Re: Re: [Czuwaj] Re: PANIKA, było: Poznań
Michał Górecki
g00rek64 w gmail.com
Nie, 11 Mar 2007, 10:53:44 CET
07-03-11, Andrzej Rolewicz <harc38 w op.pl> napisał(a):
> Michale ! Ładnie mówisz, ale ogólnikowo. Chciałbym Ciebie lepiej zrozumieć
> (A nie np. czepiać się ciebie:)
> Czy mógłbyś konkretnie, na przykładach opowiedzieć mi, w jaki sposób
> np. realizujesz "rozwój harcerzy na ścieżce duchowej" i jak w swojej
> pracy realizujesz ideę "służby Bogu całym życiem" poza pójściem
> w niedzielę obozową lub w święto państwowe do kościoła ?
> Wybrałem taki temat, ponieważ akurat bardzo mnie interesuje
> a poza tym ciekaw jestem jak te tradycyjne wartości wyglądają
> w XXI wiecznym brzmieniu i czy w ogóle są obecne.
> Pozdrawiam Ciebie serdecznie i z szacunkiem
> Andrzej.
***
Wychowanie duchowe jest pewnie najtrudniejsze ze wszystkich ścieżek
wychowania. Nie podam tutaj przecież gotowego przykładu, tym bardziej, że
wszystko musi być dostosowane do grupy.
Na co zwróciłbym uwagę? Na zrozumienie swojej religii i wyjście poza
schemat, zrozumienie właśnie jej duchowego wymiaru, jej sensu. Zadawanie
niewygodnych pytań w warstwie filozoficznej, dla wędrowników może to być
dyskusja, czy kuźnica. Wyjście do innych religii, poznanie ich, akceptacja
inności, wychowanie międzykulturowe.
W naszym ujęciu (kiedy nie ma oddzielnej ścieżki rozwoju charakteru) właśnie
kształtowanie charakteru też tu będzie podpadało.
Wchodzenie na kolejne etapy świadomości własnych wad, przezwyciężanie wad,
praca nad sobą.
I wreszcie przyroda - podziwianie piękna przyrody, przemyślenia z nią
związane. Tak daleko, aż nie ociera się to o animizm ;)
I teraz temat drażliwy - świadomość historyczna, patriotyczna.
Pewna świadomość też rozwija duchowo. Warto znać historię, warto utożsamiać
się z tym, warto uczyć się na błędach innych. Jednak gdzie jest granica? W
pewnym momencie program zaczyna ociekać patosem. Staje się smętny,
siermiężny i jękliwy w swej wymowie. Harcerska radość i pozytywność,
optymizm i pogoda ducha gdzieś tam się chowają, bo jak tu być pogodnym skoro
ciągle mówimy o naszych przysłowiowych "wojnie, krwi i powstaniach"? W
którym momencie ta zupa zaczyna być za słona?
To ciężkie pytanie i pewnie nie ma jednoznacznej odpowiedzi, nie ma granicy.
JA tylko zastanawiam się czy taki patos wogóle jest do czegoś potrzebny.
Polska potrzebuje "patriotów w działaniu". Nie kolejnych patriotów noszących
wieńce i wspominających śmierć, patriotów umęczenia, tylko patriotów którzy
swoją pracą spowodują, że będzie lepsza.
I wiem, że niektórym może kojarzyć się to z komuną i wielbieniem pracy jako
takiej, stąd te wszelkie porównywania zapisów o stawaniu się coraz lepszym i
ulepszaniu świata do zapisów młodzieżówek komunistycznych.
Ale prawda jest taka, że właśnie tak musimy pomagać Polsce...
Nie chcę rozwoju duchowego budowanego przez wieczne wkładanie do serca
wyrazu Polska. Później gdy jedziemy za granicę cieszymy się, jak gdzieś
powiewa polska flaga (zooobaaacz polska flaaagaaaa!!!!!!), albo gdy na końcu
filmu pojawi się polskie nazwisko. Jak bite dziecko, które na chwilę się
uśmiecha. Stojący obok niemcy, francuzi, czy anglicy specjalnie się nie
przejmują ichnią flagą, ich nazwiska na końcu filmu wrażenia na nich nie
robią, to dla nich normalne. A my ciągle zakompleksieni chcemy krzyczeć NASI
TU BYLI!
Wojtek Orliński napisał ostatnio na blogu swym "Nauczyliśmy się umierać dla
Polski, teraz nauczmy się dla niej żyć".
I dla mnie przejawem tego jest patriotyzm XXI wieku, bez patosu, werbli i
"duchowych drgnięć". Bez krwi i łez.
Z uśmiechem na ustach.
g00rek
Więcej informacji o liście dyskusyjnej Czuwaj