Re: [Czuwaj] Ruch mlodych dla mlodych - bylo: Wędrownicy na Zjezdzie
Marcin Skocz
hrskocz w harcerstwo.net
Czw, 21 Kwi 2005, 19:54:00 CEST
>> Dlatego że tożsamość organizacyjna i spójność wizji dla całego związku
> jest
>> decydującym czynnikiem dla prawidłowego trwania związku.
>> Co więcej - powoli robi się nas mniej i mniej.
> To prawda, ale nie powstrzymają tego pomysły utopijne i demagogiczne.
Ale gdzie tutaj jest demagogia?
W tym że chciałbym organizacji DLA ludzi młodych?
To znaczy takiej, gdzie młodzi stanowią sens działania i mają możliwość
decydowania o wszystkim, co tylko nie wykracza poza ramy prawne (czyli o
kwestiach prawnych i bezpieczeństwa np. już tylko w ograniczonym zakresie).
>>Współczesna młodzież ma wiele
>> alternatyw i wobec zgrzybiałych struktur które krępują rozwój i działanie
>> woli pobawić się w survival albo pójść pojeździć na desce (uproszczenie
>> celowe).
> To też prawda, tylko że jak 16-latek idzie skakać na desce i sobie złamie
> przy tym nogę, to jego problem. Tak samo jak się bawi w komandosa w
> nieformalnej grupie rekonstruującej US Marines.
> Ale jak idzie na rajd harcerski i tam sobie złamie nogę, to jest to
> problem instruktora.
> To nie zgrzybiałość struktur ZHP przede wszystkim ogranicza naszą
> atrakcyjność, tylko presja biurokracji państwowej, wymogi ustaw i
> instrukcji
> państwowych..
Ale my mówimy o różnych sprawach!
Przepisy przepisami - ale przede wszystkim pisałem o poszukiwaniu
innowacyjności, dążeniu do włączenia uczestników w jak najszerszym stopniu w
działanie i odpowiedzialność za związek.
A tego nie da się osiągnąć inaczej, jak delegując uprawnienia możliwie jak
najbliżej osób których dotyczą.
> Wędrownicy i instruktorzy mający do czynienia tylko z wędrownikami może
> nie
> dostrzegają tego problemu, bo obóz wędrowny dla 9 wędrowników można zrobić
> na dziko, nie przejmując się sanepidem, kuratorium, VATem i euronormami o
> zaokrąglonych podłogach w kuchniach.
> Jeżeli jednak robisz stały obóz dla 50 zuchów i harcerzy, to już wygląda
> to
> inaczej i bez tych "zgrzybiałych struktur" albo inaczej: bez wchodzenia w
> rolę okropnego nauczyciela carskiego co musi pilnować przepisów i siedzieć
> nad papierkami, nie da rady.
Wybacz, prowadziłem parę obozów w życiu i nie widzę wielkiego problemu w ich
formalnym przygotowaniu.
I nie wiem co do tego mają struktury...
> Tu też należy zacząć od doprowadzenia do zmian ustaw dotyczących
> wypoczynku
> dzieci i młodzieży, sportu (...)
My naprawdę nie mówimy o tym samym...
I prawdę mówiąc to nie wiem dlaczego o tym piszesz, aczkolwiek oczywiście
nie byłoby mi przykro gdyby hufiec mi pomagał zamiast robić problemy, a
instrukcje miałyby mniej tekstu a więcej sensu. Tylko to chyba nie ta
dyskusja..
> Istnienie pseudohufców nie ma nic wspólnego z cenzusem wiekowym w czynnym
> prawie wyborczym.
Proszę, czytaj co piszę, bo inaczej nie ma sensu w ogóle dyskutować. Gdzie
ja odnosiłem się do cenzusu??
Odpowiadałem na pytanie dotyczące tego kto chce definiować tożsamość i po
co...
> Ograniczając czynne prawo wyborcze jakimkolwiek cenzusem wiekowym,
> pozbawiłoby się prawa głosu setki dobrych ideowych instruktorów
> pracujących
> na codzień z młodzieżą, a tacy komendanci hufców będący de facto szefami
> spółek "Stanica sp. z o.o." znaleźli by szybko sposoby na obejście tego.
> Cenzus wiekowy to prosty sposób na rozwalenie komisji rewizyjnych, komisji
> kształcenia i stopni, szczepów, namiestnictw itd.
Proponuję powtórkę z WOS i rozróżnianie prawa wyborczego biernego i
czynnego.
Przepraszam za ton tego zdania ale trudno się dyskutuje w taki sposób.
>> Potrzebujemy zmian, potrzebujemy idei a nie praktycznych, wypranych z
>> idei
>> relatywistów, którzy szafują hasłami jedynie.
> Święta racja.
> Tylko ze idea "nie wierz nikomu po 30-tce" tak jak napisał Viking, jest
> już
> nieświeża.
Wiesz, sam pewnie też kiedyś osiągnę nie tylko 30-stkę, ale i 40-stkę i
pamiętam o tym kiedy proponuję zmiany.
Tylko najważniejsza jest kwestia celu i o nim proponuję dyskutować. Jeśli
organizacja ludzi młodych - to reszta, w tym i ja, bo czuję się instruktorem
a nie wędrownikiem już od kilku lat, jest do pomocy i działania dla
uczestników ruchu.
To znaczy, że nie mamy się czuć ważni, tylko pełnić służbę. I czasem dobrze
jest z pokorą przyjąć to wyzwanie zamiast próbować przekształcać organizację
młodzieżową w pole do realizacji politycznej (bo mówimy o wyborach) dla
dorosłych.
>> Dzieci i młodzież mają się tego nauczyć w harcerstwie.
> Od kogo? Od siebie nawzajem?
Zdziwisz się, ale idea pierwotna zakładała naukę przez działanie, a nie od
kogoś... ;-)
To albo nauczą się reguł rządzących gangami
> szalikowców, albo reguł rywalizacji jak w amerykańskich college'ach o
> tytuł
> kapitana drużyny baseballowej i tytuł pierwszej cheerleaderki.
Sprawdzałeś listę top 500? Są tam 3 polskie uczelnie. To teraz zadanie dla
Ciebie - policz Amerykańskie, pamiętając że większość z nich ma kilka
kampusów (np. New York State Uniwersity - 42) co w sumie oznacza że każdy ma
w sumie liczbę studentów porównywalną z połową (w sumie) polskich
uniwersytetów państwowych.
A potem możesz narzekać na amerykański system do woli.
Co do nauki od siebie - wychowawca w harcerstwie ma stworzyć warunki do
nauki, ale ta ma się odbywać przez zabawę, grę, działanie. Czyli nie jest to
nauka szkolna - od kogoś, a potem sprawdzian. I w tym chyba problem, że
niektórzy o tym kompletnie zapomnieli.
pozdrawiam
Marcin Skocz
Więcej informacji o liście dyskusyjnej Czuwaj