[Czuwaj] Re: =?UTF-8?Q?Dywagacje_o_dyskusjach

Michał Szyndel szyndel w gmail.com
Wto, 10 Cze 2008, 16:25:36 CEST


Na wstępie. Częściej czytam niż piszę. Staram się czytać dużo, nie
tylko tutaj. I rzeczy o których piszę to wnioski z obserwacji.

2008/6/10 admiral <admiral w pomaranczarnia.org>:
>
> <cytat kto="Michał Szyndel">
>> Zadziwia mnie w naszych harcerskich dyskusjach to, jak bardzo jesteśmy
>> głusi, ślepi i odcięci od rzeczywistości poza. Tylko nieliczni
>> dyskutanci pisząc o propozycjach zmian odwołują się do  doświadczeń
>> innych NGO, albo (fuj!) skautingu*. Nie mogę tego zrozumieć, bo
>> przecież większość problemów, o których rozmawiamy została już dawno i
>> niejednokrotnie rozwiązana przez innych. Ale te rozwiązania są jak
>> rozumiem tak nieharcerskie, że nie możemy w ogóle o nich myśleć?
>> Dobrze rozumiem Admirale?
>
> Nie wiem, czy dobrze rozumiesz, ale ja na pewno nie rozumiem Twojego
> maila. :(
> Kto to jestescie wy: "ślepi, głusi, i odcięci..."? Ja nie czuje sie tak i
> nie widze tutaj wielu takich. Prawdopdobnie tylko nieliczni odwołuja sie
> do NGO, albo fujskautingu, bo tylko nieliczni o tym cos wiedza. Ja nawet
> wole jak wypowiadaja sie na ich temat ci, co sie znaja, niz gdyby to mieli
> robic ci, co sie nie znaja. ;D

Widzisz. I dobrze, że nie piszesz skoro nie wiesz. Tylko problem leży
w czym innym. Jako organizacja nie chcemy wiedzieć jak to robią inni.
Jako instruktorzy nie czujemy potrzeby szukania innych wzorców,
czerpania z doświadczenia. Albo sami wiemy lepiej, albo znajdujemy
wydumane problemy, które mają naszą niechęć uzasadnić.
Rozmawiałem jakiś czas temu z instruktorką-harcmistrzynią. W dyskusji
doszliśmy do wniosku, że młodzi ludzie mają problemy z tworzeniem grup
koleżeńskich, które powinny być naturalną bazą dla naszych zastępów.
Powiedziałem wtedy, że skoro tak jest (nie wiem, bo nie pracuję na co
dzień z dzieciakami) to pewnie trzeba zapytać braci skautów w krajach
zachodnich jak poradzili/radzą sobie z tym problemem. Bo jako stojący
troszkę wyżej cywilizacyjne mają już zapewne za sobą rozwiązanie
problemów wynikających z pewnych przemian społecznych. I co usłyszałem
w odpowiedzi? Że oni są już pewnie dalej i... tylko co i, bo tego nie
wiem do tej pory. Przecież nie zapomnieli jak sobie z tym radzić, bo
problem sam nie zniknął. Mają pewnie jakieś dokumenty programowe,
uchwały, projekty. I korzystając z naszych kontaktów zagranicznych
można skautów poprosić o pomoc tym bardziej, że z całą pewnością
chętnie nam jej udzielą.
Ale nie. My się jako organizacja skautingu boimy. Skauting jest obcy i
chcemy, żeby taki pozostał. Bo co absolwent kursu drużynowych umie
powiedzieć o skautingu? O innych organizacjach. Ile przewodnik wie na
temat zasad działania, metod pracy, zróżnicowania organizacji między
sobą. Dlaczego odpowiadając na pytanie "o co chodzi z tym ZHR" nie
możemy powołać się na przykład Francji, Szwecji czy innych krajów, w
których jest pełny pluralizm organizacyjny. To jest moim zdaniem
problem, który obserwuję od dawna.
O harcerzach już nawet nie ma co wspominać, bo wałkuję się z nimi
(dosłownie!) symbolikę lilijki WOSM i koniczynki WAGGGS, ale na tym
temat skautingu w większości drużyn się kończy. Bo przecież po co nam
skauci, skoro sami sobie poradzimy...

> Co do rozwiazan nieharcerskich i mozliwosci myslenia o nich, to nie
> zauwazylem, by ktos tu komus zabranial. Mam wrazenie, ze czesto
> dyskutujemy nad tym czy cos jest harcerskie czy nie, ale myslenia tu
> raczej wymagamy, niz zabraniamy. :)

Ja nie mówię o zabranianiu. Problemem jest, że brak zbiorowej woli do
szukania lepszych rozwiązań. g00 i Rafał szukają, mają wypracowane
jakieś koncepcje i wizje, ale wątpię, żeby na tym się zatrzymali. I
nie dlatego, że darzę ich jakimś wyjątkowym uznaniem i szacunkiem:
Rafał w ogóle nie znam, g00 spotkałem kilka razy w życiu i szczerze
wątpię, żeby mnie pamiętał.
Nie widzę w naszej organizacji woli wszystkich instruktorów do
szukania lepszych rozwiązań, do wymiany poglądów. Nie możemy jako
organizacja zreformować się w jakimkolwiek zakresie, bo każde radykale
rozwiązanie (a takich potrzebujemy, bo stan liczebny już jest koło 100
tys.) spotka się z tak silnym oporem, że można je tylko wyrzucić do
kosza. I mamy zły statut, bo daje dużą władzę nie temu komu powinien.
ZHP nie jest społecznie zarządzane, bo sprawny komendant tak sobie
wszystko poustawia, że może pełnić funkcję do końca życia (bo przecież
maks. 2 kadencje też można łatwo ominąć).

> A zebym lepiej zrozumial: chciales tym mailem poprzec stanowisko Rafala,
> g00rka, tak?

Uważam, że ich pomysł na organizację (chociaż też trochę się między
sobą różnią) jest dobry. Skoro model rady nadzorczej i zarządu
sprawdza się na całym świecie i nawet zawirowania polityczne (vide
spółki skarbu państwa) nie są w stanie poważnie go zdegenerować, to
pewnie jest to rozwiązanie dobre. A o tym, że mamy przerost
biurokracji chyba nikt nie zamierza dyskutować (choćby przykład z
samej góry: podział na wydziały metodyczny i programowy).

>> * celowo użyłem określenia skauting, ponieważ w mniemaniu przeciętnego
>> (o ile nie większości) instruktora ZHP poza granicami RP rozciąga się
>> kraina owładnięta przez złowrogi i nieznany skauting. I nie ma tam
>> żadnych organizacji, które się między sobą różną. Są skauci i wszyscy
>> są jednakowi. Ale to temat na dłuższą książkę...
>
> O ciekawe. Napisz, chetnie poczytam.

Po sesji może. Poza tym musiałbym zebrać wiarygodne dane z całej
organizacji, bo chociaż staram się mieć maksymalnie szeroki punkt
widzenia, to zawsze mogłem coś przegapić. Szczególnie jeżeli chodzi o
przykłady pozytywne, bo tych znam baaardzo mało.

pozdrawiam,
Michał
>
> admiral
>
> --
> :)
>
> --
> _______________________________________________
> Grupa dyskusyjna Czuwaj
> Czuwaj w listy.czuwaj.net
> http://listy.czuwaj.net/mailman/listinfo/czuwaj
> -----------------------------------------------
> Aby zrezygnowac z subskrybcji wyslij list na adres Czuwaj-request w listy.czuwaj.net o temacie unsubscribe
>


Więcej informacji o liście dyskusyjnej Czuwaj