[Czuwaj] posredniosc w wyborach

Piotr Kołodziejczyk piotr w kolodziejczyk.waw.pl
Pią, 29 Maj 2009, 12:12:50 CEST


g00rek co jakis czas samotnie probuje pobudzic dyskusje o
rozwiazaniach okolo-statutowych i troche mi go szkoda, bo specjalnego
odzewu nie wywoluje.
Moze dlatego, ze niekt nie ma czasu, ale moze tez dlatego, ze
generalnie pomysl wyboru przedstawicieli np. do RN, a potem niech RN
sama sobie wybiera GK nie jest zly :). Tylko musi sie przebic przez
wiadomo co ;). Ale jak g00rek teraz o tym pisze, to za jakies dwa
zjazdy byc moze bedzie to mozliwe.  I dlatego warto ten watek
kontynuowac.
Sadze, ze generalnie ten projekt RN, jak i projekt Czesia to taka
kosmetyka, jak narodowy spor o to czy Sienkiewicz musi, czy nie musi
byc w kanonie.
Potrzebujemy natomiast jakiejs szerszej perspektywy. Bo chociaz sadze,
ze czynne prawo wyborcze powinno nalezec do druzynowych niezaleznie od
tego, czy sa instruktorami, czy nie, to niewiele to zmieni w naszym
zwiazku. Zeby to ich prawo mialo sens, to musza miec inne niz na
zjezdzie hufca mozliwosci jego realizowania. Czyli szedlbym raczej w
tym kierunku, by ci druzynowi mieli szanse uczesnitctwa w procesie
demokratycznego zarzadzania nie tylko co cztery/dwa lata, ale
zdecydowanie czesciej - przynajmniej raz/miesiac. Niech chodzi mi
czestosc zjazdow, ale pewne stale cialo typu rada hufca skladajace sie
ze szczepowych/druzynowych+komendant, ktore bedzie zarowno na biezaco
decydowac wraz z komendantem o najwazniejszych sprawach hufca, ale
przede wszystkim bedzie uczyc te ososby pracy w warunkach procedur
demokratycznych.  Procedurach zapewniajacych mozliwe sprawiedliwe
realizowanie czesto sprzecznych dazen poszczegolnych jednostek. Wtedy
role wykonawcza bedzie pelnil komendant przy pomocy kilku/kilkunastu
swoich pomocnikow (wzietych z tej starszej kadry) .Chodzi o to, by z
tymi druzynowymi pracowac bardziej wedrowniczo, niz harcersko. Czyli
aby decyzja, ze robimy np. swieto hufca miala silne "poparcie" i
zobowizanie do dzialania ze strony samych druzyn, a jednoczesnie mieli
oni wplyw na sposob wykonania. Czyli zeby nie bylo takiej sytuacji, ze
to komendant hufca wraz z komenda decyduje i szuka osob do wykonania,
a druzyny maja przyjsc. Oczywiscie to tylko taki przyklad, ale chodzi
z grubsza o to, by te decyzyjne kompetencje lezaly bezposrednio w
rekach druzynowych i to oni tyle ile beda w stanie beda delegowac
samodzielnej mniej lub bardziej komendzie... Ten watek tylko
sygnalizuje.

Kilkakrotnie podnoszony byl problem czasu na kampanie, prezentacje
kandydatow etc na poziomie centralnym(ale nie tylko) . Rzeczywiscie,
to jest bez sensu, ze poprzez mechanizm skomplikowanej posredniosci
praktycznie nie mamy wplywu na ksztalt organizacji. Im wyzszy poziom,
tym gorzej. Zupelnie jak w przypadku eurowyborow. Stopien transmisji
moich preferencji przez partie, kandydata w regionie, Polsce, partie
europejskie jest tak wydluzony i modyfikowany, ze to w zasadzie
wszystko jedno na kogo sie glosuje - nic z moich pogladow nie trafi do
parlamantu europejskiego.
Dlatego zastanawiam sie jak sprawić, by wybory bardziej
odzwierciedlały transmisje preferencji a nie zamiłowanie do
konkretnych osob, czy partii.
Jednym waznym czynnikiem jest czas prezentacji. Sadze, ze zdecydowanie
ordynacja (pisana przez poprzednikow) powinna uwzgledniac od razu
terminy zlgaszania i prezentacji kandydatow na zjazd, do RN, GK, etc.
I nie ma mozliwosci zglaszania w trakcie zjazdu. W koncu chelpimy sie
nasza wilkoscia  i wiekiem, to moze stac nas byc powinno na troche
takiego profesjonalizmu. Zdaje sobie sprawe, ze zjazd moze zmienic
statut, ktory spowoduje, ze ktos zacznie chciec kandydowac, lub komus
sie odechce, ale po pierwsze mozna to jakos rozwizac, ze w takiej
sytuacji zjazd moze podjac decyzje o dopuszczeniu nowych kandydatow, a
zrezygnowac zawsze mozna.
Po drugie preferencje. Jak sprawic by nie sluchajac lepiej, lub gorzej
przygotowanych prezentacji odkryc ich preferencje dot. waznych dla
mnie pogladow harcerskich.
Moze poprzez obligatoryjny, przygotowywany (znow przez poprzednikow -
moze stala komisje wyborcza RN) kwestionariusz (zmieniany co kadencje)
zawierajacy sporo pytan na temat pogladow kandydata. Oczywiscie nie
znaczy to, ze kandydat jest pozniej zwiazany odpowiedziami, ale
wyborcy maja jasna sytuacje, gdy ten po wyborach sie wszystkiego
wyprze.
Kwestionariusz dla posla powienien miec pewnie z 500 pytan, ale dla
kandydata w ZHP wystarczylo by pewnie kilkadziesiat.
mozna by pytac, co sadzi o przesterzagniu PH, jaki ma stosunek do
udostepniania KH innym organizacjom, ateisci w harcerstwie, czy
popiera kodeks instruktorski, osobowosc prawna choragwi, prawa
wyborcze dla nieinstruktorow, etc. na podstawie takiego kwestionariusz
akazdy moglby sobie wyrobic zdanie, na kogo glosowac. (A sprytne
portale www moglby oferowac "kalkulator wyborczy", ktory porówna
poglady wyborcy ze wszystkimi preferencjami kandydatow i pokaze
ranking na kogo glosowac).
Kiedys to bylby problem z tona papierow do przesylania, ale dzisiaj...
Generalnie ile sie da zrobilbym przed zjazdem, bo i tak nie ma tam
czasu na wielkie i dlugie dyskusje, co najwyzej mozna wyglaszac
oswiadczenia.
Zreszta wogole mozna by troche podzielic zjazd. I uczynic go tylko
miejscem do zmian statutu. Tresc merytoryczna pracy zwiazku moze
spokjnie odbywac sie na corocznych konferencjach poswiecanych roznym
problemom - zeby sie przekonywac nawzajem i rozmawiac. Wybory do wladz
robic korespondencyjne, ale wlasnie w oparciu o wczesniejsze znane
kandydatury i kampanie. Absolutoria tez spokojnie moga sie odbywac
korespondencyjnie.
Dzis, gdy wszyscy sa zajeci, a koszty podrozy i czasu poszczegolnych
radnych znacznie przewyzszaja koszty komunikacji elektronicznej
zwyczajnie szkoda kasy na malo ekfetkywne obradowanie zjazdowe. Przy
czym jak mowie korespondencyjne to nie mam tylko na mysli internetu
(bo zaraz ktos powie, ze koszty podpisu elektronicznego czy innych
systemow autoryzacyjnych tez sa drogie), to mam na mysli powolanie
komisji w choragwiach, ktore zbiora kartki z hufcow bez tej calej
szopki z otwieraniem Zbiorek Wyborczych.
No ostatnia sprawa  - wiekszosciowe glosowanie. Czyli zrezygnowanie
tylko z proporcjonalnosci, na rzecz moze jakiejs listy krajowej, albo
dodatkowych wolnych mandatow w okregach... Przy jasno precyzowanych
pogladach mniej istotne jest czy to sa poglady z Poznania, czy
Krakowa, zwlaszcza, ze i tak zaden kandydat nie jest specjalnie
zwiazany zdaniem swojego regionu, a swoimi pogldami. Zapewnilby tylko
drobne mechanizmy nie pozwalajace na monopolizowanie wladzy przez
jeden osrodek.


Takie mam przemyslenia.
admiral


Więcej informacji o liście dyskusyjnej Czuwaj