[Czuwaj] Garb czy nie ?
Radek Topolski
r_topolski w poczta.onet.pl
Czw, 13 Paź 2005, 14:24:44 CEST
From: "Aleksander Senk" <senk w post.pl>
> A moze po prostu, Bartku, nie uwazasz, ze tamci ludzi zostali skrzywdzeni
> nieslusznie? Albo ze mieli racje? A moze uwazasz, ze mozemy z historii ZHP
> tylko te jasne strony, a ciemne to przeszlosc, o ktorej nie trzeba
pamietac?
>
> pozdrawiam
> olek
>
Bartek - nie odpowiedział. Może wiec ja trochę za niego. Sprawa niestety nie
jest taka prosta dla nas - pokolenia biorącego świadomie udział w tamtych
wydarzeniach (czytaj - prawie seniorów). Oczywiście kwestia "krzywdy" - nie
budzi wątpliwości. Wątpliwości budzi natomiast kwestia "zemsty za krzywdę".
Było mniej więcej tak: rok 1989 - byliśmy już doświadczonymi drużynowymi -
czasami komendantami szczepów. Rok wcześniej doprowadziliśmy do wyboru
nowego komendanta hufca - partyjny "spadochroniarz" - został zastąpiony
"jednym z nas" w demokratycznych wyborach. Nowy komendant miał owszem
poglądy lewicowe - identyfikował się bardziej z PPS niż z PZPR - lecz dla
niektórych nie była to żadna różnica. W czasie akcji letniej 89 - razem
chodziliśmy na msze i razem śpiewaliśmy modlitwę harcerską. Dwa miesiące
później przyszedł dylemat zostajemy w ZHP czy odchodzimy do ZHR lub ZHP-1918
? Decyzje zapadły szybko - część została chcąc dalej zmieniać hufiec (który
nie był zbyt czerwony) - część odeszła aby zacząć od nowa. Co się okazało ?
Ja - który zostałem, natychmiast byłem okrzyknięty przez swoich kolegów
drużynowych postkomunistą. Nie istotne było że często ci którzy zostali -
mieli na swoim koncie "duży dorobek działalności opozycyjnej", czasami ci
którzy odeszli cieszyli się w ogólnej pamięci opinią "najbardziej czerwonego
betonu". Bez względu na poglądy i to co robiliśmy do tej pory nastąpił
podział na zwolenników nowego (ci co odeszli) i postkomunistów (ci co
zostali). Przez następnych parę lat byłem opluwanym komunistą i nieważne
było że to ja parę lat wcześniej zacząłem ciągać "plujących" na
konspiracyjne harcerskie msze. Zdradziłem ponieważ chciałem naprawiać
nienaprawialne. To była naprawdę gorzka pigułka. Okazało się że wiele można
naprawić i wiele naprawiliśmy i w hufcu i w chorągwi i w całym ZHP - jednak
opinia gorszych harcerzy ciągnęła się za nami przez wiele lat.
Około roku 2000 - zaprosiliśmy do hufca dh. Pawła Wieczorka,
zorganizowaliśmy promocję jego książek wśród drużynowych. Dh. Paweł z
miejscu rozpoczął narzekania na władze KCh Ślaskiej i stowarzyszenie
"Czuwajmy". Wtedy ja ze zdziwieniem stwierdziłem że przecież już od wielu
lat mamy demokrację - w Łodzi w 1995 roku my - komendanci hufców z pomocą
naszych instruktorów doprowadziliśmy do zmiany na funkcji komendanta
chorągwi i zwyczajów tam panujących. Właśnie od tego są mechanizmy
demokracji. Dh. Pawła jednak nie przekonałem. W ZHP był, jest i będzie
postkomunistyczny beton.
Śledząc w następnych latach pewne mechanizmy w ZHR - ze zdziwieniem
zauważyłem pewne groźne zjawiska. Cała energia ZHR-u poszła w doskonalenie
metody i metodyki, akcentowanie określonych wartości i idei - pod tym
względem bardzo nas wyprzedzili, lecz rozwiązania organizacyjne zostały
niemalże żywcem skopiowane z ZHP lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych.
Minimum demokracji, nieomylność władz, kierowanie wszystkimi aspektami życia
organizacji odgórnie przez "centralę". Wszystkich którzy mają odmienne
zdanie niż "centrala" kieruje się na boczny tor. Z tego punktu widzenia nie
czuję się gorszy - uważam że zrobiliśmy w ZHP ciężką i dobrą robotę.
Owszem w ciągu kilku ostatnich lat ataki ZHR-u na ZHP znacznie osłabły, ale
i dzisiaj ZHP w oczach wielu instruktorów (starszych) ZHR-u jest czymś o
wiele gorszym. Problem polega na tym że mówiąc o ZHP mówią oni o organizacji
z której wyszli pod koniec lat osiemdziesiątych, nawet nie zadadzą sobie
trudu obiektywnej oceny zmian które nastąpiły w ZHP przez 15 lat.
Czasem ja też mam ochotę usłyszeć "przepraszam" - od moich dawnych kolegów i
koleżanek za wyrządzone mi "krzywdy".
Radek Topolski
Więcej informacji o liście dyskusyjnej Czuwaj