Re[2]: [Czuwaj] re: tani obóz
Piotr Giczela
piotr.giczela w zhr.pl
Śro, 12 Kwi 2006, 00:57:26 CEST
Tomek Grodzki napisał:
> 1. Transport - pytanie, czy przewo dzieci prywatnymi samochodami jednego z
> rodzicow jest legalne? Nie jestem pewien.
Jeśli obóz zaczyna się w chwili odjazdu, a tak powinno być, bo podróż
wlicza się do dni obozowych, to dowożenie dzieci samochodami
prywatnymi jest naruszeniem przepisów oświatowych, którym jako
publiczna placówka wypoczynku obóz podlega. Nie pytajcie mnie jakich
(artykuły, paragrafy), bo tego nie wiem. Myśle, że mógłby pełnej
odpowiedzi udzielić w tym zakresie Jerzy Łukaszewicz z Lublina. O ile
wiem pracuje w jakiejs agendzie oświatowej: WOMie czy nawet KO...
Można, o ile przełożeni rejestrujący obóz na to przystaną, wyznaczyć
termin rozpoczęcia obozu dopiero od momentu dotarcia wszystkich na
wskazane miejsce. Wówczas dowóz jest w gestii rodziców czy prawnych
opiekunów harcerzy i nas po prostu w ogóle nie obchodzi. Ale to według
mnie jakieś chore. Zawsze na obóz wyruszało się razem i razem się z
niego wracało...
> 2. Smieci - nie uczmy dzieciakow oszukiwac - moje smieci w moim bagazniku -
> to absurd. Dziwie się, ze Sanepid, czy jakakolwiek inna wizytacja nie
> podwaza takiego postepowania. Dziwie się tez, ze komendant zaklada, ze każdy
> rodzic dowiezie te smieci do swojego domu i sam zaplaci za ich utylizacje.
> Wiekszosc wrzuci te smieci do ogolnodostepnego smietnika na osiedlu, przy
> cmentarzu, czy postawi worek obok kosza na smieci. W ten sposób wszyscy
> placimy za wywoz smieci z tego obozu i przez to mój oboz jest drozszy.
Mieszkam na spółdzielczym osiedlu i jasny szlag mnie trafia, gdy w
nocy z piątku na sobotę oraz z soboty na niedzielę przybywają w
kontenerze, a głównie obok niego HAŁDY śmieci. Wyczaiłem juz w jaki
sposób tak cudownie się rozmnażają. To mieszkańcy domów
jednorodzinnych. Pokolenie nowobogackich... Którzy oszczędzają.
Podobnie jak proponuje się tutaj uczyć harcerzy. To miedzy innymi
miałem na myśli pisząc jakiś czas temu o dwulicowości i zrobiłem
"fuj". Popieram Cię Tomku! I mam propozycję, by rodzice oprócz śmieci
w workach zabierali też ze sobą trochę syfu z latryn. ;-)
A już tak zupełnie poważnie: nie jestem zwolennikiem szwendania się po
obozowisku mam, tatusiów, cioć, babć, wujków itp członków rodzin
każdego dnia, o każdej porze. Zawsze, gdy byłem komendantem
wyznaczałem jeden weekend na odwiedziny. Jeden na 3 - 4 tygodnie. Czy
śmieci mają kisnąć mi w worach do tego "upragnionego" momentu
odwiedzin rodziców? (PS. Nigdy jako mały harcerz nie lubiłem odwiedzin
rodziców i prosiłem ich, by do mnie nie przyjeżdżali. Prośby nie
spełnili tylko raz. Może jestem nienormalny... ;-D)
>> > Wówczas, w
>> > razie jakiejkolwiek wpadki można mieć nadzieję, że dziennikarz
>> > obsmarowujący tę placówkę wypoczynku może nie powie "obóz
>> > harcerski".
> Temat lepiej chwyci jak się napiszem, ze to instruktor. Poza tym jaki
> dziennikarz zada sobie trudu, aby sprawdzic kto tak naprawde jest
> organizatorem? Widzial harcerzy? To oboz harcerski.
Ja to napisałem i jeszcze dopiszę. Jako dziennikarz. Wiem, że moi
koledzy po piórze nie rozróżniają Głównej Kwatery od Komendy Głównej i
Zarządu Głównego, a stopnie harcerskie to dla nich najczarniejsza
magia z możliwych. Szczególnie, że teraz zaczyna być u nas jak w
wojsku i policji: W ZHP inne, w ZHR inne... Zapewne niewielu
zorientuje się, że obóz chłopaków w mundurach, to niekoniecznie obóz
harcerski zorganizowany przez ZHX tylko przez Szkolne Towarzystwo Piłki
Kopanej. Co prawda mają getry, ale koszulki cosik inne noszą. I
buciory zamiast korków. To dziennikarze rozróżnią... :-]
>> > dało się zrobić atrakcyjny obóz (jeżdżenie na wycieczki
>> autokarowe to
>> > taka sama skrajność programowa jak siedzenie trzy tygodnie w leśnej
>> > głuszy i np. zywienie się tym co daje przyroda - pierwsze
>> to atrakcje
>> > dla mamlasów, drugie to hardcore dla wytrawnych wędrowników.
> Nie obrazaj tych, którzy chca pojechac na oboz i nie maja zapedow
> survivalowych. To nie "mamlasy", tylko zuchy, harcerze i inni. Nie każdy
> musi jesc zaby samodzielnie zabite i upieczone, żeby moc spojrzec w oczy
> swojemu druzynowemu. Na obozach, gdzie sa wycieczki także autokarowe jest
> realizowany program. HARCERSKI.
To też moja wypowiedź, ale Boże uchowaj, bym chciał obrażać!
Napisałem, to zdanie, bo wiem jakie są obozy. Na pierwszy z
wymienionych w życiu bym nie pojechał (odkąd przestałem jeździć na
kolonie), bo w moim odczuciu (podkreślam - w moim odczuciu) wyjazd
autokarem na ob... tfu, tfu... na placówkę wypoczynku w domkach
kempingowych, albo w szkole ( poza zuchami, ale one jeżdżą na
kolonie), jedzenie w stołówce przygotowanych przez panie kucharki, a
podanych przez panie kelnerki śniadanek, obiadków i kolacyjek oraz
poruszanie się po terenie tylko autokarem, i to głównie do miasta, by
odwiedzić centra handlowe, kino i ewentualnie jakieś muzea, nie jest
wyjazdem na OBÓZ. Choćby w międzyczasie kadra starała się realizować
nie wiem jak harcerski program.
Na drugi z wymienionych obozów bym się wybrał, bo nie byłem jeszcze.
Zawsze tak się składało, że "zatrudniałem" wędrowników na obozach,
które były czymś, z czym mamy do czynienia najczęściej, a więc formą
"złotego środka" między tą pierwszą, scharakteryzowaną przeze mnie
formą wypoczynku, a tę drugą. Jeśli ktoś się poczuł obrażony, to
zupełnie niepotrzebnie. Rozkazuję "odobrazić się"! Spocznij! :-D
> Pozdrawiam
> Tomek
--
Pozdrowienia,
phm. Piotr Giczela
Łuków
Więcej informacji o liście dyskusyjnej Czuwaj