Re: [Czuwaj] Pobudka !!! / Nowy numer Pobudki (19) już jest!

Piotr Kowalczewski piotr.kowalczewski w gmail.com
Czw, 20 Lis 2008, 23:13:43 CET


Marcin Wojtczak napisał:
>>istnieje jeszcze coś takie jak interes społeczny
>>w interesie całego społeczeństwa jest edukacja dzieci i młodzieży oraz
>>wspieranie wychowania, którego znaczna cześć odbywa się poza rodziną,

>>nawet prawidłowo funkcjonującą.

Pozwolę sobie zupełnie się nie zgodzić.

Zacznę od kilku mylnych, moim zdaniem, założeń.

Po pierwsze, edukacja jakiegokolwiek dziecka jest przede wszystkim w
interesie tego dziecka i jego
rodziców, nie mieszałbym tutaj żadnego abstrakcyjnego "interesu
społecznego". W interesie rodziców również
z czysto ekonomicznego punktu widzenia. W normalnym ustroju, nie
socjalistycznym, tj. kiedy nie ma przymusu
ubezpieczeń, rodzic zakłada, że na starość to właśnie dzieci będą go
utrzymywać. Rozwiązuje to przy okazji
problem ujemnego przyrostu gospodarczego.

Po drugie, dlaczego znaczna część wychowania dziecka odbywa się poza
rodziną? Najsampierw dziecko
wychowywane jest w rodzinie, potem jest długo, długo nic i harcerstwo
:). I gdzieś tam może szkoła.

>>jeśli państwo w imię wolności jednostki powierzy w całości finansowanie
>>edukacji i wychowania dzieci rodzicom, to znaczna część dzieci zostanie
>>pozbawiona dostępu do edukacji a ich jedynym środowiskiem wychowawczym
>>pozostanie rodzina (często dysfunkcyjna) oraz pozostająca poza wszelką
>>kontrolą grupa rówieśnicza.

Czy myśli druh, że ludzie są tak podli i okrutni, że gdyby nie było
państwowej edukacji, nie znalazłyby
się całe rzecze PRYWATNYCH osób, które to osoby znalazłyby PRYWATNYCH
mecenasów, które stworzyłyby
szkoły dla biednej młodzieży, fundowałyby rozmaite stypendia za dobrą
naukę itd. Ja na przykład myślę, że
ludzi dobrych jest całkiem sporo :). Tylko państwo musi pozwolić im
się wzbogacić, a nie zabijać podatkami.

A wtedy oni będą mogli pomóc innym. A przy okazji niewyobrażalne sumy
nie będą tracone w rozmaitych kuratoriach,
ministerstwach, skarbówkach itd.

>>uznanie, że wydawanie podatków na cele socjalne jest złodziejstwem, jest
>>równoznaczne z uznaniem, urodzeni w rodzinach biednych i dysfunkcyjnych
>>są ludźmi gorszego radzaju i należy się pogodzić z ich wykluczeniem ze
>>społeczeństwa.
>>
>>Marcin Wojtczak

Stanowczo nie! To jest już nadużycie :), nie ma tu żadnej równoważności.

Po pierwsze, patrz: akapit wyżej.

Po drugie: bieda jest bardzo dużym czynnikiem motywującym do nauki,
pracy (po to, żeby się z tej biedy wydostać). Myślę, że bardzo często
motywacja wewnętrzna dzieci
biednych do nauki jest dużo silniejsza niż ich bogatszych rówieśników.
Zapewnia to rotację pomiędzy
biednymi i bogatymi.

Po trzecie: myślę, że margines o którym mówisz (rodziny biedne,
dysfunkcyjne) jest dużo większy
w społeczeństwie socjalistycznym (gdzie ludzie ścigają się, by
uszczknąć jak najwięcej ze "wspólnej kasy"
w postaci rozmaitych zasiłków, świadczeń, zapomóg) niż w
społeczeństwie działającym na normalnych,
zdrowych zasadach (im więcej pracujesz tym jesteś zamożniejszy). To
socjalizm, a nie kapitalizm wyzwala
najgorsze instynkty.

Po czwarte, margines oczywiście będzie zawsze, niezależnie od ustroju
-- to naturalne. Trudno jednak zasady,
na jakich zbudowane jest społeczeństwo, kształtować właśnie wg tego marginesu.

I generalnie uwaga odnośnie pomocy społecznej/socjalnej: w doskonałej
książce Wojciecha Cejrowskiego
"Gringo wśród dzikich" są opisane dwie historie, dziejące się w jakimś
państwie (nie pamiętam jakim)
w Ameryce Południowej. Pierwsza mówi o szewcu, który nie ma ręki, jest
stary i ciężko mu się poruszać. Nie
ma tam żadnej pomocy społecznej, więc człowiek ciągle pracuje. Jest
więc na ulicy, szyje buty, czasem prosi
klienta o przytrzymanie nitki, bo brak mu ręki. Lekko na pewno nie
jest, ale pracuje, ma satysfakcję, że
jest potrzebny, że zarabia na swoje utrzymanie, że jest wśród ludzi,
jego życie ma sens. Gdyby był
zasiłek/renta, to pewnie, np. jak w Polsce, siedziałby on zamknięty w
czterech ścianach, czekał nie wiadomo
na co i biadolił tylko, że zasiłek jest za niski. Podobna historia z
taksówkarzem. Też nie miał ręki, nogi, był
częściowo sparaliżowany, ale dawał sobie radę - a nawet prowadził
taksówkę :). Tylko prosił Cejrowskiego,
żeby ten czasem pomógł zmienić mu biegi.

I w końcu konkluzja: nie umiem się pogodzić ze społeczeństwem, w
którym z jednej strony są "prywaciarze",
ludzie, którzy pracują jak woły od zmierzchu do świtu, chcąc utrzymać
rodzinę, dać komuś pracę itd., a z
drugiej strony jest państwo, które tym ludziom zabiera większość
dochodu, część tego marnuje, a część
rozdaje w postaci rozmaitych świadczeń ludziom, którzy mówią, że z
powodu zasiłku nie opłaca im się iść do pracy,
którzy kręcą i kombinują, jak by tego zasiłku nie stracić, którzy
robią sobie fałszywe zaświadczenia, by dostać rentę i
którzy w końcu nie pracują na pieniądze, które dostają. Nie chcę, by
ci ciężko pracujący utrzymywali nierentowne
stocznie i kopalnie i by płacili więcej, jak tylko górnicy pojadą pod
sejm i tupną nogą. Itd.

pozdrawiam!

-- 
Piotr Kowalczewski tel.:506-170-113
http://pkow.pl
http://yapa09.blogspot.com
http://picasaweb.google.pl/piotr.kowalczewski/


Więcej informacji o liście dyskusyjnej Czuwaj