Re: [Czuwaj] GK społeczna wybierana przez RN

Marcin Skocz skocz w post.pl
Śro, 11 Cze 2008, 00:16:20 CEST


> przy porównywaniu się z innymi należy wziąść pod uwagę różnice między
> nami, żadna z tych organizacji nie ma - strzelam - około 15tys. członków
> z prawem wyborczym, a średnia wieku wynosi - strzelam - 18-19lat
> jakie doświadczenie życiowe i wiedzę o działalności zarządu fundacji ma
> statystycznych członek z prawem wyborczym Fundacji Batorego, a
> statystyczny 18-19 letni drużynowy z Koziej Wólki, ba nawet z Poznania,
> czy Krakowa (drużynowy z Warszawy może teoretycznie mieć większą wiedzę,
> bo chyba z każdego hufca warszawskiego ktoś ociera się przynajmniej o
> pracę w GK-ce)

Czy nie pdoważasz tym samym podstawowych zasad demokracji? Przecież 
większość Polakow nie ma wyższego wykształcenia! ilu jest 18-19 sto latkow 
wybierających parlament czy prezydenta? (Zresztą, abstrahując od tego - moi 
studenci (1-5 rok politologii i europeistyki) potrafią gadać takie głupoty, 
że człowiek zastanawia się, czy nie emigrować do Indonezji, gdzie słowa z 
takich bredni nie zrozumie. Czy należy im odebrać prawa wyborcze?)

Problem nie leży w samych wybierających. Oni są silą tej organizacji i 
tylko dzięki nim ona istnieje. Więc muszą glosować. Problem leży w naturze 
systemu. Hierachia udaje wojskową, panuje czsto mentalność starszej szarzy. 
Dlaczego nie ma regularnych informacji, oceny, ewaluacji działan 
poszczegolnych szczebli? Dlaczego nie ma przejżystego systemu planowania? 
Bo nadal pokutuje poczucie, że ZHP jest wyjątkowe, a władze wybranego 
stowarzyszenia muszą być chyba uświęcone, prawda?

> poza tym, porównywanie fundacji ze stowarzyszeniem to chyba zupełnie inna 

> bajka, bo nie sprawdzając w ustawach, czy statutach, ale wydaje mi się,
> że "suwerenem" w stowarzyszeniach jest członek, a w fundacjach "fundator" 

>  lub "ciało stanowiące" samouzupełniające się

Wszystko zalezy od indywidualnych uregulowań statutowych.

> wydaje mi się tylko, że "rada nadzorcza" nie powinna być tak duża, gdyż
> nie ma mechanizmu odpowiedzialności przed Zjazdem, bo to nie jest monolit,

>  tylko duża grupa ludzi indywidualnie startujących w wyborach
> duży "organ kolegialny" sprawdza się, gdy są mniejsze grupy wyborcze i te 

> grupy można łatwo wyodrębnić i rozliczyć,
> tak jak partie w parlamencie czy komitety wyborcze np. w Radzie Miasta

Może warto rozważyć udanie się w stronę federacji i reprezentacji 
chorągwii? Zaznaczam, że to tylko wolne przemyślenie i nie miałem czasu 
jeszcze nad tym pomyśleć bardziej szczegółowo, ale brzmi to dla mnie 
dobrze.

> tyle, że przy małej "radzie nadzorczej" np. 9-cio osobowej, kandydaci
> powinni ubiegać się o np. funkcję członka ds. programowych, ds.
> wizerunkowych itd. aby nagle przy luźnym wyborze nie doszło do sytuacji,
> gdy mamy 5 programowców, 3 szkoleniowców i na szczęście jeden
> "ekonomista"

Moim zdaniem rada nie powinna się specjalizować, a tylko zajmować się 
planowaniem strategicznym i wytyczaniem celow dla zatrudnionych 
specjalistów. W ten sposób można osiągnąc o wiele więcej. No i latwiej się 
tym zarządza.

> Wielu Polaków, a wśród nich sporo harcerzy nie potrafi nawet dyskutować i 

> uszanować, że ktoś może mieć odmienne zdanie, a w negocjacjach to
> podstawa, pierwsza część, a co dopiero dojście do konsensusu, jako
> zgodnego oświadczenia woli.
> Chyba, że przez konsensus rozumiesz głosowanie większościowe i podejście
> przegłosowanej części: nie zgadzam się z tą decyzją, ale sporo jestem w
> mniejszości, to uszanuję większość. To byłby wielki sukces.
> Nawet w tej wersji obawiam się, że odezwą się głosy, iż należy uszanować
> również zdanie mniejszości...

Oczywiście, że tak ;-) W końcu na tym poelga system szwajcarski...
Ale poważnie - wspolczesna demokracja zmierza do konsensualizmu. Wolniejsze 
to, bardziej męczące, ale na dluższą metę skuteczniejsze. Może warto 
własnie ćwiczyć naszych instruktorów w tym?

> wystarczy obecny model odwoływania RN, gdyż potrzebna jest pewna
> stabilność, w przeciwnym razie będziemy mieli model włoski z odwoływaniem 

> RN co roku lub częściej
>
>> Druga sprawa, to ten profesjonalny zatrudniany zarzad. Czy organizacje
>> harcerska stac na takich fachowcow? Dla mnie laczenie harcerstwa z
>> zarabianiem pieniedzy nie jest dobrym pomyslem.
> obecnie dąży się do profesjonalizacji, szczególnie w specjalistycznych
> NGO'sach lub dużych,
> zupełnie społeczne to mogą być inicjatywy osiedlowe lub wiejskie,
> w przeciwnym razie ZHP nie jest w stanie zdobyć grantu z Funduszy
> Norweskich,
> ale harcerze już potrafią, jednak robią to zawodowo
> w wielu poważnych konkursach grantowych albo odejmą Tobie punkty za brak
> profesjonalnej, płatnej kadry,
> a w niektórych od razu skreślają wniosek przy odpowiednio wysokim grancie,

>  gdyż osoby pracujące społecznie nie dają gwarancji rzetelnej realizacji
> projektu, chyba że ma się bardzo dobrą markę na rynku NGO

O, i tutaj dla odmiany w pelni się obiema rekami podpisuję!!!
ZHP jest ogromną organizacją, ktora na mądrych etatach moglaby tylko i 
wylącznie zyskać. Jedna osoba zatrudniona do przygotowywania projektow (ale 
blagam, z doświadzceniem) generalnie daje wielodziesięciokrotne przebicie 
finansowe w porownaniu z jej (dobrymi koniecznie) zarobkami. To samo 
dotyczy każdego innego działu, coć może jest nieco trudniejsze do 
obliczenia.

Profesjonalne przygotowanie dobrego projektu PO KL, które spokojnie możnaby 
robić w ZHP, wymaga zespołu pracującego przez o najmniej tydzien i 
koordynatora przygtowującego szczegóły przez nieco dlużej. Nie wierze w 
realizację takich projektów siłami wolontariuszy. Zresztą - po co, skoro 
dobrze widziane są w takich projektach solidne wynagrodzenia dla 
pracownikow?

Co do projektow norweskich, to jest to też kwestia struktury. Sam chętnie 
bym wyslal FIO dla mojego szczepu, ale niestety jest tylko jedna możliwość 
w Chorągwii. Oby przeszło. To samo z norweskimi (choć ostatnio szanse 
wynosiły 5,25% przeciętnie). Ale to rozważanie na marginesie dyskusji.

Pozdrawiam
Marcin Skocz



Więcej informacji o liście dyskusyjnej Czuwaj