funkcje = Re: Re: [Czuwaj], Zjazd

Maciej Syska msyska w czarna13.pl
Sob, 14 Lis 2009, 13:28:58 CET


Marcin Bednarski pisze:
>
> A potem na czas nieokreślony. Co za problem? Skoro się ktoś sprawdził przez 
> dwa okresy, to chyba można podejrzewać, że sprawdzi się i później. (..)
>   
> Elastyczność, to wartość, a nie przeszkoda.
To zależy. Moim zdaniem, projektując tego typu mechanizmy należy je 
projektować w taki sposób, aby zapewniały możliwie dużo bezpieczeństwa i 
były na tyle uniwersalne, żeby objąć jak największą liczbę przypadkó, 
które mogą się przydarzyć ;). Dlatego kadencja, czyli ponowny wybór co 
jakiś czas, nawet tej samej osoby, pozwala się zabezpieczyć przez 
"zasiedzeniem", daje perspektywę pracy samemu zarządowi i zmusza do 
działania Rady (także te działające w sposób niedoskonały).
Kadencja w niczym nie przeszkadza dobremu zarządowi. Jeśli jest dobry, 
to zostanie powołany na kolejne kadencje. Jeśli nie, jest okazja, żeby 
go nie wybrać, albo wybrać po prostu lepszy. Wszystkim w Chorągwi 
kadencja stwarza perspektywę planowania i ewaluacji działań.
Moim zdaniem taki mechanizm jest elastyczny i "stymuluje do działania"

>
> Tu nie widzę związku. Bo ja sobie to wyobrażam tak, że RCH zatrudnia człowieka 
> do wykonywania pracy i dopóki jest zadowolona z jego pracy, to go zatrudnia 
> dalej. Nie wiem jakiego rodzaju "mandat" miałby posiadać taki człowiek.
Taki człowiek jest przede wszystkim członkiem władzy stowarzyszenia 
(zarządu). Jest do tego zarządu wybierany. Ważny wybór powoduje, że ma 
mandat do sprawowania funkcji. Taki mandat wygasa w sytuacjach 
określonych statutem (np. upływ kadencji, odwołanie, rezygnacja). Zarząd 
kieruje działalnością stowarzyszenia. I to jest 1 obszar problemu - 
stosunek "bycia" członkiem zarządu, stosunek wewnątrzorganizacyjny.

Drugi obszar to stosunek pracy. Niezależny od pierwszego. Według 
przepisów z takim członkiem zarządu można zawrzeć umowę o pracę albo i 
nie. Słowem komendant chorągwi może być zatrudniony lub nie. W dowolnej 
formie.

Problemem jest zależność między 1 a 2 stosunkiem. Są one bowiem raczej 
niezależne. Tzn. fakt rozwiązania stosunku pracy z Komendantem przez 
Radę, lub upływ okresu przewidzianego taką umową (umowa na czas 
określony) nie powoduje wygaśnięcia stosunku "bycia" członkiem zarządu. 
Komendant, chociaż nie pozostający w stosunku pracy, nadal jest 
członkiem zarządu i Komendantem.
Kwestia ta trafiała kilkukrotnie przed Sąd Najwyższy, w związku z 
powoływaniem członków zarządów spółek. Z tego co pamiętam, to konkluzja 
jest właśnie taka. Przy powołaniu członka zarządu nie mamy do czynienia 
ze "stosunkiem pracy z powołania" w myśl Kodeksu Pracy i stosunki te 
(wewnątrzorganizacyjny i ew. stosunek pracy) są niezależne.

To w ogóle ciekawy problem. Bo większość potrzebna do odwołania 
Komendanta Chorągwi (2/3) nie musi być też tożsama z większością 
potrzebną do rozwiązania z nim umowy o pracę... Co rodzi wesołą 
sytuację... :D - W Radzie może nie być większości do odwołania 
Komendanta, ale jednocześnie może być większość do rozwiązania z nim 
umowy o pracę...
Co więcej - jak rozumiem, idea RN jest taka, żeby RCh mogła w każdym 
czasie odwołać członka zarządu - tzn. odwołanie jest skuteczne 
natychmiast, z chwilą podjęcia uchwały przez RCh, lub w terminie przez 
RCh określonym. Natomiast rozwiązanie umowy o pracę podlega ogólnym 
zasadom Kodeksu PRacy - a więc terminom wypowiedzenia etc. (weźmy nieco 
przejaskrawiony przykład: wyobraźmy sobie, że RCh zawierając umowę z 
Komendantem przewidziała roczny termin wypowiedzenia... Według twojego 
rozumowania w takim przypadku później RCh odwołuje Komendanta, ale ten 
sprawuje swoją funkcję jeszcze przez rok! Ze wszystkimi konsekwencjami - 
zarządza majątkiem i stowarzyszeniem).

>
> Postulowałeś wprowadzenie kadencji pisząc: "Jesli nie ma kadencji, to 
> komendant zostaje zatrudniony na wieki wiekow... to nieco inna perspektywa i 
> nie ma tak klarownego mechanizmu "odnawiania" mandatu/zatrudnienia."
Bo nadal wydaje mi się, że nie ma takiego klarownego mechanizmu :D.

>
>
> Reasumując: Wydaje mi się, że model powinen być bardziej elastyczny niż 
> jednolity. Trzeba zaufać RCH, że będą potrafiły zawrzeć takie umowy z 
> zatrudnianym zarządem, aby mieć maksymalną możliwość kontoli i reakcji w 
> przypadku kryzysu. Oczywiście pozostaje problem czy zaufać RCH, ale tu 
> przychylam się do zdania g00rka - jeżeli zakładamy z góry, że nie można, to 
> lepiej jest w ogóle zwinąć interes.
>
A moim zdaniem, kadencyjność w żaden sposób nie podważa zaufania do RCh, 
a jednocześnie kształtuje  pewne ramy, w których się  poruszamy, tworzy 
pewien system zabezpieczająco-dynamizujący ;)
A w kwestii zaufania Radom - to wiele zależy od tego w jaki sposób 
będziemy kształtować ich skład. Od metody wiele zależy. Jeśli to ma 
wyglądać jak w przypadku RN w projekcie statutu, to ja mam dość 
ograniczone zaufanie ;)

M.


Więcej informacji o liście dyskusyjnej Czuwaj