[Czuwaj] NGOs i liczby

Grzegorz Skrukwa greegors w icpnet.pl
Nie, 21 Wrz 2008, 15:28:38 CEST


----- Original Message -----
From: <harclot w poczta.onet.pl>
To: "Lista dyskusyjna harcerek i harcerzy." <czuwaj w listy.czuwaj.net>
Sent: Sunday, September 21, 2008 3:14 PM
Subject: Re: [Czuwaj] NGOs i liczby


> Mimo stosowania róznych sztuczek dla umniejszenia
> skali to i tak NGO-sy zajmujace sie obszarem
> "zagospodarowania wolnego czasu"
> stanowić będą dominujacą grupę.
>
> Czesław

OK, zapewne tak. Ale czy to jest powód, żeby ZHP nie definiowało się jako
NGO? Jeśli nie chcemy być NGO to czym jesteśmy i czym chcemy być? Agendą
rządową? Przedsiębiorstwem? Związkiem zawodowym? Kościołem lub związkiem
wyznaniowym? Partią polityczną?

* * *

Jak zwykle ostatnio na liście czuwaj, dyskusja umyka od konkretów , a idzie
w kierunku personalnych doczepek albo prowadzących do nikąd dyskusji o
terminologii. O wiele ciekawsze byłoby przeczytanie konkretnych pomysłów co
harcerstwo mogłoby wystawić na takich dniach NGOs. Ktoś wspomniał o ASG - i
nikt tego nie skomentował ;-)
Sam współorganizuję "stoiska" szczepu na znacznie niższym szczeblu bo na
festynach osiedlowych i bardzo chętnie bym skorzystał z nowych inspiracji
jak to robić co pokazywać, co potencjalnym rodzicom a co potencjalnym
harcerzom itd.

***
Niechęć części instruktorów ZHP do pojęć "NGO' czy "wolontariusz" wynika
chyba z kompleksów z lat 90-tych. Wtedy to pojawiły się te dwa bardzo
trendne słowa i były w pierwszej kolejności używane do opisywania inicjatyw
o orientacji liberalnej lub lewicowo-liberalnej, albo po prostu nowych, nie
mających korzeni przed 1989 ani przed 1939. Tak samo termin "społeczeństwo
obywatelskie" zaczął być kojarzony gł. z okolicami Fundacji Batorego, a nie
okolicami Radia Maryja, choć patrzą całkiem obiektywnie i bez uprzedzeń,
można by inaczej to postrzegać.
Np. "Gazeta Wyborcza" przez dobrych kilka lat wyśmiewała orkiestry
strażackie, by po jakimś czasie skonstatować że to jednak bardzo wartościowe
organizacje bo tworzą tkankę społeczeństwa lokalnego. Ślad tego myślenia
można spotkać w cytowanym na liście czuwaj artykule "GW" o polskich fawelach
(lato br.), gdzie redaktor przeprowadzający wywiad z profesorem socjlologii
zrobił wielkie oczy na informację, że w tych "złych dzielnicach" gdzie
działają drużyny harcerskie jest lepiej niż tam gdzie nie działają.
Analogicznie słowem "wolontariusz" zaczęto określać pannę która raz na dwa
miesiące pracuje godzinę w schronisku dla psów, a nie np. drużynową zuchów
lub harcerek. itd itd.

Pojawia się pytanie na ile taki stan rzeczy jest "winą" samego harcerstwa
(brak dobrej promocji, brak ludzi do kontaktów z mediami, nieumiejętność
pokazywania tego co robimy), a na ile wynika z ograniczeń horyzontów ludzi
mediów. Osobiście myślę że przyczyny są i tu i tu,. ale to inna sprawa.  A
tak czy owak  słuszne nawet poczucie skrzywdzenia, pomijania i niedoceniania
nie powinny powodowac, że obrażamy się na rzeczywistość.

pozdrawiam
GS



Więcej informacji o liście dyskusyjnej Czuwaj