Rejtan partyzantem. Było: [Czuwaj] skauting a Projekt Statutu ZHP

Witold Pietrusiewicz smyrwa w poczta.onet.pl
Nie, 11 Wrz 2005, 03:35:49 CEST


Soohy po kilku dniach od swojej wypowiedzi na hufcowym forum wrócił do 
Rejtana, tym razem na tutejszej liście.

 > Powtórzę to co pisałem na naszym hufcowym forum. Obecne (choć na pewno
 > niedoskonałe) czasy - dają nam i naszym środowiskom tyle wspaniałych
 > możliwości wpływania na zmianę obecnego stanu rzeczy. Czy to poprzez
 > angażowanie się w działania na wyższych szczeblach, czy przez 
zawiązywanie
 > ruchów programowo-metodycznych będących płaszczyzną porozumienia 
środowisk
 > zjednoczonych w określonym celu. Wszystko to są działania ŚWIADOME i
 > WYCHOWAWCZE. Dające przykład naszym wychowankom. Nie wychowujace 
kolejnego
 > pokolenia partyzantów. ;-) Chcę zmienić zaistniałą sytuacje - 
angażuje swoje
 > siły aby organiczną pracą to zrobić. Buduje zespół mundurowy, 
zawiązuje ruch
 > programowo metodyczny, zostaje członkiem wydziału GK, zostaje szefem
 > Promocji, zostaje instruktorem CSI, A nie: rozdzielam koszulę niczym 
Rejtan
 > i piszą: znowu ładują nam tu ten ohydny skauting. Zwłaszcza jeśli 
wcześniej
 > miałem możliwość wzięcia udziału w tworzących się zmianach. Jak w
 > wędrowniczej dewizie: WYJDŻ W ŚWIAT, POMYŚL, POMÓŻ czyli DZIAŁAJ. ;-)

To i ja powiem co myślę.

Niejedno pokolenie myślało, że żyje w czasach i warunkach idealnych do 
wprowadzania nowego porządku, do zmieniania zastanego stanu rzeczy. 
Szlachetna to rzecz - chcieć zmieniać świat na lepsze. Chyba każdy 
przeżywa w swoim życiu takie chwile, że ma poczucie, że od niego wiele 
zależy, że może zdziałać naprawdę dużo - dla dobra swoich bliskich, 
przyjaciół, Ojczyzny, a może i całej ludzkości.

A jednak historia uczy, że dobre chęci zmieniania świata mogą służyć 
nieraz niecnym celom. Że nawet chcąc dobrze, ale nie mając dobrego 
rozeznania, można uczynić wiele zła, niszczyć dobra materialne i ducha. 
Młodzieńczy idealizm nieraz już bywał narzędziem w ręku "macherów od 
losu", cynicznych manipulatorów. Albo doprawiony rozbuchaną ambicją 
przeradzał się w wybuchową mieszankę. Teraz już może nie ta skala i nie 
to niebezpieczeństwo, ale...

Życzyłbym sobie, aby ci, którzy idą zawiązywać nowe ruchy, wchodzą w 
skład władz naczelnych, mieli po prostu więcej pokory. Chwilami mam 
wrażenie - i pisałem to już na tej liście dwa lata temu - że za 
zmienianie ZHP (uznawane zresztą przez nich nie wiadomo dlaczego za 
pępek harcerstwa) biorą się czasem ludzie z przerostem ambicji. Tacy, 
którzy czują że usilnie muszą coś zmienić, żeby pozostawić po sobie 
ślad, żeby wywrzeć na związku swoje piętno. "Się realizować"... I często 
za nic mają zdanie innych. Bo wiedzą lepiej. Bo stanęli na takiej 
funkcji, że Olśnienie na nich zstąpiło. Chciałbym się tu mylić.

A przecież działanie w tym czy innym zespole, w chorągwi czy Głównej 
Kwaterze - to też SŁUŻBA.

Na forum hufca napisałem już: to, że ktoś nie działa w jakimś zespole 
czy ruchu, wcale nie musi wynikać z tego, że nie chce. Jeśli ktoś działa 
w pięciu zespołach czy strukturach, to może już po prostu uważa (i 
słusznie!), że w szóstym nie będzie działał w sposób efektywny? Soohy, 
znamy się nie od dziś, obaj działamy na zbyt wielu polach, i wiemy 
dobrze (i nie tylko my), że chciałoby się wiele, ale czas jest ograniczony.

Więc - chcę zmienić zaistniałą sytuację, ale:
- primo - próbuję się w niej rozeznać, zrozumieć racje innych, dać im 
szansę wypowiedzi, rozważyć ich argumenty,
- secundo - angażuję swoje siły na miarę swoich możliwości. Więc - tak: 
buduję zespół mundurowy, zawiązuję ruch, działam w kształceniu, tworzę 
gazetę - jeśli mam pewność, że temu podołam, że znajdę dość czasu, by to 
działało. Jeśli nie mam tej pewności, to angażuję się, na ile mogę: 
wypowiadam się w kwestiach mundurowych na stosownym forum (mając 
nadzieję, że mój głos zostanie uwzględniony), uczestniczę w konferencji, 
przygotowuję analizę i podsyłam ją do Głównej Kwatery lub Rady Naczelnej 
itp., piszę tekst do "Czuwaja" (gazety). Każde rozwiązanie będzie dobre.

Każdy z nas, kto jest członkiem związku, ma PRAWO WYPOWIADANIA SIĘ w 
sprawach dotyczących ZHP. Gwarantuje to nam §20 Statutu. I nie ma 
żadnego powodu, by twierdzić, że ktoś kto nie wszedł do jakiegoś 
zespołu, nie ma prawa zabierać głosu w sprawach, którymi ten zespół się 
zajmuje.

To, że ktoś wypowiada się negatywnie o rozwiązaniach wypracowanych przez 
ten czy ów zespół, to nie jest żadna Rejtanada! Ani partyzantka. Nie 
wyraża swojego weta, tylko opinię. Czy to zbyt subtelna różnica? Każdy z 
nas ma do tego prawo. Nawet jeśli ktoś inny uzna tę opinię za skrajną.

Mam szczere przekonanie, że jest to potrzebne, że dzięki temu możemy 
wypracować jeszcze lepsze rozwiązania. Że ludzie, którzy o czymś 
decydują, dostrzegą, jak bardzo nieraz się różnimy między sobą. I że to 
zróżnicowanie jest naszym bogactwem, dzięki któremu możemy nieraz 
osiągnąć wiele więcej niż urawniłowką.  I zabierając głos, ufam swoim 
współbraciom, że to docenią, a nie że będą szukać we mnie wroga, 
mąciciela, który kładzie się im na drodze ku ich świetlanej przyszłości.

Smyrwa



Więcej informacji o liście dyskusyjnej Czuwaj