
tak dawno kurs przewodnikowski trwał kilka godzin (może kilkanaście, już
głowy teraz nie dam). A kurs drużynowych znacznie dłużej! Nawet jeśli w
programie widniały zbliżone tematy, to było na nie dużo mniej czas (na
przewodnikowskim). Nawet prowadzone przez rzeczywiście wybitne i rzetelne
osoby, nie miał szans dać tyle, co kurs drużynowych...
Kurs drużynowych=pwd:
Ale czy każdy instruktor ma zaczynać od bycia drużynowym? Przecież do
namiestnictw, kadr szczepów etc idzie się nie tylko poprzez granatowy sznur.
Chociaż może pięknie byłoby, gdyby każdy instruktor miał właśnie takie
drużynowe podstawy, ale to jednak zbyt mało. Próba pwd zawiera istotnie
więcej niż tylko zdobycie pewnej wiedzy na kursie. To dłuższy proces,
rozwój, poznawanie odpowiedzialności i tak dalej. Dlatego nie bardzo podoba
mi się pomysł sprowadzania pierwszego stopnia do kursu pwd...
Narzucenie statutem:
Wiem, że będę powtarzał to, co już wiele osób pisało, ale ponieważ są różne
zdania na ten temat, chcę zaznaczyć swój głos... To się nie uda. Nie widzę
szansy, żeby samo zapisanie, że drużynowy ma być instruktorem, spowoduje, że
wszyscy grzecznie w ciągu roku nimi zostaną. To musi być dłuższy proces z
jednej strony formalny - zmiany zasad funkcjonowania stopni. Ale nie tylko
to. Trzeba przyjrzeć się całemu zjawisku i sprawdzić jak wyglądało uznawanie
wyjątkowości sytuacji w tych marnych 40% przypadków. Czym kierowali się
komendanci hufców. Czy przyjrzeli się danej osobie i po namyśle, dyskusji i
wreszcie rozmowie z zainteresowanym dawali swoją zgodę? I czy ta zgoda była
uwarunkowana szybką pracą nad stopniem? Czy też było to podpisywanie tego,
co przysłali szczepowi etc? Czy nowi drużynowi wiedzieli/wiedzą, że taki
obowiązek na nich faktycznie ciąży, czy może jest martwym zapisem? Jak
promowane są stopnie, czy praca opiekuna ogranicza się do obecności na
otwarciu i zamknięciu, czy też jest faktyczną współ-wędrówką? Na ten stan
składa się zbyt wiele czynników, żeby jednym zapisem rozwiązać problem.
Przede wszystkim kogo to zmotywuje? Przecież komendanci hufca i tak będą
mianować na "granatową" funkcję nie-instruktorów jeśli od tego będzie
zależało istnienie drużyny... Trzeba naprawdę kilku tęgich głów, które
usiądą i rozbiorą problem na czynniki pierwsze nie zajmując się objawami,
ale szukając przyczyn. I to - bez obrazy - nie mogą być tylko mądre głowy z
Warszawy czy innych dużych miast, tam problem może być zupełnie inny niż w
mniejszych miejscowościach, mądre rady z bogatych okolic nie na wiele się
zdadzą tam, gdzie są zupełnie inne realia i problematyka... To przede
wszystkim długi proces, ogrom pracy. Ale da się;) Wiem, że każda sroczka
swój ogonek chwali, ale w miejscu gdzie miałem przyjemność działać widać, że
spokojną, systematyczną pracą da się wiele osiągnąć, chociaż oczywiście
niektórzy będą się na zmiany krzywić - sam się krzywiłem, a teraz z
perspektywy czasu większość ich doceniam...
Podsumowując - pojawia się sporo dopracowanych narzędzi - komisje
kształceniowe, sensowne KSI pracujące nie tylko nad próbami, ale i z
opiekunami, młode, świadome kadry. To bardzo dobra podstawa, ale nadal -
tylko podstawa. Trzeba mądrych, którzy budując na tym, dopracują cały
system, może do kolejnego Zjazdu da się to zrobić...
Pozdrawiam,
yooreck
Więcej informacji o liście dyskusyjnej Czuwaj