[Czuwaj] ZHP be be be be

admiral admiral w pomaranczarnia.org
Śro, 9 Kwi 2008, 11:42:20 CEST


<cytat kto="Michał Górecki">
> 09-04-08, admiral <admiral w pomaranczarnia.org> napisał(a):

> Ale do tematu. Czy to jest kwestia techniczna? Tak, jeśli przyjmiemy
minimalistyczne założenie (istniejące przy przyjmowaniu nowych
> organizacji do WOSM). Czyli wystarczy że organizacja stosuje się do
metody skautowej.
>
> A co u nas? Czy organizacja pozwalająca na picie i palenie
> instruktorów mogłaby nosić miano harcerskiej? Od czego mogłaby odejść a
od czego nie? Co wyznacza minima? Chyba nie muszę teraz wypisywać
"trudnych" przykładów?

Wlasnie dla mnie to juz nie jest takie trudne. Jak powiedzialem wiele jest
roznych odlamow harcerstwa. Zastanawianie sie nad tym gdzie jest granica
miedzy tym co harcerskie, a nieharcerskie - jest bez sensu po 100 latach.
To nie jest tylko kwestia palenia, picia. Stosunek do religii,
militaryzmu, puszczanstwa, koedukacji, roli zastepow, wieku druzynowych,
roli tradycji, stosunku do skautingu, patrotyzmu, narodu - to sa kwestie,
ktore roznia dzisiejsze harcerstwo bardziej, niz przynaleznosc
organizacyjna. Nastapil naturalny ruch wymieszania roznych pradow,
koncepcji. Nawet w kosciele nie ma dzisiaj wielkiej spojnosci, jesli
chodzi o szczegoly. Tak samo prozno mozna dzisiaj roztrzasac problem kto
jest prawdziwa lewica i prawica. Swego czasu z uwaga sledzilem eksperyment
homogenizacyjny w zhr. Dzis sadze, ze choc udalo sie osiagnac duzo wieksza
spojnosc
wewnetrzna niz w zhp, to nadal (na szczescie) nie jest to monolit. Dzis
sadze, ze droga organizacji nie jest w szczegolowym okreslaniu swojego
wzorca - ale w umiejetnosci tworczego, wychowawczego wykorzytsania tej
roznorodnosci. Nie ma dzis w swiecie (cywilizowanym) organizacji  -
monolitow ideologicznych.  Mamy organizacje z krotkim wspolnym
mianownikiem, wlasnie pewnej ogolnej deklaracji wartosci, metody,
sposcizny etc. Natomiast kwestia szczegolow ma charakter bardziej lokalny
- w ramach duzych organizacji mamy male srodowiska,
ruchy-programowo-metodyczne w ktorych okreslane winno byc pewne dodatkowe
"zboczenie" danej grupy. Nie mam tu na mysli postawy relatywistcznej.
Pisalem kiedys o roli kregow.

g00rku, moze bedac jeszcze w zhr znajac Twoje poglady powiedzialbym "to
nie jest harcerstwo, trzeba Cie wyrzucic". Dzis nie zamierzam odmawiac Ci
prawa do bycia harcerzem (i do noszenia krzyza harcerskiego ;)), mysle ze
czasy mamy pluralistyczne ;) jak nigdy wczesniej i trzeba sobie jakos z
tym radzic nie popadajac jednoczesnie w relatywizm. Coraz bardziej bowiem
sadze, ze to relatywizm i hipokryzja jest zaraza wychowania.
Wolalbym by moi "wychowankowie" (choc nie lubie tego okreslenia) mieli ten
sam system wartosci, co ja, ale z drugiej strony coraz bardziej widze, ze
wazniejsze jest, czy jak odejda, to potrafia bronic tego swojego systemu i
jednoczesnie calym sercem go realizowac, niz zeby mysleli dokladnie to, co
ja.

Z tego punktu widzenia okreslanie stopnia "harcerskosci" danej organizacji
jako calej, jest syzyfowa praca i do tego niepotrzebna. A sposob dzialania
ew. instytucji do tego powolanej jest kwestia techniczna.



>
> To nie jest w żadnym wypadku kwestia techniczna. Kwestia określenia
zbiorów i kwestia decydowania oraz kryteriów jest imho szalenie ważna.
>

admiral


-- 
:)






Więcej informacji o liście dyskusyjnej Czuwaj