Fw: [Czuwaj] Ruch mlodych dla mlodych - bylo: Wędrownicy na Zjezdzie

Grzegorz Skrukwa greegors w icpnet.pl
Pią, 22 Kwi 2005, 11:41:59 CEST


> ----- Original Message -----
> From: <seascout w go2.pl>
> To: "'Lista dyskusyjna harcerek i harcerzy.'" <czuwaj w listy.czuwaj.net>
> Sent: Thursday, April 21, 2005 11:30 PM
> Subject: RE: [Czuwaj] Ruch mlodych dla mlodych - bylo: Wędrownicy na
> Zjezdzie
>
> > Ha! Czego się boimy (mam więcej niż 30 lat).
>

 Ja mam równo 30. Gdyby ktoś rzucił ten pomysł 5 lat temu, miałbym takie
samo
 zdanie. O swój autorytet się nie boję, natomiast mam prawo bać się
 hunwejbinizmu, nagonki pokoleniowej, podszczuwania pokolenia na pokolenie,
 deprecjonowania funkcji drużynowego (bo w myśl tych projektów 32-letni
 drużynowy nie mógłby już wybierać komendanta hufca, a kilkunastu 16-letnich
wędroiwników mogłoby, nawet nie wiedząc do końca co to jest hufiec i jakie
 są jego zadania). Póki będę czynnym instruktorem w linii, a myślę ze przy
sprzyjających okolicznościach jeszcze 2 lata będę, chciałbym mieć wpływ na
to kto będzie komendantem mojego hufca. I zagłosuję na kandydata lepszego, a
nie na młodszego. Jeżeli lepszy będzie młody, to tym lepiej. Koniec kropka.
Czy to jest niska motywacja?

ŻADEN ARGUMENT mnie nie skłoni do odejścia od poglądu, że czynne prawo
wyborcze
powinni  mieć WSZYSCY drużynowi. Oraz członkowie ustępujących władz (ale
tylko komend i
komisji rewizyjnych w rozmiarach proporcjonalnych do wielkości hufac czy
chorągwi). Drużynowy jest najważniejszą funkcją w Związku i jakiekolwiek
 deprecjonowanie jego roli jest szkodliwe. Nie można mu odbierać prawa
wyboru komendanta hufca ani w ogóle wpływu na sprawy Związku.
Odpowiedzialności za życie i zdrowie podopiecznych oraz za prawidłowość
procesu wychowawczegom nikt z niego nie zdejmie.


 Ruch młodych dla młodych, demokracja, przygotowanie do życia w
 społeczeństwie obywatelskim
 - wszystko OK. Ale nie można robić lekcji pokazowych  demokracji kosztem
 prawdziwej demokracji.
 A pomysł na aktywizowanie demokratyczne wędrowników kosztem instruktorów to
 właśnie taka lekcja.
W ZHP są też ludzie poniżej 16 roku życia. Kto ma być ich rzecznikiem,
rzecznikiem ich interesu w tym Związku?
Chyba drużynowi którzy pracują z tymi grupami wiekowymi są jedynymi
osobami
do tego moralnie uprawnionymi. Niezależnie od tego czy są powyżej 30.


>  > posiadający Autorytet, dalej będą mieli ten autorytet bez
> > względu ile maja lat i bez względu na to czy mają czynne, bierne czy w
> > ogóle nie maja prawa wyborczego.
> > Do instruktora z Autorytetem ustawią się kolejki przed głosowaniem z
> > prośba o radę.
> > Mam wrażenie, że najwięcej ucierpią ci po 30 co autorytetu nie mają. Bo
> > ani już nic nie będą znaczyli, ani nic od nich nie będzie zależało, ani
> > niczym już na czyjeś decyzje nie wpłyną.
> > Dobra instruktorka 45 lat nie powinna mieć kompleksów, bo jeśli jest
> > naprawde dobra to i tak ludzie będą słuchali jej rad.
>
 Ja niestety nie jestem idealistą co do ludzkich postaw. W III RP bardzo
dużo ludzi którzy zasługiwali na to by być prawdziwymi autorytetami się nimi
nie stało, a mamy za to autorytety wykreowane przez media. Patrząc na wyniki
 wyborów jednoznacznie widać, jakimi kryteriami się kieruje spora częśc
 elektoratu - np. kryterium urody kandydata.
 Niestety w harcerstwie też często tak jest, że nie słucha się ludzi
doświadczonych i mających coś mądrego do powiedzenia, bo są to czasem
rzeczy niepopularne.
Prawdziwe przywództwo polega też na tym, zeby mówić podwładnym rzeczy
nieprzyjemne i wymagać od nich.
Ludzie nie są doskonali, nawet instruktorzy harcerscy i wędrownicy ;-)
nawet instruktorzy harcerscy mają skłonność do tego, by bardziej posłuchać
kogoś
 kto im mówi rzeczy miłe, niż tego co im powie coś krytycznego. A wybory
 władz hufca nie mogą być konkursem piękności i wdzięku, czy plebiscytem na
 najpopularniejszego nauczyciela w szkole (te przeważnie wygrywa ten co
 opowiada najlepsze kawały na lekcjach, a nie ten co najlepiej uczy).

 W harcerstwie przecież też tak jest. Czyż nie ma mechanizmu robienia
 dyżurnmego wroga z oboźnego zlotu, z wymagającego rewizora, z
 przewodniczącego KSI który nie toleruje byle jakich prób itp.? Czyż nie
zdarza się
 zjawisko rozleniwionej młodej kadry na obozie, którą motywując i
 dyscyplinując starszy od nich harcmistrz musi być czasem ostry? Nie znacie
 zjawiska patologicznego przywódcy wędrowników, który mówi swoim podwładnym
 "ta komenda jest upierdliwa" i nakręca opozycję?
 Nie znacie zjawiska autorytetu budowanego na przekupywaniu podwładnych
 (niekoniecznie materialnie)?


> > Wytłumaczcie mi jak to się działo, że kiedyś to działało?
> > I w dodatku dobrze.
> > I tamte Zjazdy podejmowały dobre decyzje i nikt nie ucierpiał? Kiedys HS
> > byli bardziej dojrzali?
> > Śmieszy mnie, że w PRL-u HS mieli większą demokrację i większy wpływ na
> > zycie związku niż dzisiejsi wędrownicy.
> > Mówiąc językiem z Killera... "co się stało, ze się zesrało?" :)
> > Seascout

 Nie byłem nigdy na Zjeździe ZHP ani w PRL ani w III RP, więc trudno mi z
tym polemizować. Ale wygląda mi to na jakiś absurd. Jeżeli za PRL naczelnik
ZHP był z nomenklatury, to czy tu można mówić o jakiejkolwiekj demokracji?



Więcej informacji o liście dyskusyjnej Czuwaj