Re: Re: [Czuwaj] GK społeczna wybierana przez RN
Tomasz Kazubski
dalkow w poczta.onet.pl
Wto, 10 Cze 2008, 23:24:19 CEST
>Mniej więcej tak wygląda to w tej chwili w ZHR-ze. I jakoś działa!
>
>Pozdrawiam, Michał
"jakoś", robi sporą różnicę, gdyż ja nie jestem zainteresowany, aby coś działało "jakoś"
a z tego co wiem, to to działa jako - tako
jeżeli masz możliwość i chęci to miałbym prośbę, gdybyś mógł opisać ich system,
rzeczywiste zalety oraz mankamenty ich systemu
>I w SOS Wioski Dziecięce i w Splocie i w Fundacji Batorego, PTTK... i więcej - nie znam ani jednego stowarzyszenia,
>gdzie jet taki model, że Zjazd Walny wybiera zarząd wykonawczy - etatowy.
>
>Seascout
przy porównywaniu się z innymi należy wziąść pod uwagę różnice między nami, żadna z tych organizacji nie ma - strzelam - około 15tys. członków z prawem wyborczym, a średnia wieku wynosi - strzelam - 18-19lat
jakie doświadczenie życiowe i wiedzę o działalności zarządu fundacji ma statystycznych członek z prawem wyborczym Fundacji Batorego, a statystyczny 18-19 letni drużynowy z Koziej Wólki, ba nawet z Poznania, czy Krakowa (drużynowy z Warszawy może teoretycznie mieć większą wiedzę, bo chyba z każdego hufca warszawskiego ktoś ociera się przynajmniej o pracę w GK-ce)
poza tym, porównywanie fundacji ze stowarzyszeniem to chyba zupełnie inna bajka, bo nie sprawdzając w ustawach, czy statutach, ale wydaje mi się, że "suwerenem" w stowarzyszeniach jest członek, a w fundacjach "fundator" lub "ciało stanowiące" samouzupełniające się
wydaje mi się, że w niektórych sprawach jesteśmy skazani na porównywanie się tylko z ZHR-em i innymi organizacjami skautowymi
>Chwilowo mam mało czasu by zrobić to samemu,
>więc zanim ktoś inny je "rozwieje" myślę że warto abyś
>zaproponował jakiego zakresu obowiązków i uprawnień
>oczekujesz dla "przecietnego" członka zarządu.
>
>Czesław
którego członka zarządu, wg jakiej opcji? tego społecznego (np. skarbnika, który nadzoruje dyrektora finansowego)
czy tego zawodowego, powoływanego przez społeczną "radę nadzorczą" (czyli przysłowiowy 9 osobowy organ kolegialny uchwałodawczy)
>Dlatego najlepiej gdyby obowiązywał model: społeczna Rada zatrudnia etatowy zarząd (to dla mnie najmobilniejsze
>rozwiązanie) a Rade powołuje Zjazd.
>
>Druga opcja - Zarząd jest powołowany przez Zjazd i zarząd zatrudnia etatowych dyrektorów. Dla mnie to to samo
>- tylko nazwy inne.
>
>Seascout
dla mnie jest to akceptowalne, tzn. można nad tym wstępnie pracować, mnie nie przekonywały 2 organy społeczne
jeden drugi wybierający i dodatkowo etatowy zarząd, czyli jak obecnie tylko kto inny wybiera np. skarbnika
- RN wybiera Skarbnika, a ten zatrudnia dyrektora finansowego, niepotrzebne powiększanie struktur
wydaje mi się tylko, że "rada nadzorcza" nie powinna być tak duża, gdyż nie ma mechanizmu odpowiedzialności przed Zjazdem, bo to nie jest monolit, tylko duża grupa ludzi indywidualnie startujących w wyborach
duży "organ kolegialny" sprawdza się, gdy są mniejsze grupy wyborcze i te grupy można łatwo wyodrębnić i rozliczyć,
tak jak partie w parlamencie czy komitety wyborcze np. w Radzie Miasta
tyle, że przy małej "radzie nadzorczej" np. 9-cio osobowej, kandydaci powinni ubiegać się o np. funkcję członka ds. programowych, ds. wizerunkowych itd. aby nagle przy luźnym wyborze nie doszło do sytuacji, gdy mamy 5 programowców, 3 szkoleniowców i na szczęście jeden "ekonomista"
>Ale wydaje mi sie, ze pomijasz istotny
>element tego systemu tj. konsensualnosc.
>(...)
>istotna jest w demokracji umiejetnosc dogadywania sie (mimo
>procedur), w ten sposob aby zaspokoic w mozliwie najwiekszym stopniu
>wszystkich uczestnikow, a nie tylko tych co sa po stronie konkretnej
>procedury (czyli np. wiekszoci). A wiec przestrzen do scierania sie RN i
>GK jest jak najbardziej potrzebna.
>
>admirał
Polacy jako całość nie mają - wg mnie - takiej cechy. Uważam, że byłby to niesamowity eksperyment. Oczywiście jest to bardzo dobre rozwiązanie, w sensie jakościowym, ale może prowadzić do paraliżu.
Polacy to nie Szwajcarzy, ja bym raczej określił "sąd, sądem, ale sprawiedliwość musi być po mojej stronie".
W Polsce mówi się, że połowa stron postępowania sądowego to przegrani, którzy oceniają sędziów fatalnie, a na porządku dziennym jest, że strona przegrywająca mówi o sędziach "łapówkarz". Rozmawiam z mnóstwem ludzi, co prawda czasami są to specyficzni ludzi, ale do tej pory spotkałem się tylko z dwoma, którzy wyrazili swoje zdanie i
zaznaczyli, że to jest ich spojrzenie i zapytali, czy może być ono poprawne w sensie - obiektywne.
Wielu Polaków, a wśród nich sporo harcerzy nie potrafi nawet dyskutować i uszanować, że ktoś może mieć odmienne zdanie, a w negocjacjach to podstawa, pierwsza część, a co dopiero dojście do konsensusu, jako zgodnego oświadczenia woli.
Chyba, że przez konsensus rozumiesz głosowanie większościowe i podejście przegłosowanej części: nie zgadzam się z tą decyzją, ale sporo jestem w mniejszości, to uszanuję większość. To byłby wielki sukces.
Nawet w tej wersji obawiam się, że odezwą się głosy, iż należy uszanować również zdanie mniejszości...
>Twoje rozwiazanie choc na pewno godne jest rozwazenia, nie zalatwia sprawy
>jesli ten spolecznie wybrany nadzor nad etatowym (i szybkousuwalnym)
>zarzadem jest kiepski. Wtedy owszem mozemy latwo wyrzucic skarbnika, ale
>nadal trudno jest wyrzucic ta spoleczna rade, a ona moze byc gorsza niz
>ten zarzad.
>
>admirał
wystarczy obecny model odwoływania RN, gdyż potrzebna jest pewna stabilność, w przeciwnym razie będziemy mieli model włoski z odwoływaniem RN co roku lub częściej
>Druga sprawa, to ten profesjonalny zatrudniany zarzad. Czy organizacje
>harcerska stac na takich fachowcow? Dla mnie laczenie harcerstwa z
>zarabianiem pieniedzy nie jest dobrym pomyslem.
>
>admirał
obecnie dąży się do profesjonalizacji, szczególnie w specjalistycznych NGO'sach lub dużych,
zupełnie społeczne to mogą być inicjatywy osiedlowe lub wiejskie,
w przeciwnym razie ZHP nie jest w stanie zdobyć grantu z Funduszy Norweskich,
ale harcerze już potrafią, jednak robią to zawodowo
w wielu poważnych konkursach grantowych albo odejmą Tobie punkty za brak profesjonalnej, płatnej kadry,
a w niektórych od razu skreślają wniosek przy odpowiednio wysokim grancie, gdyż osoby pracujące społecznie nie dają gwarancji rzetelnej realizacji projektu, chyba że ma się bardzo dobrą markę na rynku NGO
>A więc. Zarząd (a może rada) społeczny spotyka się raz na tydzień, raz na
>dwa tygodnie. Zastępuje ona zupełnie nasz "mini parlament" czyli RN, która
>moim zdaniem jest niepotrzebna w tym kształcie. Niech ma ok 9 osób.
>
>1/3 zarządu zmienia się co roku, wtedy utrzymana jest ciągłość władzy.
>Uwierzcie mi - skoro w innych krajach są ludzie którzy chcą za darmo (Za
>zwrot kosztów) poświęcać się tak dla organizacji, to myślę że u nas też się
>znajdą. Zresztą już się znaleźli - tak działa obecne GK w dużej mierze :)
>
>Wyjątkiem jest skarbnik, który jest w tejże radzie, ale jest opłacany
>(wiadomo, średni fun ;)
>
>g00rek
mnie się ten model podoba
tomek
Więcej informacji o liście dyskusyjnej Czuwaj